5.

965 53 22
                                    

Obudziłam się przez promienie słońca które dawały mi prosto w oczy. Zasłoniłam ręką miejsce w ktorym słońce mi przeszkadzało. Wstałam, zobaczyłam że jestem dalej w dresach w których byłam w nocy.

Spojrzałam po pokoju jednak nie widziałam nigdzie Jake'a. Postanowiłam więc to poszukać gdzie indziej. Jak się okazało był w salonie. A dokładniej to spał.

Uśmiechnęłam się. Wzięłam kołdrę z pokoju po czym wróciłam do niego i go przykryłam. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić kawę.

Nagle usłyszałam płukanie do drzwi. Schyliłam lekko głowę i spojrzałam na Jake'a. Na szczęście dalej spał. Pobiegłam po cichaczu do drzwi. Założyłam na szybko buty i wyszłam przed drzwi. Tam zobaczyłam Jessy.

-Dziewczyno! Mam kaca Ale musiałam przyjść bo nie odpisujesz od kiedy zaczęliśmy się zbierać wszyscy do domu.- powiedziała zła.

-Wybacz, po prostu zapomniałam.

- Czemu stoimy na dworze?- spytała.

-Jest, ładna pogoda.- powiedziałam.

-Glowa mi zaraz pęknie.- powiedziała na co się zaśmiałam.

-Powinnaś wrócić do domu i się położyć.- zaśmiałam się.

-Tak, ale, mogłabyś dać mi szklankę wody. Nie wiem czy dojdę taki kawał bez niej.- Pomachałam głową na boki z rozbawienia.

-Tak, już daje.- zatrzymałam się. Poczułam się głupio że ją zostawię za drzwiami. Postanowiłam więc ja wpuścić.- Chodź do środka. Ale prozę, bądź cicho.- poprosiłam ją.

-Dobrze, ale czemu?- dopytywała.

-Długa historia.-powiedziałampo czym poszłam do kuchni. Obrocilam się aby spojrzeć na dziewczynę która szła za mną. Jej oczy były jak monety gdy zobaczyła Jake'a śpiącego.

Podeszła do mnie.

-Ivy, kto to jest?- spytała szeptem.

-Nie powiem Ci teraz Jessy. Dopiero jak przejdzie Ci kac.

-Ale...no dobrze.- zgodziła się. Dałam jej wodę. Wypiła całą na raz po czym się szybko ulotniła.

Westchnęłam po czym wróciłam do swojej kawy. Podeszłam do stolika, zabrałam z niebo kubki po wczorajszym kakao. Gdy odstawiłam je na blat w kuchni przypomniała mi się sytuacja z nocy.

Dotknęłam opuszkami swoje usta. Uśmiechnęłam się. Te pocałunki upewniły mnie że to wszystko było prawdziwe. Obrocilam się tyłem do blatu o ktory sie chwile pozniej Oparłam. Przyglądałam sie kanapie na której spał Jake.

Gdy mówią o książkach z bajki mają na myśli przyszłego króla na białym rumaku który wyciągnie Ciebie ze złego życia lub uratuje.
Ja natomiast mogę powiedzieć że Jake jest ich przeciwieństwem, przynajmniej w połowie. Wciąga mnie w swoje życie jednak mi to nie przeszkadza. Nie przybył na białym koniu i nie jest przyszłym królem.

Jest hakerem poszukiwanym przez rząd który uciekł od nich tylko i wyłącznie dla mnie bo tak samo jak ja nie potrafił beze mnie żyć. Wciąga mnie w życie gdzie będę musiała się ukrywać z nim. Ale czy to źle? Jeśli to kocham, dba o mnie. Nie robię nic złego. Nie popełniłam przestępstwa, to coś jak częste wycieczki Ale trzeba się ukrywać. Od teraz gdy znów uciekł rząd ponownie zwróci oczy na mnie. A bycie razem jest dla nas bezpieczniejsze. Nie będziemy się martwić o siebie nawzajem.

Uśmiechnęłam się. On był jedynym czego potrzebowałam w życiu.

Po jakimś czasie przestałam rozmyślać, postanowiłam zrobić śniadanie. A inaczej mam na myśli gofry. Ich zapach może być lepszą pobudką niż ta normalna gdy potzrąsasz czy nawet jak mnie budzono krzykiem.

Włączyłam gofrownice aby się nagrzewała A w tym czasie robiłam ciasto.

Gotowe nalałam na gofrownice, oparłam się o blat który był za mną i czekałam aż będzie gotowe.

Gofry się zrobiły po 8 minutach, wyciągnęłam je po czym nalałam kolejne.

Gdy poczułam ręce owijające się wokół mojej talii po czym ciało za sobą, wiedzialam że moja pobudka się udała. Obróciłam głowę w bok gdzie chwilę wcześniej na moim ramieniu Jake oparł swoją głowę.

Uśmiechnęłam się widząc kątem oka że chłopak wciąż jest śpiący.

-Było dalej spać, gdyby było gotowe obudzilabym Ciebie.- powiedziałam.

-Zapach nie dał mi spać.- wymruczał.- Z resztą, i tak powinienem już dawno wstać.- dodał.

-Przyznaj że dawno nie spałeś tak długo.- chłopak spojrzał na zegarek który miał na ręce.

-Mhm...I nie działa mi to na dobre, czuje się wykończony.

-Idź się połóż A ja zaraz przyniosę jedzenie.- chłopak bez wahania pocałował mnie w policzek po czym mnie puścił i wrócił do salonu.

Gdy nowe gofry były już gotowe wyciągnęłam je po czym nalałam ostatnia porcję.
Podzieliłam na 2 talerze po 2 gofry. Nałożyłam na nie bitą śmietanę oraz owoce które wcześniej przygotowałam. Później wzięłam je do rąk i zaniosłam do salonu.

Jake znów spał na co się zaśmiałam pod nosem. Położyłam talerze na stoliku przed kanapą. Podeszłam do chłopaka i go poglaskałam po głowie.

-Jake?- oczy chłopaka się lekko otworzyły.- Chcesz dalej spać czy zjesz?- zaśmiałam się. Chłopak podniósł się do siadu po czym wziął talerz ze stolika. Pociągnął mnie do siebie i pocałował.

-Dziekuje.- powiedział na co się uśmiechnęłam. Wzięłam swój talerz i usiadłam obok niego.

-Jessy wie poniekąd że tu jesteś. Nie zdziwię się jak niedługo tu wróci aby się dowiedzieć kim jesteś.- zaprzestałam jedzenia.- Nie mówiłam jej, nie wiem czy chcesz aby wiedziała. Zapewne wtedy powie reszcie.

-Powinienem chyba się z nimi spotkać. Ale...

- Nie wiesz jak zareagują.- dokończyłam za niego, on tylko skimnął głową na to że mam rację.

- Nie ważne co by się stało, wiesz że będę obok.- uśmiechnęłam się.

-Dziekuje, zgoda Ale powiemy im dopiero jutro. Dziś miałaś iść na komisariat.

-O cholera, zapomniałam.- powiedziałam i zlapałam za telefon.- Ale mam jeszcze czas.- powiedziałam spokojniej.- Zostaniesz tutaj?- spytałam.

-Niestety nie mogę z Tobą pojechać na komisariat.- skimnęłam głową.

-Jeśli chcesz rozpakuj się.- uśmiechnęłam się kończąc jedzenie. Wstałam odnieść talerz do kuchni później poszłam się przyszykować.

Weszłam do salonu aby pożegnać się z Jake'em, gdy mnie zauważył podszedł do mnie i podał mi kluczyki od samochodu.

-Nie jedź taxi. Nie wiesz na kogo trafisz, wolę żebyś pojechała autem.

-Do tej pory nie jeździłam bo nie mam swojego.- spojrzałam na Jake'a.-Jesteś  pewien że mogę?- spytałam dla upewnienia się. Chłopak jedynie skimnął głową.

-Wole abyś pojechała moim niż taxi.- Wzięłam od niego kluczyki jednak zanim skierowałam się do wyjścia.

-Czy federalni..oni znają..?

-Nie, nie martw się o to.- podszedł do mnie i przytulił się.- Ale proszę uważaj na siebie.- powiedział.

-Zawsze uważam.- uśmiechnęłam się do niego, pocałowałam to w policzek po czym wyszłam z domu i udałam się na komisariat.

The End.../Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz