Planowałam miło spędzić ten wieczór z Samie... Ale nic nie poradzę, że martwię się o Vina. Doskonale wiem jaka to jest oferma w relacjach. Jestem pewna, że coś schrzani. I przez niego nie mogę się skupić na swojej dziewczynie.
- Jak myślisz? Dobrze się bawią? - zapytałam, po raz kolejny nawiązując do tego tematy.
- Na pewno - powtórzyła, już chyba trochę zirytowana. - A co, aż tak bardzo się martwisz?
- Może zadzwonię, co?
Samie zatrzymała od razu film na laptopie i spojrzała na mnie wymownie.
- Lee, skarbie, daj spokój. Chłopaki na pewno potrafią się sobą zająć.
Może i ma rację, ale nie zna Vina tak dobrze jak ja, a ja doskonale wiem, że sobie nie poradzi. Alex to zupełnie inna liga niż Sam.
- W normalnych okolicznościach bym się nie martwił, ale teraz Vin po prostu ucieka - powiedziałam, czując, że potrzebuje jakiegoś pretekstu, by przekonać Samie na swoją stronę.
- Jak to ''ucieka''? - zapytała zdzwiona.
Poczułam się usatysfakcjonowana tym, że tak szybko udało mi się ją zainteresować. Nie żebym uważała się za dobrą w manipulacji, ale nie da się ukryć, że jestem niezła.
Tylko że nie byłam pewna, czy powinnam mówić jej o relacjach Vina z jego ojcem. Wiem, że to drażliwy temat.
- No do domu przyjechał jego ojciec - powiedziałam w końcu.
- I Vin nie chce się z nim zobaczyć?
- On wręcz nie chce go znać - mruknęłam.
Samie myślała nad tym przez chwilę, ale chyba jednak postanowiła stanąć w obronię mojego kuzyna. Zdrajczyni.
- No dobra, rozumiem twoje obawy, ale Vin nie jest raczej typem robiącym nieprzemyślane rzeczy. - Jakoś mnie tym nie pocieszyła.
- No tak - przytaknęłam jej mimo wszystko - ale... wolę jednak zadzwonić.
Wyjęłam telefon i zaczęłam wybierać do niego numer.
- Rób jak chcesz - powiedziała, poddając się.
Wiedziała, że ze mną nie wygra. Słyszałam w jej głosie dezaprobatę, ale nie powstrzymało mnie to. Mój kuzyn szybko odebrał połączenie.
- Hej, Vin! Co tam? - odezwałam się radośnie.
- Dobrze, jutro wracamy - odpowiedział.
- A nie wolicie jeszcze zostać? - spytałam zaczepnie.
- Skąd taki pomysł? - Słyszałam, że nie jest zadowolony z tego na jaki temat wchodzimy. Zmieszał się.
Coś było na rzeczy, ale nie wiedziałam co. Pewnie po prostu dogadali się z Alexem, znaleźli wspólny język. Poza miastem na pewno było im łatwiej.
- Tak tylko - rzuciłam od niechcenia. Automatycznie wzruszyłam ramionami, choć wiedziałam, że on tego nie widzi. - Jak się bawicie?
- Dobrze.
- Bardzo dobrze. - Usłyszałam głos Alexa. - A co u was?
- Alex! - Rozległ się jakiś szelest. Podejrzewałam, że Vin właśnie odpycha od siebie chłopaka. - Możesz nie wtrącać się do rozmowy?
- W porządku, w porządku - uspokoiłam go. Przyznaje, że ucieszyło mnie, że się odezwał. - Jak tak samopoczucie, Alex?
- Rewelacyjnie - oznajmił na tyle głośno, by było go słychać w słuchawce.
Podejrzewałam, że w razie rozmowy Alex będzie okazywał swoją radość dużo bardziej niż Vin, ale żeby aż tak? Wcale nie brzmiał, jak ktoś wykorzystany po to, by zwiać z miasta. Chłopak miał być takim wyjściem awaryjnym, ale chyba niezbyt mu to przeszkadzało. Czyżby dostał coś w zamian?
Postanowiłam zaryzykować te tezę.
- Alex słyszę, że humorek dopisuje odkąd zaliczyłeś.
- Lee! - krzyknął zirytowany Vin.
Spojrzałam w stronę Samie, a ona posłała mi krytyczne spojrzenie. Skrzyżowała ręce i pokręciła głową z dezaprobatą.
- No wiesz - mruknęła.
Ja posłałam jej mój czarujący uśmiech, a ona tylko machnęła na mnie ręką. Wtedy wróciłam do rozmowy.
Podejrzewam, że i gdybym się myliła, i gdybym miała rację Vin zareagowałby tak samo, ale na początku zamilkł, zapewne zaskoczony moim pytaniem. Kto wie może nawet zrobił się czerwony ze wstydu.
Czyli trafiłam w dziesiątkę.
- Nie no, to dobrze, że nareszcie coś między wami zaskoczyło - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Kończę, na razie - oznajmił wzburzony.
- Pozdrów, Samie! - krzyknął jeszcze do słuchawki Alex, po czym Vin zakończył połączenie.
Odłożyłam telefon i wyciągnęłam się na łóżku, tuż koła dziewczyny.
- Rozłączył się. Co za bezczelność - powiedziałam, udając oburzoną.
Samie podparła się na łokciach i spojrzała na mnie z góry.
- Chłopaki dobrze się bawią. Bez powodu się martwiłaś - stwierdziła, bawiąc się kosmykami moich włosów. Pozwalałam jej na to, jej dotyk uspokajał mnie bardziej niż kogokolwiek na świecie.
- Przy Vinie zawsze jest powód do zmartwień - odparłam, patrząc na nią. - Ale chyba masz rację. Teraz niech ktoś inny się o niego martwi.
Uśmiechnęła się i mnie pocałowała, a ja odwzajemniłam ten gest.
CZYTASZ
He (BL)
Teen FictionVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.