3.

1K 66 41
                                    

Szykowałam się na imprezę. Założyłam swoje nowe kolczyki oraz sukienkę. Buty na grubszym korku oraz lekki makijaż. Włosy zakreciłam.

Poszłam do pokoju i przejrzałam się w lustrze. Było dobrze, nie było jakoś oszalamiająco ponieważ nie chciałam lepiej wyglądać od Hannah.

Zobaczyłam że na dworze czeka Jessy. Uśmiechnęłam się po czym sięgnęłam po torebkę, telefon i klucze od domu. Wyszłam z budynku zamykając go za sobą. Krótko się przywitałam z rudowłosą po czym wsiadłam na miejsce pasażera i zaczelysmy jechać do baru.

Jessy zaparkowała tuż przed barem. Wysiadłyśmy. Przez chwilę się zestresowałam jednak szybko mi to przeszło. Skierowałam się z przyjaciółką do środka.

Weszlsymy na wzrok skierował się na nas, szczególnie na mnie.

-Ivy?- usłyszałam głos Dana. Uśmiechnęłam się do nich.

-Ktoś mnie nie zapakował w ozdobny papier.- zaśmiałam się na co wszyscy się uśmiechneli i podeszli się przywitać. Również Hannah. Nie gadałam z nią dużo w ciągu tych 3 lat ale po całej akcji gdy byłam zeznawać złapałam z nią kontakt.

-Ciesze się że przyjechałaś.- powiedziała brunetką.

-Ja również, i wszystkiego najlepszego.- dziewczyna uśmiechnęła się.

-Dziękuję, chodź usiądź z nami.

Wraz z resztą udałam się do stolika. Zaczęła się rozmowa, opowiadalismy co się działo.u nas przez te 3 lata. Udało mi się również pogadać z Philem który mi podziękował za wyciągnięcie z więzienia. Zeznania które złożyłam oraz dowody dowodziły na to że jest nie winny. W trybie natuchamistowym został wypuszczony i nie musiał mieć żadnej rozprawy.

Po czasie przyniósł nam drinki oraz ciasto. Spiewaliśmy, tanczylismy do muzyki, piliśmy ile się dało. Bynajmniej inni pili. Ja jednak chciałam zostać wystarczająco trzeźwa.

Po skończonej chyba już 30 piosence postanowiłam usiąść bo nogi zaczęły mnie już boleć.

Sięgnęłam do torebki po telefon aby sprawdzić godzinę. Była już prawie 2 w nocy.

Spojrzałam na przyjaciół którzy byli pijani Ale tańczyli na parkiecie. Zaśmiałam się. Brakowało mi takiej zabawy.

Wstałam i szepnęłam do Cleo którą była też jeszcze w miarę trzeźwa że na chwilę idę się przewietrzyć. Wzięłam torebkę i wyszłam na dwór. Spojrzałam na ciemne niebo. Odetchnęłam świeżym powietrzem. Usiadłam na ławce niedaleko baru.

Do moich oczu znów napłynęły łzy. Jednak szybko się ich pozbyłam gdy poczułam rękę na ramieniu.

Spojrzałam za siebie a tam zobaczyłam Hannah.

-Hej, mogę się dosiąść?- spytała.

-Pewnie.- uśmiechnęłam się do niej.

Usiadła obok mnie a pomiędzy nami zastała cisza, jednak nie na długo.

-Wiem że jest Ci ciężko. Uwierz mi że ja też za nim tęsknię.- powiedziała. Uśmiechnęłam się smutno.- Jake na pewno nie chciałby abyś po nim rozpaczała aż do śmierci. Chciałby abyś zaczęła żyć na nowo.

-Nie ważne co by chciał aby się stało, ja nie potrafię..- łzy zaczęły spływać po moim policzku.- Ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Minęły 3 lata A ja wciąż go kocham, wciąż płacze za nim tak jakby to wszystko działo się wczoraj. Próbowałam iść dalej. Chciałam być z kimś w związku Ale to nie jest wykonalne.

-Czy jesteś pewna że to on Ciebie powstrzymuje?- spytała A ja spojrzałam na nią pytająco.- Masz jakieś zdjęcia lub coś co ci o nim przypomina?- spytała A ja spuściłam wzrok.- Ivy, chyba najwyższy czas to usunąć. Wiem że to jest ciężkie ale powinnaś iść dalej.

-Obiecał że nic nas nie rozdzieli, że na to nie pozwoli...

-Ivy, z żywiołami nie da się walczyć zwłaszcza gdy jest się w takim miejscu. Nie ma szans aby udało mu się.. przetrwać.

-Potrzebuje jeszcze trochę czasu. Muszę...jakoś się z nim pożegnać. Wiem że gdybym ja tam poszła skończyło by się to inaczej. Richy by nie podpalił kopalni A poddałby się policji. Ty byś również spokojnie wróciła. A on...byłby dalej z nami.

-Nie obwiniaj się za to.- powiedziała.

Nabrałam powietrza po czym wstałam otarłam twarz. Spojrzałam na nią tak jakby nic się nie stało.

-Wracajmy już.- powiedziałam, brunetka nic nie odpowiedziała a ruszyła za mną.

Impreza trwała tak jeszcze z półtorej godziny. Każdy postanowił wynająć taxi i wrócić do swoich domów. Ja postanowiłam jednak wrócić sama na piechotę.

Założyłam słuchawki i puściłam muzykę. Nuciłam sobie pod nosem rozmyślając o słowach Hannah. Miała rację, to oczywiste że miała bo każdy miałby rację mówiąc to samo co ona. Ale to nie ona straciła miłość życia na zawsze. Nie ona musiała się uporać z tym co ja. Zwłaszcza że wina jest po mojej stronie. Porywaczem był Richy, on...gdybym to ja się tam pojawiła na pewno by nie podpalił kopalni.

To wszystko mnie tam frustrowało. Winiłam się o to 3 lata i dalej nie potrafię przestać.

Nagle z zamyśleń wyrwała mnie osoba która trąciłam. Wyjęłam słuchawki z uszu i się obrocilam przodem do osoby.

-Patrz jak łazisz gówniaro!- krzyknął mężczyzna. Nie zdążyłam nic zrobić ponieważ ten podniósł rękę z zamiarem uderzenia mnie.

Jedyna moja reakcja to zamknięcie oczu. Czekałam na uderzenie jednak tego nie zrobił. Otworzyłam więc oczy aby zobaczyć co się stało. Widziałam przerażoną twarz mężczyzny którego traciłam, jego rękę trzymał ktoś za mną.

Osobą stojącą za mną przeszła obok mnie, złapała mężczyznę za koszulkę i popchała na ścianę budynku który był nieopodal.

-Spróbuj jeszcze raz podnieść na nią rękę to przysięgam że będziesz błagał aby ktoś wezwał pomocy.- usłyszałam niski głos który spowodował u mnie ciarki. Był dość straszny. Sam mężczyzna który mnie uratował był wysoki, conajmniej o głowę lub półtorej wyższy ode mnie.

-Dobrze, dobrze..przepraszam.- powiedział wystrasozny. Tamten to puścił a mężczyzna który chciał mnie uderzyć uciekł.

Po chwili ten obrócił się do mnie przodem i do mnie podszedł. Jednak zatrzymał odległość.

-Nie powinnaś była iść do domu o tej godzinie sama. Dlaczego poszłaś A nie zadzwoniłaś jak inni po taxówke?- pytal z zarzutami a ja nie rozumiałam o co mu chodzi.

-Ale...

-Ivy...- powiedział A w jego głosie był smutek. Miał czarne włosy i kaptur na głowie. Był cały ubrany na czarno. Moje oczy się zaszkliły i od razu zaczęły uwalniać się łzy.

-Nie.- powiedziałam łamiącym się głosem.- Jake...

The End.../Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz