9. Błąd.

6.1K 304 12
                                    

Wyszłam z szatni, zarzucając na ramie plecak. Skierowałam się do recepcji, mając w dupie to, że zdjęłam już perukę. Jak raz wyjdę bez niej, nic się nie stanie. Caleb od razu mnie zauważył i dyskretnie się rozejrzał, aby sprawdzić, czy nigdzie nie ma szefa.

- Ty chyba chcesz, aby wyjebał cię w trybie natychmiastowym. - Powiedział poważnie, celując we mnie palcem. Przewróciłam oczami z rozbawieniem.

- Dramatyzujesz. - Pachnęłam lekceważąco ręką, na co prychnął, wracając wzrokiem do komputera.

- Jak już jesteśmy przy temacie Cullena, to szukał cię. - Odparł od niechcenia, ale dało się wyczuć zmartwienie w jego głosie. - Prosił, żebym jak cię zobaczę, powiedział, abyś poszła do jego gabinetu. - Sprostował, spoglądając na mnie ukradkiem. Westchnęłam ciężko i poklepałam go po ramieniu, w geście pożegnania, po czym skierowałam się ku pomieszczeniu, gdzie pracuje Dean. Zapukałam, a następnie chwyciłam klamkę i weszłam bez czekania. Mężczyzna siedział za biurkiem, ze spojrzeniem wlepionym w papiery na blacie. Gdy mnie usłyszał, uniósł głowę, marszcząc czoło.

- Szukałeś mnie. - Mój głos przepełniała niechęć. Nie chciałam tu być, tylko wrócić do domu.

- Tak, dobrze, że przyszłaś. - Podniósł się, odpychając się rękoma od stołu. Okrążył go, a następnie oparł się o niego tyłem, krzyżując nogi i ręce. - W sobotę jest impreza i brakuje mi kelnerki. Chciałbym, abyś przyszła. - Wyjaśnił, przyglądając mi się poważnie. Czułam, że w powietrzu unosi się napięcie. Było ono spowodowane sytuacją sprzed paru dni. Mimo iż jego wyraz twarzy był kamienny, potrafiłam z niego wyczytać pewną niepewność.

- Nie mogę. - Odparłam, nie odrywając wzroku od ciemnych tęczówek, w których wykryłam irytację.

- Jeśli masz problem o tamto, to sobie daruj i nie zachowuj się jak dziecko. - Zaczął, ale mu przerwałam, robiąc krok w jego stronę i unosząc rękę, w geście, aby się zamknął.

- Nie wszystko się kręci wokół ciebie Dean. - Zaakcentowałam chłodno jego imię, na co jego brew nieznacznie drgnęła ku górze. - Mam już plany i nie mogę ich przełożyć, a poza tym dawałeś sobie radę przed tym, jak tu zaczęłam pracować, więc teraz też sobie poradzisz. - Wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Rozumiem.

I to tyle? Taka jest jego reakcja? Żadnych chamskich tekstów i niepotrzebnych komentarzy? Jest chory czy co? Może spadła na niego cegła i ma uraz głowy?

Wpatrywaliśmy się w siebie beznamiętnie, czekając, aż ktoś powie coś jeszcze, ale nic takiego nie nadeszło. Oboje milczeliśmy, jakby wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa miało nas skrzywdzić.

- Jeśli to wszystko, chciałabym wrócić do domu. - Rzuciłam, a następnie się odwróciłam. Gdy chwyciłam za klamkę, w końcu się odezwał.

- Czemu fiolet? - Spytał cichym głosem. Zmarszczyłam brwi, ale nadal stałam do niego tyłem. Zadał mi już to pytanie, ale nie odpowiedziałam na nie. Odwróciłam się i na niego spojrzałam. Przyglądał mi się zaciekawiony, nadal opierając się o biurko.

- Jest dla mnie ważny i kojarzy mi się ze szczęściem. - Wzruszyłam beznamiętnie ramionami. Nie skłamałam, ale nie wchodziłam w szczegóły.

- Jest taki mroczny. - Stwierdził, wędrując wzrokiem po moich włosach. Uniosłam prawy kącik w rozbawieniu. Faktycznie były ciemne i intensywne, jednak nie bez powodu wybrałam taki kolor.

- Każdy z nas ma w sobie jakiś mrok. - Zauważyłam, stając przodem do drzwi. Otworzyłam je, po czym zerknęłam na niego przez ramię. - Do wiedzenia, Panie Allard. - Pożegnałam się, wychodząc. Zamknęłam za sobą, po czym oparłam się o drewno, łapiąc w palce kosmyk włosów. Spojrzałam na nie, a na moje usta wpłynął uśmiech. Fiolet był moim wszystkim, każdą cząsteczką mnie.

Housekeeper [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz