4.

1.1K 62 25
                                    

Łzy spływały mi coraz bardziej po twarzy. Bez wahania podbiegłam do niego i go przytuliłam.

-Ja myślałam...tam byli federalni...kopalnia się paliła..Ja..- poczułam jego rękę na mojej głowie.

-Przepraszam.- wyszeptal.- Wybacz mi że nie odezwałem się.- powiedział blagajacym głosem.- Oni mnie złapali, obiecałem że nie pozwolę nas rozdzielić.

-Jake. Jesteś tu.- zaśmiałam się z radości przez łzy.- Ty żyjesz.- gdy to powiedziałam poczułam jak jego mięśnie się spinają.

-Myślałaś że nie żyje?- spytał odsuwając mnie na tyle aby spojrzeć mi w twarz.

-Tak, Alan powiedział że federalni nikogo nie złapali. Twoja śmierć była jedyną opcją. Byłeś za blisko miejsca pożaru...

-Tak bardzo Ciebie przepraszam. Mam nadzieję że kiedyś mi zdołasz wybaczyć.- Tak samo przepraszał gdy jego prześladowcy próbowali namierzyć moją lokalizację.

-Nie, nie musisz o to prosić. Wybaczam Ci, najważniejsze że tu jesteś.- powiedziałam A moich łez było powoli coraz mniej.- Tylko to się dla mnie liczy.- uśmiechnęłam się do niego.- Że żyjesz.

Uśmiech na jego twarzy również się pojawił. Widziałam jego troskę oraz strach.

-Ale, skoro Ciebie złapali.. Dlaczego teraz tu jesteś?

-Powiem tobie to gdzie indziej. Nie możemy o tym tutaj rozmawiać.- powiedział po czym złapał mnie za rękę. Cofneliśmy się kawałek po czym stanęliśmy przy aucie. Jake otworzył drzwi dla mnie, wsiadłam do niego co po chwili zrobił i on.

-Jake?- spojrzałam na niego.- Mamy gdzie jechać? Znaczy...inaczej, czy masz gdzie zamieszkać na ten czas?- spytałam.

-Nie, nie koniecznie.

Spojrzałam na tylne siedzenie jego auta. Wszystko było jasne. Uśmiechnęłam się smutno.

-Pojedziemy do mnie. Pokierować Ciebie?

-Nie, nie trzeba.- powiedział. Poklikał coś w telefonie po czym przyczepił go do stojaka i zaczął jechać. Zaśmiałam się w duchu, przez te 3 lata musiałam trochę zapomnieć że jest hakerem.

Wciąż nie mogę uwierzyć że on żyje. Że jest teraz obok mnie, na wyciągnięcie ręki.

W końcu, pierwszy raz po 3 latach zaznałam spokoju. Odetchnęłam i oparłam głowę o oparcie.

-Nie wiesz nawet jak bardzo twoja obecność mi pomogła.- powiedziałam szeptem. Spojrzałam na Jake'a, jego twarz wyrażała radość Ale też poczucie winy w tym samym czasie.

Dotarliśmy na miejsce, poszłam otworzyć bramę na podwórko aby Jake mógł schować auto w środku.

Gdy wjechał zamknęłam bramę. Obrocilam się aby do niego pójść jednak on już stał obok mnie.

-Chodź.- powiedziałam z uśmiechem, pociągnęłam to za rękę do drzwi, otworzyłam je.

Poszłam szybko się jedynie przebrać bo jednak sukienka była już nie wygodna.

Wróciłam w dresie, mój makijaż był trochę rozmazany Ale nie miałam teraz czasu aby się to pozbyć.

Jake siedział na kanapie. Postanowiłam zrobić coś ciepłego do picia. Postawiłam na kakao.

Gdy było gotowe postawiłam kubki na stolik po czym usiadłam obok niego.

-No więc, Jake. Muszę wiedzieć co się stało.- powiedziałam.

-Najlepiej od początku?- spytał z uśmiechem.

-Najlepiej od początku.- odpowiedziałam.

-W momencie gdy skończyłem z Tobą pisać...- przerwał na chwilę. Naszymi ostatnimi słowami było wyznanie miłości.- Postanowiłem od razu się stamtąd wydostać. Nie mogłem pójść przy Grimrock bo tam była policja z czasem również pożar, oraz federalni. Jak się okazało miałem tylko 2 wyjścia. Pójść tak jak przyszedłem albo szukać innego wyjścia. Postanowiłem więc że pójdę inną drogą. Nie mogłem ryzykować że wrócę A oni będą na mnie czekali. Jednak myliłem się.- powiedział spuszczajac.- Zbyt pewnie się poczułem, ale..twoja odpowiedź dodała mi dużo odwagi. Dała mi nadzieję że uda mi się uciec, dla Ciebie. Jednak oni czekali. Nie zdążyłam nawet znaleźć nowej drogi. Starałem się im wyrwać jednak ciężko było mi walczyć z 4 mężczyznami. Zabrali mnie.- powiedział.- W dni po tym wszystkim siedziałem i myślałem jedynie o mojej obietnicy. O tym że mieliśmy się spotkać. Pragnąłem wiedzieć co wtedy robisz...co ogólnie robiłaś przez te 3 lata.- westchnął.- Tydzień temu w końcu wdrożyłem mój plan. Udało mi się uciec i zabrać większość moich rzeczy. Nie wiem ile udało im się przeswietlić. Jednak znów wróciłam do życia takiego jak 3 lata wcześniej. Podczas tego tygodnia szykowałem ochronę dla siebie. Oraz sposobu aby się..Z Tobą spotkać.- uśmiechnęłam się słabo.- Gdy Jessy do Ciebie zadzwoniła wiedziałem że to moja szansa. W końcu spotkać Ciebie po 3 latach. Spełnić obietnice której wtedy nie udało mi się dotrzymać.

Jake przyglądał mi się, oczekiwał na reakcję.

Położyłam swoją rękę na jego.

-Przez 3 lata starałam się jakoś z tym wszystkim żyć. Pogodzić się z twoją fałszywą śmiercią. Starałem się z kimś być aby zapomnieć jednak...po prostu nie potrafiłam. Coś mnie odciągało od nich.- zaśmiałam się pod nosem.- Możliwe że twój duch zazdrości to robił.- powiedziałam szeptem.

Nie zaprzeczył, spuścił głowę i się zaśmiał. Pierwszy raz po 3 latach zaznałam spokoju.

-W każdym razie pierwszy rok nie był jednym z najlepszych. Ciężko było mi to przejść Ale jednak mi się udało. Później starałam się jakoś z tym żyć przez te 2 lata. Czasem nawet mi się zdarzało mówić do Ciebie tak jakbyś mnie słyszał.- zaśmiałam się smutno.

-Nie mam zamiaru Ciebie opuścić, już nigdy. Ale chce coś wiedzieć.

-Oczywiście, o co chodzi?- spytałam.

-Czy..nadal chcesz tego..- podał mi mój telefon A na nim konwersacja. Dotyczyła życia z nim. Uśmiechnęłam się.

-Moja odpowiedź się nie zmieniła, to znaczy że tak.- uśmiechnęłam się.- Po tych latach gdy Ciebie odzyskałam, pójdę za Tobą wszędzie.- przybliżyłam się i go przytuliłam. Poczułam ucisk na plecach. Był silny.

-Moje uczucia do Ciebie się nie zmieniły, wzmocniły się. Nie chciałem dawać tobie takiego życia bo uznałem je za zniszczone życie. Jednak jeśli chcesz być przy mnie, sprawiasz że takie życie staje się znacznie barwniejsze. Jesteś najważniejsza. I chce to powiedzieć jeszcze raz.- powiedział. Pociągnął mnie do siebie. Usiadłam na jego kolanach.-Kocham Ciebie Ivy.

-Ja Ciebie też kocham Jake.

The End.../Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz