16. Vincent

1.5K 106 76
                                    

Jak co tydzień w sobotę, robiłem zakupy dla babci. Była starszą kobietą i już nie dawała sobie rady z takimi czynnościami. Mama szukała jakiegoś dobrego domu opieki, ale na razie nie mogliśmy niczego znaleźć. Mi nie przeszkadzało to, że muszę do niej wpadać i jej pomagać. Nawet to lubiłem.

Byłem już prawie na miejscu, gdy usłyszałem znajomy głos.

- Hej.

Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem Samuela. Podjechał bliżej swoim rowerem i zatrzymał się tuż obok mnie.

- Hej - odparłem niechętnie. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, nie po tym jak powiedział, że podoba mu się ex Lee.

- Gdzie idziesz?

- Muszę zanieść zakupy babci.

Spojrzał na mnie zdziwiony. Po tych wszystkich bójkach, pewnie nie uważał mnie za dobrego wnuczka, który pomaga opiekować się babcią ale nie szkodzi. Nigdy nie zależało mi na opinii innych, więc czemu miałoby mi zależeć na jego? Albo raczej dlaczego mi na niej zależy?

- Pomóc ci? - zapytał i wskazał na zakupy. - To wygląda na ciężkie.

W sumie racja, faktycznie było ciężkie, a ja nie miałem już nic do stracenia. Wzruszyłem tylko ramionami i pomogłem mu zapakować wszystkie siatki do koszyka z przodu roweru.

Ruszyliśmy razem w stronę domu babci, nie rozmawialiśmy ze sobą po drodze, bo niby o czym?

Na miejscu poukładałem produkty na pułkach, a resztę odłożyłem do lodówki. Starsza kobieta spała, więc nie przeszkadzałem, tylko wyszedłem zostawiając jej na stole kartkę zapisaną wielkimi, wyraźnymi literami.

- Nadal tutaj? - spytałem, wychodząc przed dom i widząc nadal czekającego tam Samuela.

Tym razem to on wzruszył ramionami. To było aż dziwne, widzieć go takiego (w miarę) swobodnego w porównaniu z tym, co było na początku.

Ale czar szybko prysł, bo do płotu podbiegł pies sąsiadki babci, pitbull dokładniej. Oparł się o ogrodzenie i zaczął szczekać na chłopaka jak opętany. W pierwszej chwili Samuel tak się przestraszył, że odskoczył do tyłu i przewrócił rower.

Zacząłem się śmiać. Najwidoczniej ze strachu przede mną przestawił się na strach przed psami. Albo po prostu jest bardzo strachliwy.

- Z czego się śmiejesz? - zapytał obudzony, podnosząc swój pojazd.

- Coś mi się przypomniało - oznajmiłem.

Chłopak spojrzał na mnie pytająco, więc usiadłem na schodach przed wejściem i poklepałem miejsce obok siebie, pokazując mu, by zrobił to samo. Byłem ciekawy, czy usiądzie przy mnie czy nie. Ale jednak to zrobił, ulżyło mi.

- Nie masz się czego bać, Rex nie gryzie. Chce się tylko pobawić - powiedziałem, chcąc jakoś go uspokoić. - Kiedyś przyszedłem tu z Lee. Pies właśnie uciekł sąsiadce i pomogliśmy go złapać, co było dość trudne, bo Lee panicznie boi się psów. Do tego jednego się przekonała, ale początki były trudne, myślała, że ją ugryzie za każdym razem, kiedy się do niej zbliżył.

Wróciłem wspomnieniami do tamtej chwili. Zebrało mi się na śmiech. Mina Lee, gdy Rex do niej podbiegał była bezcenna.

Żal mi jej, że tak ciężko przechodzi rozstanie.

Spojrzałem na Samuela, wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Ciekawe nad czym? Już miałem o to pytać, ale on odezwał się pierwszy.

- Lee...

To jedno słowo wystarczyło, żebym wiedział, że ta rozmowa nie zapowiada się najlepiej.

- Co z nią? - westchnąłem, pytając.

 - Zerwaliście ze sobą, prawda? To dlatego, że jest lesbijką? - odważył się zapytać.

To pytanie wydawało mi się trochę nie na miejscu. Nie powinien pytać mnie o takie rzeczy. Poza tym skąd przyszło mu do głowy, że Lee jest lesbijką? I co ja mam mu teraz odpowiedzieć? To całkiem dobry moment, żeby zakończyć te całą farsę z naszym, rzekomym związkiem, ale jeśli przytaknę, w szkole rozniesie się, że Lee lubi dziewczyny, a i tak ma problemy ze Stevenem i nie chce dawać mu więcej pretekstów do dokuczania jej.

Samuel nawet przez przypadek, ale może się wygadać. To już chyba wolę, żeby wzięli na języki mnie zamiast niej...

Westchnąłem, podejmując ostateczną decyzję.

- Nie, dlatego, że ja jestem gejem. - I tak nie mogę tego ukrywać w nieskończoność.

Albo mi się wydawało, albo chłopak drgnął lekko na te słowa. Myślałem, że poznał mnie już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nic mu nie zrobię, ale może się pomyliłem.

Odwrócił się w moją stronę z niedowierzaniem w oczach.

- Tak. Jestem gejem - potwierdziłem, kiwając głową. - I... I cholernie mi się podobasz, Sam.

Teraz już nie tylko drgnął, ale i poderwał nie z miejsca jak oparzony. Czułem się, jakby właśnie mnie spoliczkował. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Jakiejś na pewno, ale nie takiej.

- To... To... Nie wiem, co powiedzieć... - Widziałem to zmieszanie w jego oczach, ale najbardziej przebijał się przez nie strach. Tylko nie mam pewności, czy bardziej bał się, że mnie zrani, czy że ja zranię jego za odpowiedź, której udzieli. - Vincent, przepraszam, ale ja jestem hetero...

- Wiem, nie martw się - odparłem, bo byłem na to przygotowany. - Już dawno sobie odpuściłem. Wiem, że nie będziemy razem. Niczego od ciebie nie chce.

Sam usiadł z powrotem obok mnie, milczeliśmy przez chwile. Nie chciałem nic mówić, chciałem, żeby to on coś powiedział. Cokolwiek.

- Nic nie zauważyłem. - Tego nie chciałem usłyszeć.

- Nie rozmawiajmy o tym, ok? - powiedziałem, proszącym tonem.

- Dzięki - odpowiedział, a w tego głosie słychać było ulgę.

Tego też nie chciałem słyszeć. Wszystko tylko nie to. Żadnej ulgi, żadnych podziękowań za to co właśnie się stało.

He (BL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz