Częściej rozmawiałem z Alexem, ale oprócz tego niewiele się zmieniło. Oczywiście chłopak nie odpuszczał tak łatwo. Skończyło się na tym, że mnie zmusił, żebyśmy spotkali się w sobotę. Powiedziałem mu, że muszę zrobić zakupy dla babci i możemy potem, ale on chyba się bał, że mu zwieje.
W zasadzie to wcale nie był taki głupi pomysł...
- Czemu uparłeś się, żeby jechać ze mną? - zapytałem, gdy dojeżdżaliśmy już na miejsce.
- Oj, nie narzekaj - mruknął, prowadząc samochód. - To chyba lepiej, że nie musisz tego wszystkiego taszczyć, nie?
- Taa...
Chyba wolałbym już iść sam pieszo. Nadal czułem się trochę niepewnie w jego towarzystwie. Na szczęście szybko dojechaliśmy na miejsce.
- To tutaj - oznajmiłem, a Alex zatrzymał auto. Już miałem wysiąść, gdy nagle coś mnie zastanowiło. Odwróciłem się w stronę chłopaka. - Zamierzasz iść ze mną?
- A nie mogę? - zdziwił się.
Zawahałem się. Niezbyt wiedziałem jak ubrać w słowa to, co chcę mu powiedzieć.
- Nie, tylko... Nie chciałbym, żeby moja babcia się dowiedziała... że... No wiesz.
On uśmiechnął się tylko ciepło.
- Spokojna głowa, ja nic nie powiem.
Chcąc, nie chcąc trochę mnie to uspokoiło. Wyciągnęliśmy siatki z tylnego siedzenia i ruszyliśmy w stronę domu. Pies z sąsiedniego domu jak zwykle ujadał. Mimowolnie obserwowałem jak w tej sytuacji zachowa się Alex, ale on w ogóle się tym nie przejął. Jego znacznie trudniej przestraszyć niż Sama.
Weszliśmy do środka. Tym razem babcia siedziała w swoim fotelu i oglądała telewizję.
- Przyniosłem ci zakupy - oświadczyłem zaraz po przywitaniu, pokazując jej siatki.
- Jak miło z twojej strony. - Uśmiechnęła się do mnie i od razu zwróciła uwagę na Alexa. - A ten młodzieniec?
- To kolega ze szkoły - wyjaśniłem szybko.
- Alex, miło mi - powiedział chłopak, posyłając jej swój czarujący uśmiech. Zaraz po tym zwrócił się do mnie. - Gdzie to zamieść?
- Do kuchni. - Wskazałem mu drogę.
Popatrzyłem za nim, jak znika w drugim pomieszczeniu.
- Co za miły chłopiec - odezwała się nagle babcia, a ja aż podskoczyłem.
Spojrzałem w jej stronę, ale nie wyglądało na to, by miała dodać coś jeszcze.
- Tak, bardzo miły - powiedziałem i już zamierzałem pójść do kuchni za Alexem, gdy nagle postanowiła się odezwać.
- Elizka też przyjdzie? Tak długo jej nie widziałam. - W jej głosie usłyszałem tęsknotę.
- Dobrze, powiem Lee, to znaczy Elizie - poprawiłem się szybko - żeby przyszła.
Lee chyba by mnie zabiła, gdyby to usłyszała. Nienawidzi gdy się do niej zwracać, ani jej pełnym imieniem, ani żadnym innym zdrobnieniem niż ''Lee''. Wyjątek robiła tylko przy mojej babci, choć pozwalała się tak nazywać tylko jej.
- A Elizka też przychodzi do staruszki? - zapytał Alex, gdy tylko pojawiłem się w kuchni.
Widziałem, że nie może powstrzymać się od śmiechu.
- Czasem - powiedziałem, zaczynając wypakowywać produkty z siatek. - Nie ma z tym problemu, mimo że to nie jej rodzina.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Starałem się unikać tematu mojej rodziny. Wiedziałem jak wygląda rodzinna sytuacja Alexa i nie drążyłem, licząc na to, że on zrobi to samo dla mnie.
Po chwili w drzwiach pojawiła się moja babcia. Sądziłem, że będzie chciała dołączyć do rozmowy, ale ona się nie odzywała.
- Babciu? Dobrze się czujesz? - zapytałam, trochę zaniepokojony.
Spojrzała na mnie tym zagubionym wzrokiem i już wiedziałem, że jej choroba znowu daje o sobie znać. Popatrzyła chwilę na zakupy, po czym zwróciła się do mnie.
- Walter, trzeba będzie kupić cukier. Skończył się.
- Dobrze. Kupię - odpowiedziałem, a ona wróciła do pokoju.
Czasem zdarzały się jej takie luki w pamięci, to nie było nic nadzwyczajnego. Teraz nie było jeszcze tak źle.
- ''Walter''? - powtórzył zdziwiony Alex, przyciszonym głosem.
- Mój tata - odparłem zrezygnowany. - Mieszkał jakiś czas z babcią, a teraz...
- Nie musisz mówić - powiedział szybko, za co byłem mu wdzięczny.
Wszyscy mi mówią jaki to jestem podobny do ojca. Miałem szczerą nadzieję, że tylko z wyglądy. Nie chciałem być taki jak on.
- Vin, tak się zastanawiam - odezwał się po chwili chłopak, a ja już wiedziałem, że coś kombinuje. - W sobotę jest spotkanie z autorką... nie pamiętam imienia, ale to ta, której książki mi ostatnio poleciłeś. Może pojechalibyśmy razem?
Pokazał mi informację o spotkaniu z autorem, które wyszukał w komórce. Wypadało w następną sobotę, ale żeby tam dotrzeć musielibyśmy jechać cały dzień.
- To dość daleko - stwierdziłem, chcąc go do tego jakoś zniechęcić.
- Mogę nas zawieźć - upierał się. - Co ty na to?
Coś tak czułem, że będzie naciskać. Alex potrafi być uparty, co już niejednokrotnie udowodnił.
- Zastanowię się, ale... - Nie wiedziałem, co mam wymyślić, żeby odpuścił. - Przepraszam, ale to chyba jeszcze nie ten etap - powiedziałem w końcu, poddając się.
- Jak długo to jeszcze nie będzie ''ten etap''? - zapytał, robiąc cudzysłów w powietrzu.
Potrzebowałem zająć czymś myśli. Pochowałem resztę produktów, unikając jego wzroku.
- Nie wiem - stwierdziłem, udając obojętny ton. - Mógłbyś dać mi czas?
- A ty mi jakąś jednoznaczną odpowiedź? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- A nie dostałeś jej już?
- Niezbyt - upierał się. Jego głos brzmiał na coraz bardzie poddenerwowany.
Miałem już dość tej rozmowy. Na szczęście wtedy babcia zaczęła coś do mnie mówić i musiałem do niej pójść.
- Alex, później - powiedziałem z naciskiem, chcąc opuścić kuchnię.
- Kiedy, później? - dopytał jeszcze.
- Po prostu. Później - powtórzyłem i wyszedłem.
CZYTASZ
He (BL)
Teen FictionVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.