Samuel starał się nie wchodzić mi w drogę. Ja sprzątałem i wychodziłem, a on chyba przychodził po mnie, sprawdzał wszystko i zamykał szkołę. A przynajmniej tak mi się wydaje, że to wyglądało, bo żaden nauczyciel, opiekun kółka, ani nikt inny nie skontaktował się ze mną, że coś jest nie tak.
Tak minął mi pierwszy tydzień zawieszenia.
Zawsze przychodziłem godzinę po zakończeniu lekcji. Czasem musiałem czekać do końca próby, czasem nie, ale przeważnie towarzystwa dotrzymywała mi Lee.
- Hej. - Podeszła do mnie, gdy wracałem już do domu.
- Co ty tu jeszcze robisz? - spytałem zdziwiony.
Rozmawialiśmy wcześniej, kiedy przyszedłem posprzątać. Zamieniliśmy parę zdań, a potem poszedłem na salę. Ona wróciła do domu, więc nie spodziewałem się zobaczyć ją teraz.
- Wyciągam cię na miasto - odparła z dumą.
- Nie mogę, mam szlaban - przypomniałem.
Mama nie wyznaczyła terminu jego końca, a była wtedy naprawdę wściekła, więc podejrzewam, że nie odzyskam komórki, nawet kiedy wrócę do szkoły.
- Coś na to poradzimy - stwierdziła, wyciągając telefon z kieszeni czarnej kurtki.
- Co ty... ? - zacząłem, ale uciszyła mnie gestem dłoni.
- Hej, ciociu! - zawołała, gdy się połączyła.
Zabawne. Na żonę swojego taty mówi po imieniu, ale do mojej mamy zawsze zwraca się per ciociu.
- Wpadłam na Vincenta, jak wracał ze szkoły, a akurat idę na zakupy. Może iść ze mną? Tak dla towarzystwa? - Słuchała przez chwile odpowiedzi. - Wiem, wiem. Ale on tak nie lubi zakupów, a należy mu się jakaś kara za tę głupią bójkę.
Już chciałem się odezwać, ale znowu powstrzymała mnie, machając ręką w moim kierunku.
- Też uważam, że to było skrajnie nieodpowiedzialne! - zawołała i przełożyła telefon z jednego ucha do drugiego. - No przecież coś mogło mu się stać. Jezu! On w ogóle nie myśli. Ci chłopacy byli strasznie silni, szybko wrócili na zajęcia. A jeśli chodzi o te zakupy! - dodała, jakby coś sobie nagle przypomniała, tak gwałtownie, że aż się wzdrygnąłem. - Aż głupio się przyznawać, ale chodzi głównie o to, by pomógł mi nosić torby. Widziałam ostatnio taką cudną sukienkę i kurtkę, która by do niej idealnie pasowała. Poza tym w centrum jest dzisiaj wyprzedaż, a mnie przydałaby się jakaś nowa bluzka. Może jeszcze znalazłyby się do tego jakieś fajne buty...
Aż głowa mnie od tego wszystkiego rozbolała, ale Lee w skupieniu słuchała mojej mamy po drugiej stronie połączenia, przytakując.
- Yhm. Yhm. Naprawdę?! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Tak, tak, do zobaczenia, ciociu! - Rozłączyła się i westchnęła ciężko. - Twoja mama to twarda sztuka. Wyhandlowałam, tylko dwie godziny.
Jak dla mnie, jeśli chodzi o zakupy to, to i tak za dużo.
- Zdążysz w tym czasie w ogóle przymierzyć pierwszą parę butów? - zakpiłem.
Lee spojrzała na mnie groźnie, chowając telefon.
- Oj, już nie bądź uszczypliwy. - Wzięła mnie pod rękę i ruszyliśmy wzdłuż chodnika. - Może pójdziemy do naszej kawiarni, co? Zakupy i tak zrobiłam wczoraj.
_
- No więc - mruknęła Lee, mieszając słomką swojego shake'a - Vin, co tam?
Ja wziąłem mrożoną kawę. Zamówienie przyniosła nam dziewczyna, która chodzi do nas do szkoły. Kolejny dowód na nasz rzekomy związek.
- Nic ciekawego - odpowiedziałem.
- Co z tym chłopakiem? - zapytała, biorąc łyka.
- Samuel mnie unika - oświadczyłem. - Gadaliśmy raz, pierwszego dnia. I to niezbyt długo, bo uciekł. Od tamtej pory nie przychodzi mnie nadzorować.
- Przecież musi - przypomniała.
- Podejrzewam, że się mijamy. Czeka, aż skończę, sprawdza, czy wszystko okej i po sprawie.
Nie skomentowała tego. Odchyliła się, tylko ze swoim kubkiem i zamyśliła nad czymś.
Pociągnąłem łyk kawy i wyjrzałem przez okno, przy którym siedzieliśmy. Na ulicach ruch już trochę się zmniejszył. Brakowało mi wyjść z domu, a przynajmniej takich, które nie kończyły się sprzątanie szkoły, więc byłem wdzięczny Lee, że mi to załatwiła, zamiast ciągać mnie po sklepach.
Podczas zawieszenia mój kontakt z ludźmi ze szkoły ograniczył się tylko do niej. I do Samuela, który przede mną ucieka.
- Jak się czujesz? - zapytała nagle Lee.
- Dobrze. - Nie za bardzo ogarnąłem, o co jej chodzi.
- Teraz - powiedziała. - A tak w ogóle?
Oderwałem wzrok od okna i spojrzałem na nią. Nie wyglądała, jakby żartowała.
- A, ee... też dobrze - odpowiedziałem z wahaniem. - Jest w porządku.
- Kłamca. - Zaśmiała się i wzięła łyk mojej kawy, po czy podsunęła mi swojego shake'a.
- Nie, dzięki. - Pokręciłem głową.
- Twoja strata - stwierdziła i znów napiła się ode mnie.
CZYTASZ
He (BL)
Teen FictionVincent często pakuje się w bójki, choć zdecydowanie nie jest duszą towarzystwa. Jako całe rzesze znajomych wystarczy mu Lee, ale było by miło, gdyby chłopak z młodszej klasy również poznał go bliżej.