15.

665 39 11
                                    

-Ivy, wstawaj!- usłyszałam krzyk Jake'a z innego pomieszczenia. Wstałam jak opażona nie wiedząc co się dzieje. Nie było jego laptopa. Torby z ciuchami też nie było. To mogło tylko jedno oznaczać.

Szybko wybiegłam do przed pokoju, dopiero chwilę później pożałowałam tak szybkiego wstawiania. Złapałam się drzwi, przed oczami robiło mi się kompletnie ciemno, zaczęła mnie boleć głowa oraz oczy. Mimo otwartych oczu nic nie widziałam. Nogi zrobiły mi się jak z waty, w przeciągu sekundy zaczęłam się chwiać tracąc równowagę.

-Ej ej ej.- usłyszałam głos przed sobą, Jake złapał mnie w ostatniej chwili.- Wszystko dobrze, Ivy?- położył rękę na mój policzek. Po kilku sekundach zaczęłam spowrotem widzieć jednak nogi wciąż miałam jak z waty.

Złapałam się za głowę.

-Ivy, co się dzieje?- usłyszałam ponownie zmartwiony głos bruneta.

-Nic, już jest dobrze.- uśmiechnęłam się.

-Jesteś cała blada.- pokiwałam głową na boki.- Już wszystko okej.- uśmiechnęłam się.- Co się dzieje?- spytałam odwracając temat.

-Znów nas namieżyli, poniekąd. Wiedzą w jakim mieście jesteśmy ale nie gdzie dokładnie przebywamy. Więc musimy stąd szybko wybyć.- powiedział pośpiesznie.

Skimnęłam głową, założyłam na siebie bluzę którą zostawił mi na wierzchu, nałożyłam buty. Sprawdziłam czy wszystko na pewno jest zabrane po czym wyszliśmy. Jake szybko oddał klucze po czym wybyliśmy.

Drogą wyglądała tak samo jak poprzednia, jednak tum razem Jake spoglądał na mnie często.

-Na pewno wszystko dobrze?- spytał kolejny raz w ciągu godziny. Uśmiechnęłam się blado.

-Tak, na pewno.- zaśmiałam się.- Głowa mnie trochę boli.

-Chcesz abym się zatrzymał? Lub żebyśmy pojechali do lekarza?- spytał zmartwionym głosem.

-Nie, to tylko bóle głowy, nie umrę od tego.

Jake zrobił zniesmaczoną mine, mogłam się domyślić że ma dla mnie jakąś teorię co się ze mną może dziać.

Po jakimś czasie się już jako tako uspokoił, nie pytał już, jednak spoglądał na mnie co jakiś czas.

Musiałam go dość mocno wystraszyć tym, z resztą nie dziwię się nawet, omal nie zemdlałam.

Usłyszałam lekkie ledwo słyszalne stukanie, spojrzałam w stronę bruneta. Uderzał palcami o kierownicę, rozglądał się co jakiś czas na boki.

Pochyliłam się, wzięłam jedną rękę z kierownicy, splotłam nasze ręce, to spowodowało że momentalnie przestał pukać w kierownice.

Oparłam głowę o szybę po czym zasnęłam.

-Rano wyglądało to na prawdę źle. Zrobiła się cała blada. Jak widać ma teraz wory pod oczami mimo że śpi od kilku godzin. Rano omal nie zemdlała.

Otworzyłam oczy, było to znacznie cięższe niż myślałam. Spojrzałam na Jake'a oraz jakiegoś mężczyznę.

-Co się dzieje?- ledwo wydusiłam słowa.

-Aby się tego dowiedzieć muszę panią zbadać.- spojrzałam na Jake'a, zmarszczyłam brwi.

-Ivy.- usiadł przede mną i złapał mnie za rękę.- Jesteś cała blada jak kreda, masz wory pod oczami. Gdy byliśmy na miejscu nie mogłem Ciebie nawet obudzić.

Złożyłam usta w cienką linię. Spojrzałam na lekarza, skimnęłam głową zgadzając się aby mnie zbadał.

Po jakimś czasie lekarz westchnął.

-Czy miałaś może ostatnio sytuację gdzie przemokłaś lub coś Ciebie przewiało?- spytał poważnym tonem.

Spojrzałam na bruneta nie przypominając sobie takiego momentu.

-Był, była na balkonie, zaczęło padać i było bardzo zimno. Ale stała tam może z 5/10 minut.- powiedział zmartwiony.

-Czasem tyle właśnie wystarczy. Ma Pani gorączkę, 39 stopni temperatury. Jest zdecydowanie za wysoka. Można spróbować zbić to okładem, można jednak też zabrać ją od razu do szpitala.

-Jeśli się pogorszy to natychmiastowo się tam znajdziemy.- zapewnił niebieskooki. Doktor skimnął głową, wpakował swoje rzeczy i wyszedł.

Jake wrócił wzrokiem na mnie. Złapał mnie za rękę po czym opuszkiem przejeżdżał po mojej skórze.

-Nie możesz przebywać w tym samym pomieszczeniu, zaraz Ciebie to samo dopadnie.- ledwo wymusiłam. Nie miałam siły nawet na mówienie.

-Mam nadzwyczajną odporność, nie bój się, nic mi się nie stanie.- uśmiechnął się smutno do mnie.

-Nie możemy tutaj zostać. Musisz mnie odwieźć do domu. Nie wiemy kiedy wyzdrowieje, a to będzie dla Ciebie zbyt niebezpieczne.- Jake spojrzał na mnie jakbym conajmniej oszalała.

-Jeśli Ciebie zostawię w domu, nie będziesz miała opieki, będziesz w większym niebezpieczeństwie niż ja bo będą Ciebie też namierzać. Nie zostawię Ciebie.- oburzył się. Wstał i wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałam jak zamyka drzwi od naszego ,,mieszkania".

Westchnęłam I opuściła głowę na poduszkę.

Zaraz wróci, jest tylko trochę zły.- mówiłam sama do siebie w myślach.- Nie powinnam tego mówić, ale miałam rację, i on o tym wie. Mi że dlatego się tam wkurzył? Zdaje sobie sprawę z tego że mam rację A prawda boli.- spojrzałam w stronę drzwi od pokoju w którym leżałam.- Jeśli wróci A jego decyzja będzie taka jak chciałam aby była to muszę się jakoś przygotować. Spakować swoje rzeczy.- spróbowałam się podnieść jednak na marne. Czułam się źle na tyle aby odjeło mi wszystkie siły.

Zrezygnowana opadłam spowrotem na łóżko, wlepiłam wzrok w sufit.

Dlaczego to musi być takie trudne? Dlaczego wszystko nam przeszkadza? Czy to jest jakaś próba, sprawdzają ile damy radę, co jeśli będzie coraz gorzej. Obawiam się że znając moje szczęście, lepiej być nie może..

The End.../Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz