Jestem taki wściekły na Lee za to całe przedstawienie na korytarzu. Powiedziałem jej, co o tym myślę, ale ona nie przejęła się zbytnio. Jeszcze się z tego śmiała. Później na jej urodzinach prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Po co ona w ogóle zaprosiła Samuela?
Po kinie poszliśmy do kawiarni, ale byliśmy tam tylko ja, ona i chłopak.
- Masz mocną głowę? - zapytała go, przynosząc tackę z napojami.
- Co? - Nie zrozumiał pytania.
- Do picia - odparła jak gdyby nigdy nic.
Postawiła przed nami szklanki z kolorowymi napojami i usiadła naprzeciwko nas. Dla mnie alkohol nie był problemem, dla Lee też nie, bo kiedyś nawet założyła się ze mną o to kto dłużej wytrzyma. Od tamtej pory się z nią nie zakładam, nie żebym cokolwiek z tamtej nocy pamiętał... Niestety Lee ma filmik.
Ale dla Sama to chyba nie było takie proste.
- Skąd to masz? Sprzedali ci? - pytał, rozglądając się spanikowany.
- Przynajmniej wiem, że kelner na mnie leci. - Mrugnęła do nas.
Nie wierze, że to powiedziała. Aż się napiłem. Co gorsza wiedziałem, że to nie koniec.
- No co? Warto wiedzieć, przynajmniej nie rozczaruje się tak jak ostatnio.
Wiedziałem, że to wyciągnie.
- A co się stało ostatnio? - zainteresował się chłopak.
Posłałem mu mordercze spojrzenie. Wzdrygnął się i odsunął ode mnie. Zły ruch. Nie mogę go straszyć.
- A mogłeś nie pytać... - mruknąłem.
- Ale skoro zapytał... - kontynuowała zadowolona Lee. - W wakacje pracowałam jako kelnerka. Pracował ze mną taki jeden chłopak, którego imienia nie wspomnę, bo po co przywoływać złe wspomnienia? Spodobał mi się i nawet chciałam do niego zagadać, ale nakryłam go jak całuje się na zapleczu z innym chłopakiem.
- Uchh... Słabo... - skomentował Sam.
Zerknąłem w jego stronę. Nie wyglądał na zniesmaczonego, spojrzał, tylko współczująco na Lee.
- Życie. - Wzruszyła ramionami i napiła się. - Pamiętasz go Vin? - zapytała i dodała szybko. - Przychodziłeś wtedy odwiedzać mnie w pracy.
Tak... Pamiętałem...
- Aha - mruknąłem niewyraźnie. Chciałem zmienić temat. - Gdzie dziewczyny?
- Poszły do siebie po rzeczy. Wrócą za godzinę i jedziemy do mnie - odparła szybko.
- Robicie sobie piżama party? - zapytał Sam.
Dziewczyna spojrzała na niego z przebiegłym uśmiechem.
- Wy też zostajecie - oznajmiła.
Ja już się z tym pogodziłem, on chyba dopiero o tym usłyszał.
- Co? - zapytał wyraźnie w szoku i chyba głośniej niż zamierzał.
- Znaczy wiesz, nie musisz - powiedziała od razu łagodnie - ale wierz mi, że mogę zamienić twoje życie w piekło.
To prawda. Z nią nie ma żartów.
_
Samuel gadał z rodzicami przez telefon chyba z godzinę, ale jakoś udało mu się ich przekonać, więc zjechaliśmy do domu Lee w takim samym składzie jakim byliśmy w kinie. Wieczór przebiegał całkiem dobrze. Zjedliśmy pizzę, obejrzeliśmy film, przeszliśmy się do sklepu, bo zabrakło nam przekąsek i zagraliśmy w grę.
Na koniec obejrzeliśmy jeszcze horror i mieliśmy iść spać.
- Jak śpimy? - zapytałem z ciekawości.
Lee spojrzała na mnie z błyskiem w oku i już wiedziałem, że pożałuję odpowiedzi.
- To chyba oczywiste. Dziewczyny w moim pokoju, a chłopacy w gościnnym.
Nie zrobisz mi tego. Spojrzałem na Samuela i wiedziałem, że on pomyślał dokładnie to samo. Ale Lee była nieugięta. Cieszyłem się tylko, że nie zamknęła nas w pokoju na klucz. Byłem pewien, że obstawiały ze swoją dziewczyną, który z nas ucieknie jako pierwszy.
Pokłóciliśmy się z Samem, który z nas będzie spać na łóżku, a który na materacu, bo oboje twierdziliśmy, że na łóżku będzie wygodniej i ma na nim spać ten drugi. Z oczywistych powodów nie mogliśmy spać razem. Rozstrzygnęliśmy spór poprzez rzut monetą, przegrałem i Sam musiał położyć się na materacu.
Nie mogłem zasnąć. Kręciłem się z jednej na drugą stronę. A najgorsze, że miałem wrażenie, że Sam wzdryga się przy każdym moim ruchu.
- Nie mogę spać - oznajmiłem w końcu.
- Chcesz coś porobić? - usłyszałem w odpowiedzi.
Szczerze, to nie spodziewałem się takiego pytania. Ale tak, chciałem.
- Co masz na myśli? - zapytałem, przekręcając głowę w jego stronę.
- Mam karty. - Podniósł się do pozycji siedzącej. - Chcesz zagrać?
- Jasne.
_
Graliśmy prawie cała noc. Nad ranem zasnął, siedząc na łóżku, oparty o ścianę, więc ja już nie spałem.
Czytałem książkę w telefonie, gdy drzwi się otworzył i do środka weszła Lee. Spojrzała na mnie, na Sama, wyciągnęła komórkę i cyknęła mu fotkę.
- Słodziak - stwierdziła, uśmiechając się.
- Co ty robisz? - zapytałem, wstając.
- Zdjęcie. Spoko, później ci wyśle.
- Nie o to mi chodzi.
- Chodź na śniadanie - zignorowała mnie i wyszła.
Nie miałem wyboru, poszedłem za nią. Choć szanse na namówienie jej do usunięcia zdjęcia, były raczej marne. W korytarzu minąłem się z ciocią, a w kuchni byliśmy sami. Reszta pewnie jeszcze spałam.
Ledwie usiadłem przy stole, a Lee już postawiła przede mną miskę, którą wyjęła z lodówki. W środku było coś, co wyglądało jak jakiś biały krem.
- Trzymaj. - Podała mi łyżeczkę i usiadła obok mnie. - Co powiesz? Sama robiłam.
Spróbowałem, nastawiając się na okropny smak i omal tego nie wyplułem.
- Aż takie niedobre? - zapytała, niedowierzając.
- Nie no, dobre, dobre... Ale dlaczego jest słone?
Zrobiła nadąsaną minę. Nie no, serio, nie było aż takie złe. Smakowało trochę jak jogurt, ale ona tam dosypała soli czy co?
Nawet nie zauważyłem, kiedy do kuchni wszedł Sam. Przywitał się z nami niezrozumiałe i ziewnął. Było widać, że był niewyspany. Podkrążone oczy, rozmierzwione włosy, wymięta koszulka... W zasadzie, to podobał mi się w takim wydaniu.
- Obudziliśmy cię? - zapytała Lee.
- Nie - mruknął, przecierając zaspane oczy. - Nastawiłem sobie budzik. Muszę się już zbierać
- Już? Co tak szybko? - Zdziwiła się.
- W tygodniu powtarzam sprawdzian z biologii i chcę się jeszcze pouczyć, a jedziemy dzisiaj do dziadków i później pewnie nie będę miał czasu - wyjaśnił.
Dziewczyna spojrzała na mnie z ledwo zauważalnym uśmiechem. O nie, rozpoznawałem ten uśmiech. Lee miała plan.
- Vin może cię poduczyć. - Odwróciła się w jego stronę. - Co jak co, ale biologię to on ogarnia, prawda Vin?
- Eee... ja... - chciałem zaprzeczyć, ale mi na to nie pozwoliła.
- Z czego ten sprawdzian? - dopytała.
- Anatomia.
Znów zwróciła się do mnie z wymowną miną.
- Idealnie - stwierdziła. - Vin, pokaże ci, co i jak.
Ja ją kiedyś zabije.
CZYTASZ
He (BL)
Roman pour AdolescentsVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.