Biegliśmy dobrą chwile. Nie wiem ile dokładnie minęło, ale oboje zatrzymaliśmy się z niezłą zadyszką. W ciemności łatwiej było się ukryć, ale wiedziałem, że Steven i jego ludzie nie odpuszczą nam tak łatwo. Nie po tym jak upokorzyła go Lee.
W szkole będzie za dużo osób, będących potencjalnymi świadkami. Niby nie znalazłoby się wiele osób, które chciałyby stanąć przeciwko nim, ale gdyby przegięli może kilku odważnych, by się znalazło. Pewnie dlatego woleli załatwić wszystko teraz.
- Biegniemy dalej? - zapytałem.
- Biegnąc, zwrócimy tylko na siebie uwagę - powiedziała, poprawiając kosmyk włosów. - Lepiej żebyśmy wyglądali na zwykłych spacerowiczów, a nie jakby gonił nas sam diabeł.
Zastanowiłem się moment. Najlepiej byłoby przeczekać i pobiec prosto do domów, ale wolałbym nie ryzykować, że doprowadzimy ich do naszego miejsca zamieszkania. Kto wie co może im strzelić do głowy.
- Rozdzielimy się - zadecydowałem. - Ja ich odciągnę, a ty leć do domu.
- Nie ma mowy, Vin! - sprzeciwiła się ostro. - Będzie siedmiu na jednego. Aż tak śpieszy ci się do tego szpitala?
- O to im chodzi - stwierdziłem. - Miejmy nadzieję, że bardziej chcą się zemścić na mnie niż na tobie.
- Vin, nie! - Złapała mnie za rękę, ale się jej wyrwałem.
- Nic mi nie będzie. Leć.
Nie odwracając się, pobiegłem w stronę, skąd uciekaliśmy przed naszymi prześladowcami.
_
Krzyki chłopaków dobiegły mnie szybciej niż sądziłem.
- Tam jest! Łapać go!
Od razu skręciłem w korytarz wąskich uliczek. Na ogół tędy nie biegałem, więc nawet nie wiedziałem, czy znajdę stąd jakieś wyjście, ale intuicja mnie nie zawiodła. Gorzej, że wciąż biegło za mną czterech chłopaków, chcących dostarczyć moją głowę Stevenowi.
Nie stanąłem do walki, bo nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać sytuacji, która już i tak wyglądała wyjątkowo kiepsko.
Chłopaki nie odpuszczali, ale zobaczyłem miejsce, gdzie mógłbym ich zgubić. Udało mi się przeskoczyć ogrodzenie między dwoma budynkami. Byłem przyzwyczajony do takich wyczynów, więc poszło mi to wyjątkowo łatwo. Oni natomiast chyba zauważyli, że nie pójdzie im to tak szybko jak mi.
Chwila triumfu nie trwała jednak długo. Została przerwana, kiedy jeden z nich wszedł do uliczki z drugiej strony. Musiał się domyślić co planuje i obiegł budynek. Chyba znał skądś te sztuczkę...
Mimo to spróbowałem się koło niego przedostać, ale złapał mnie i zatrzymał. Chciałem się wyrwać, ale wtedy jego kumple pokonali już ogrodzenie i oberwałem czymś w głowę.
Wszystko pociemniało mi przed oczami, a w uszach zabrzmiał uciążliwy pisk. Próbowałem coś jeszcze zrobić, ale następny cios pozbawił mnie przytomności.
_
Ocknąłem się jakiś czas później, gdy ktoś uderzył mnie w twarz. Postanowiłem zapamiętać sobie chłopaka w czarnych włosach. To on zatrzymał mnie do czasu, aż jego kumple pokonali ogrodzenie.
W momencie gdy chciałem się podnieść, dotarło do mnie, że mam związane ręce za plecami, prawdopodobnie były zaklejone taśmą.
- Dobra, chyba się obudził - oznajmił czarnowłosy chłopak.
- W porządku. - Klasnął w dłonie inny. - Zabieramy go. Dzwonił Steven, złapali tę małą zdzirę.
Szarpnąłem się, żeby uwolnić ręce, ale nic mi to nie dało. Poza tym, że chłopak chwilowo pełniący funkcję lidera zwrócił na niego uwagę.
CZYTASZ
He (BL)
Teen FictionVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.