Dzięki Lee jakoś udał mi się dogadać z Vincentem.
Chociaż czułem się trochę oszukany, kiedy poprosiła mnie o naprawę auta, a ja przyjechałem i zobaczyłem jej chłopaka. W pierwszym odruchu chciałem uciec, ale potem natychmiast zadzwoniłem do Lee. Powiedziała, że widzi mnie z okna i mam się nie wydurniać, cytując: ''ruszyć dupę, naprawić auto i się z nim dogadać.''
Odniosłem wrażenie, że wszystko dokładnie sobie zaplanowała.
Tak czy inaczej jakoś to wyszło.
- Chciałam podziękować za naprawę auta - zagadała w szkole Lee.
- Nie, naprawdę nie ma takiej... - zacząłem, ale uciszyła mnie gestem.
- Podziękowanie to tylko pretekst, żeby pogadać - sprostowała. - Niedługo mam urodziny i organizuję wypad do kina. Liczę na twoją obecność.
Raczej nie byłem z Lee na tyle blisko, raptem raz podwiozła mnie do domu i poprosiła o naprawę samochodu. Czyli to musi być kolejny podstęp...
- Przepraszam, ale nie...
- Chodzi o Vina.
- O Vincenta? - powtórzyłem zdziwiony.
W jej oczach zobaczyłem błysk satysfakcji, jakbym był rybą, która właśnie złapała się na haczyk.
- Tak - potwierdziła ze skinieniem głowy. - Widzisz, zapraszam tylko kilka najbliższych koleżanek i oczywiście Vina.
No jasne, przecież to jej chłopak.
- Więc Vin będzie jedynym chłopakiem - kontynuowała. Skrzyżowała ręce i spojrzała na mnie wyzywająco. - Chyba nie chcesz go skazać na wyłącznie damskie towarzystwo?
- Czyli mam tam iść, tylko po to, żeby Vincent miał z kim gadać?
Patrzyła na mnie jak na skończonego idiotę.
- Oczekujesz, że zaprzeczę?
Sam nie wiedziałem, czego oczekuję.
Z jednej strony Vincent przestał wydawać mi się taki straszny, a raczej mniej straszny niż na początku myślałem, ale z drugiej jakoś nie ciągnęło mnie do kontaktów z nim. Kiedy zobaczyłem go przy samochodzie Lee, o mało nie zemdlałem na samą myśl, że mam z nim porozmawiać
Dziewczyna chyba zauważyła moje opory.
- Słuchaj. - Położyła mi dłoń na ramieniu. - Powiem ci coś, ale nie waż się nikomu tego powtarzać - zagroziła mi palcem, a potem odetchnęła głęboko. - Ja chcę tylko, żeby Vin był szczęśliwy.
Nie wiem, dlaczego odniosłem wrażenie, że nie chodzi jej o te urodziny.
Co prawda nadal nie byłem do końca, przekonany co do tego pomysłu, ale Lee nie była typem osoby, której można odmówić.
- Co ci kupić? - zapytałem, poddając się.
I wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Lee rzuciła mi się na szyję i pocałowała mnie w policzek.
Byłem zbyt oszołomiony, żeby zareagować. Ale ktoś jednak zareagował.
- Lee! - Rozpoznałem ten głos. Wiedziałem, kto krzyczy.
Na jej miejscu od razu odskoczyłbym jak oparzony, ale ona tego nie zrobiła. Nie wyglądała na zbyt przejętą, nawet kiedy podszedł do nas Vincent.
- Musisz tak się do niego kleić? - zapytał z wyrzutem.
Lee spojrzała tylko na niego rozbawiona.
- Zazdrosny?
Wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale spojrzał na mnie i się rozmyślił. Złapał dziewczynę za rękę i ruszył z nią wzdłuż korytarza.
- Idziemy.
Znowu będzie na mnie wściekły, a przecież to nie była moja wina. Chyba jednak nie powinienem przychodzić na urodziny Lee.
_
Przyszedłem. Jestem pewien, że to był błąd. Ale jednak jestem. Lee przywitała się ze mną, a potem szybko wróciła do swojej nowej przyjaciółki. Miała chyba na imię Samantha...
- Jednak jesteś - odezwał się nagle Vincent, stając obok mnie.
Aż podskoczyłem. Nawet nie zauważyłem, kiedy do mnie podszedł. On skrada się jak kot!
- No - przytaknąłem, próbując się opanować. - Jestem...
Nim zdążyłem się rozmyślić, odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem mu w oczy. Trzeba było to sobie jakoś wyjaśnić, zanim znów zaczniemy się unikać.
- Słuchaj, jeśli chodzi o to, co wydarzyło się na korytarzu... - I tym momencie wyczerpała się cała moja odwaga. - Ja nie... Lee...
- W porządku - powiedział krótko.
Nie wyglądał na mocno przejętego tym, że jego dziewczynka kogoś pocałowała. Może nie był typem zazdrośnika, ale i tak wyglądał na podminowanego.
- Nie pocałowałbym jej - wypaliłem i od razu tego pożałowałem, bo uświadomiłem sobie jak to zabrzmiało. - Znaczy się... ona jest naprawdę świetną dziewczyną, ale przecież chodzi z to...
- Nieważne - przerwał mi tak napiętym tonem, że aż cofnąłem się o krok. - Lee wpada czasem na głupie pomysły. Nie zdziwiłbym się, gdyby zrobiła to tylko po to, żeby mnie sprowokować. A niech się całuje chociażby z każdą osobą napotkaną na ulicy. Co mnie to obchodzi?
- No wiesz co - mruknąłem. - Przecież to twoja...
- Dobra, dobra. Rozumiem. - Skrzyżował ręce na znak tego, że dyskusja skończona.
Spojrzałem w stronę Lee. Nadal gadała z dziewczynami, ale głównie skupiała się na nowej znajomej. Wciąż czekaliśmy na salę i zaczęło mi się już trochę dłużyć. Znowu zerknąłem na Vincenta. Raczej nie miał do mnie pretensji, o to co zrobiła jego dziewczyna. Czy nie miał pretensji do niej, nie byłem, aż taki pewien.
- Wiesz w ogóle, co to za film? - zapytałem go, bo cisza zaczęła mi dziwnie ciążyć.
- Wszystko byle nie romans - powiedział. - Byłem ostatnio z Lee i mam z tego złe doświadczenia.
Zaciekawiło mnie to, ale coś mi mówił, że nie powinienem pytać. Poza tym nie wiedziałem, że dałby się zaciągnąć do kina na romans. Taki chłopak to skarb.
- Ale co to za film? - powtórzyłem.
Vincent wyjął z kieszeni swój bilet, obejrzał go i schował z powrotem. Później zabrał ze stołu jakąś broszurkę.
- Proszę. - Podał mi ją.
- Dzięki.
Obejrzałem ją tylko pobieżnie, po czym mój wzrok znów utkwił w Lee i jej koleżankach. Wyglądało na to, że dobrze się bawią we własnym towarzystwie.
- Nieźle się poświęcasz, skoro miałeś tu być z samymi dziewczynami - zagadałem po chwili.
- Czy ja wiem? - Wzruszył ramionami. - Nie nazwałbym tego poświęceniem. Lubię ich towarzystwo.
- Wiadomo - prychnąłem. - Jaki chłopak nie chciałby być otoczony wianuszkiem dziewczyn? Zresztą ty i tak masz branie.
- One mnie akurat nie interesują.
CZYTASZ
He (BL)
Roman pour AdolescentsVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.