29. Vincent

1.3K 92 73
                                    

Niezbyt lubię, kiedy zbieramy się na rodzinnych obiadach. Nie mam nic do Lee, ani jej najbliższych, ale problem w tym, że mama i ciocia przygotowują jedzenie, bo uwielbiają razem gotować (i poplotkować), wujek jest jeszcze w pracy, mojego taty oczywiście (i na szczęście) nie ma, bo znowu wyjechał, a ja i moja kuzynka musimy się zajmować jej rocznym braciszkiem.

Mały nazywa się Alan i nie można spuścić go z oczu nawet na moment.

Mam nadzieję, że nigdy nie będę miał dzieci.

- Vin, telefon - oznajmiła Lee, pokazując mi komórkę. Alex dzwonił, a ja nie miałem jak odebrać, bo trzymałem Alana i próbując go uspokoić, żeby przestał płakać.

- Nie widzisz, że nie mam jak odebrać? - zapytałem poirytowany.

Chyba nie zrozumiała, o co mi chodziło, bo odebrała za mnie i ustawiła głośno mówiący. Chociaż bardziej prawdopodobne, że zrozumiała, ale po prostu postanowiła zrobić mi na złość.

- Hej - powiedziałem do telefonu. - Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale wybacz Alex, nie mogę z tobą rozmawiać, właśnie trzymam dziecko na rękach.

Po drugiej stronie nastąpiła chwila ciszy. I to dość długa, nigdy nie sądziłem, że uda mi się sprawić, że chłopak zaniemówi.

- Ahaaa?... - odezwał się w końcu. - Vincent, z kim?

Czy on właśnie zasugerował, że...? Zdecydowanie za dużo czasu spędzamy w towarzystwie Lee, bo Alex zaczyna sobie coraz częściej ze mnie żartować.

- Durniu, nie moje! - krzyknąłem urażony. - To brat Lee.

- A ona nie może go pilnować? - zapytał, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, że ona tu jest i słyszy każde słowo.

Do czasu aż sama go o tym nie poinformowała.

- Alex, ja wszystko słyszę.

Znowu nastąpiła cisza. Moja kuzynka wyglądała przez chwilę na urażoną, ale szybko znowu się uśmiechnęła. Pewnie zdała sobie sprawę z tego, że Alex właśnie zbladł. Szczerze to wcale mu się nie dziwiłem, bo Lee nie jest typem osoby, którą się obraża bez ryzyka srogiej zemsty.

- Hej, Lee... - przywitał się po dłuższym milczeniu.

- Hej - odezwał się już radośnie.

Nie rozmawialiśmy długo, choć dziewczyna usilnie starała się utrzymać dyskusję jak najdłużej. Niedługo po tym zawołała nas moja mama. Obiad był już prawie gotowy. Na szczęście maluch był już najedzony i zmęczony płaczem. Spał, więc nie musiałem go dłużej niańczyć.

- Tak się zastanawiałyśmy - zaczęła w pewnym momencie mama. - Może w tym roku spędzimy Wigilie razem.

- Świetny pomysł - odpowiedziałem od razu.

Już od dłuższego czasu zapraszaliśmy na Wigilię babcie, a do reszty rodziny wpadaliśmy w późniejszych dniach Świąt, ale w ten sposób byłoby dużo lepiej.

- A czy... - zaczęła nagle i dziwnie niepewnie Lee - mogłabym kogoś zaprosić?

Nie wierzyłem własnym uszom. Czy ona zamierzała powiedzieć, to o czym ja myślę?

- Chłopaka? - spytała moja mama, a ja poczułem się niezręcznie, wiedząc jaka jest prawda.

- No proszę, nie mówiłaś, że kogoś masz. Znam go? - dołączyła ciocia.

Oj, niedobrze...

- Samie - odpowiedziała spokojnie Lee. - Znasz ją, chodzimy razem do klasy.

W pomieszczeniu zapanowała nieprzyjemna cisza. Lee nigdy się nie kryła, ale nie mówiła o tym otwarcie. Podejrzewałem, że jej ojciec może coś podejrzewać, ale jeśli tak, to się do tego nie przyznawał. Jej macocha to zupełnie inna historia, w końcu moja kuzynka jej nie lubiła.

- Dziewczyna? - zapytała w końcu. - Ale... Przecież to... - nie potrafiła się wysłowić.

- No co? - zapytała oburzona Lee, krzyżując wymownie ręce, choć w jej głosie było słychać lekką panikę. - Macie coś do homoseksualistów?

- Nie, ale...

- ''Ale''? Czyli jednak jest jakieś ale? - Słyszałem, że była coraz bardziej wściekła. Najwyraźniej właśnie w ten sposób starała się zamaskować strach i niepewność.

- Przestań się wygłupiać, proszę - odezwała się błagalnie żona jej ojca, masując swoje skronie.

Chyba uznała to za żart, mający na celu ją wyprowadzić z równowagi. Oczywiście dziewczyna nie ustępowała.

- Nie wygłupiam się, kocham Samie.

Moja mama i ja wymieniliśmy zakłopotane spojrzenia, ale żadne z nas się nie odzywało, czując, że nie powinniśmy się wtrącać.

- Jesteś jeszcze za młoda na takie deklaracje. Teraz nazywasz to miłością, ale później znajdziesz sobie kogoś...

Muszę przyznać, że mnie też to zirytowało. Zacisnąłem dłonie w pięści.

- No jakiego? ''Normalnego''? - domyśliła się, co ta ma na myśli. - Po tym co stało się między mną a Stevenem, nie mam ochoty na chłopaków. - Odwróciła się w moją stronę. - Bez urazy, Vin.

- Przestań mówić takie bzdury! - krzyknęła, nie wytrzymując.

- Nie jesteś moją matką!

Wiedziałem, że w końcu padnie taki argument. Nie mogłem już dłużej tego słuchać. Może to i było coś na wzór rozmowy ''matki i córki'', ale to było już za wiele.

- Przestańcie! - wrzasnąłem, uderzając dłońmi w stół. Wszyscy umilkli i zwrócili uwagę na mnie, więc nie mogłem się już wycofać.

Lee podobali się też faceci, mimo że była teraz w szczęśliwym związku z dziewczyną, mogłaby udawać ''normalną'' i nie robić takiej afery o homoseksualizm. Ja nie miałem tak łatwo i nie mogłem, oprzeć się wrażeniu, że pytając moją mamę i ciocię, ''czy mają coś do homoseksualistów'' miała przede wszystkim na myśli mnie.

Spojrzałem na Lee. Chyba jakimś cudem odczytała moje myśli, bo skinęła głową i odetchnęła, wyraźnie odprężając się.

- Ciociu - uśmiechnąłem się do niej - skoro tak bardzo zależy ci, by ktoś przyprowadził swojego chłopaka, to ja to zrobię.

Otworzyła usta z niedowierzania i spojrzała na mnie zdziwiona. Lee tylko uśmiechnęła się. Ulżyło mi, chociaż ktoś stał po mojej stronie.

Odwróciłem się do mojej mamy z lekką obawą.

- Jestem gejem. Przepraszam, mamo.

Nie odezwała się, nic nie powiedziała. Odebrałem to za niedobry znak.

Zrezygnowany zwróciłem się do kuzynki.

- Możemy stąd iść? - zapytałem.

- Jasne.

Wyszliśmy na spacer. Nie odzywaliśmy się, do puki mój dom nie zniknął nam z oczu. Wtedy Lee rzuciła mi się na szyję uradowana i przytuliła mnie mocno.

- Powiedziałeś! - krzyknęła mi do ucha. - Przyznałeś się! Jestem z ciebie taka dumna!

Sam nie wiem, czy czułem się lepiej. Na razie byłem jeszcze w szoku. Chciałem w końcu powiedzieć to głośno, ale myślałem, że zrobię to w jakichś dogodniejszych okolicznościach. Może ulga przyjdzie później?...

Chodziliśmy tak chwilę po okolicy, rozmawiając o różnych rzeczach. W końcu przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz.

- Mama - powiedziałem niepewnie i spojrzałem w stronę Lee. - Powinienem odebrać?

Ona tylko wzruszyła ramionami, jakby mówiła ''Twój wybór.''

Wahałem się tak długo, że telefon w końcu umilkł. Nie zadzwoniła drugi raz. Zamiast tego przysłała mi SMS-a. Musiałem przeczytać go kilka razy, by upewnić się, że na pewno dobrze zrozumiałem jego treść.

To były zaledwie dwa krótkie zdania: ''Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Chcę go poznać.''

He (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz