7.

940 53 17
                                        

-Gdybym wiedział o tym wszystkim wcześniej na pewno wdrożył bym mój plan znacznie szybciej. Abyś nie musiała tyle cierpieć.

-Nie, najważniejsze że jesteś teraz.- uśmiechnęłam się, podniosłam głowę w górę aby na niego spojrzeć. Jego niebieskie oczy były cudowne. Wręcz się w nich zatopiłam.

Położyłam rękę na jego karku co byłoby dość ciężkie gdyby się nie schylił. Jego ręce były owinięte na mojej talii. Przyciągnęłam go do siebie po czym pocałowałam. Czułam się jak w siódmym niebie. Szanse na znalezienie tego jedynego były na prawdę niskie. Jednak ja jestem w tej części którym się udało.

Oparłam się o ścianę, Jake położył obie ręce na moich policzkach. Oparł czoło o moje.

-Kocham Ciebie.- uśmiechnęłam się na te słowa.

-Ja Ciebie też kocham, Jake. Zawsze będę.

I wtedy nagle na telefon przyszła mi wiadomość. Jake zamknął na chwilę oczy, po chwili je jednak otworzył i odsunął się ode mnie. Odepchnęłam się od ściany i podeszłam do kanapy na której leżał telefon.

Na nim była wiadomość od Jessy.

J: Mam nadzieję że jesteś gotowa aby mi powiedzieć kim on jest.🤨

I: Jutro, jutro każdy z was się dowie.

J: Co?

I: Jessy, zobaczysz wtedy.

J: Ale...no dobrze 😩
Trzymam Cię za słowo 😒

Zanim odstawiłam telefon przeszłam szybko na starą grupę z wszystkimi.

I: Chciałabym abyśmy się spotkali...

Spojrzałam na Jake'a.

-Gdzie byśmy się spotkali?- spytałam. Jake się chwili zastanowił.

-Najlepiej by było gdyby tutaj przyszli.- powiedział. Skimnęłam głową.

I: Chciałabym abyście wszyscy, łącznie z Hannah przyszli dziś do mnie. Najlepiej o 15.

T: Co się dzieje?

I: Muszę wam coś powiedzieć.

C: Co takiego?

I: Dowiecie się jak przyjedziecie. Znacie adres prawda?

D: Tak.

I: Więc widzimy się u mnie o 16.

Odstawiłam telefon nie mówiąc nic więcej.

Spojrzałam na Jake'a.

-Dziwnie się czuje.- powiedział.

-Dlaczego?- spytałam marszcząc brwi.

-Nie..Nie jestem częścią grupy. Nigdy nie chciałem żeby się dowiedzieli jak wyglądam. Żebyś Ty wiedziała też nie chciałem, kiedyś.

-Ale nawet Lilly i Hannah?- spytałam zmartwiona.

-Najbardziej one. One, widziałaś Lilly. Nie potrafi zaczekać i dać komuś wytłumaczyć. Weźmie się za swoje i nie da się tego zmienić póki sama nie zobaczy jak jest. Hannah..sam Nie wiem.

-Bedzie dobrze, powiedziałam że gdy dojdzie do takiego momentu będę przy tobie.- skimnął głową.- A teraz, chyba trzeba zrobić coś do jedzenia.- zaśmiałam się. Spojrzałam w stronę kuchni po czym zagryzłam policzki od wewnątrz.- Chyba znów muszę pożyczyć auto. Muszę pojechać zrobić jakieś zakupy bo tutaj nie mam nic oprócz mąki, cukru i takich rzeczy.

-Wydaje mi się że mogę pojechać z Tobą.- uśmiechnęłam się szeroko.

-Naprawdę?- ponownie skimnął głową.- No to szykuj się.- powiedziałam zadowolona. Jake poszedł do pokoju.

Gdy wrócił miał na sobie czarną bluzę z kapturem oraz maske założoną. Wyszliśmy z domu. Ja otworzyłam bramę A Jake w tym czasie wyjeżdżał. Zamknęłam ją i miałam iść do auta gdy nagle usłyszałam kogoś wołającego moje imię.

Obróciłam się do głosu jednak od razu zamarłam.

-R-Richy...- odsunęłam się od niego. Wyglądał...jak wtedy Ale też nie. Miał w niektórych miejscach blizny.

-Ivy..- chciał podejść jednak w tym momencie Jake znikąd zjawił się obok, położył rękę na jego klatce piersiowej. Widziałam w jego oczach mord, był wściekły.

Richy spojrzał na mnie po czym na Jake'a. Uśmiechnął się.

-Widzę że jednak się spotkaliscie.- powiedział.- Myślałem że będziesz się bał z nią spotkać, nie widziales ile federalnych pojawilo sie przy każdym wyjściu z kopalni?- Richy mówił tak do Jake'a jakby chciał to sprowokować. Niestety chyba pierwszy raz komuś się udało.

Widziałam jak się spina. Nerwy zaczeły przejmować kontrole.

-Jake, proszę odejdź od niego.- poprosiłam. Stal jeszcze chwilę przy Richy'm Ale później w końcu się wycofał i stanął centralnie za mną.

-Myślałam że umarłeś.- zaczęłam gdy oboje się odrobine uspokoili.- Nie wiedziałam...- przerwałam.

-Wyciągneli mnie że tak powiem w ostatniej chwili. 2 razy w szpitalu mnie tracili. Później gdy wyzdrowiałem wystarczająco, trafiłem do więzienia.

-I mam rozumieć że Ciebie wypuścili?

-Tak, zarzuty nie były duże, zwłaszcza że doszli do tego iż Amy popełniła samobójstwo.

-Mhm.- mruknęłam.- Wiesz, musimy już iść.- powiedziałam i chciałam wycofać Jake w stronę auta.

-Dalej się ukrywasz i narażasz Ivy na niebezpieczeństwo?- spytał.

Jake zacisnął ręce w pięści i zaczął się do niego wracać.

-Jake, Jake.- powiedziałam szybko i w ostatniej chwili złapałam go za rękę.

-Po co go prowokujesz?!- spytałam wkurzona.- Co się z Tobą stało? To nie jest ten sam Richy.- powiedziałam zawiedziona.

Ledwo udało mi się odciągnąć Jake'a.

Richy więcej już nic nie powiedział. Jake ruszył w stronę najbliższego sklepu.

Spojrzałam na niego, widziałam jak zaciska ręce na kierownicy.

-Jake?- chłopak kątem oka na mnie spojrzał.- Dałeś się strasznie szybko sprowokować. Nigdy się tak nie działo. Z wyjątkiem..

-Gdy Thomas chciał abyś pojechała do kopalni. Wiedziałem że się bałaś. Byłaś przerażona. A on zaczął robić coś takiego.- westchnął.- Jeśli chodzi o wszystko inne jestem w stanie przyjąć to spokojnie. Ale gdy ktoś mówi coś złego o tobie, zmusza Ciebie do czegoś czy tak jak Richy. Po prostu nie potrafię tego opanować.- uśmiechnęłam się.

Położyłam swoją rękę na podłokietnik. Jake po chwili położył swoją na mojej po czym złączyły je.

W sklepie brałam jedynie to co było mi potrzebne.

Widziałam jak dziewczyny po bokach patrzą na nas, a konkretniej to na Jake'a. Cieszyły się i szeptały coś do siebie.

Ignorowałam to, bynajmniej próbowałam.

Nagle poczułam jak Jake splata nasze ręce. Uśmiechnęłam się pod nosem aby nikt nie zobaczył. Ale miny innych dziewczyn po prostu mnie bawiły.

Po powrocie do domu zrobiłam wraz z Jake'em obiad. Bynajmniej próbował mi pomóc.

Zjedliśmy i przyszykowaliśmy się na przyjście reszty.

The End.../Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz