Wygrałam ostatnie nutki piosenki na gitarze, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, klikając w ekran telefonu, aby się podświetlił. Niedziela, godzina dziewiętnasta, a komuś się najwyraźniej nudzi. Westchnęłam z irytacją, podnosząc się z łóżka i odkładając instrument na kołdrę. Na boso podreptałam do wejścia, zaciskając gumkę na włosach. Przekręciłam zamek, łapiąc za klamkę, po czym ja nacisnęłam. Uchyliłam drzwi, spoglądając przez szparę. Nie potrafiłam ukryć zaskoczenia, widząc w progu mojego mieszkania Deana.
- Co ty tutaj robisz? - Spytałam, gdy oparł się o framugę, pchając dłońmi drewno, aby móc lepiej mnie widzieć.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - Oparł z zadowolonym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Wybrałeś świetną godzinę. - Prychnęłam, przewracając oczami. Zrobiłam mu miejsce w drzwiach i gestem ręki go zaprosiłam. Bez wahania wszedł do środka. Zamknęłam za nim, po czym bez słowa ruszyłam do sypialni. Słyszałam za sobą kroki szatyna. - Nie spodziewałam się gości, więc nie oczekuj cudów. - Zaznaczyłam, siadając na łóżku, biorąc gitarę do ręki.
- Grasz? - Zaciekawił się, siadając na skraju łoża.
- Nie, ale gram głupa z instrumentem w ręku. - Stwierdziłam sarkastycznie, spoglądają na niego wymownie. Przewrócił oczami, opierając się ręką o pościel. - Po co przyszedłeś? - Spytałam, przejeżdżając palcami po strunach.
- Przyszedłem wdrożyć naszą umowę w życie. - Odruchowo uniosłam głowę, wybałuszając oczy. Przesłyszało mi się, czy naprawdę to powiedział? Wpatrywaliśmy się w siebie w kompletnej ciszy.
- Ale że teraz? - Wydukałam, a następnie zagryzłam wnętrze policzka. Męskie wargi opuścił cichy śmiech.
- Nie, najpierw mi zagrasz. - Oznajmił z cwanym uśmiechem. Uniosłam prowokacyjnie brwi, widząc, dokąd to zmierza.
- Dyktujemy warunki? - Spytałam głosem pełnym znudzenia. - Rzuć dwadzieścia dolarów i mogę zagrać. - Oczywiście żartowałam, ale ton strun głosowych nie zdradzał tego. Mężczyzna spojrzał na mnie, upewniając się, czy to nie żart, ale nic nie powiedziałam. Westchnął ciężko w geście rezygnacji z jakiejkolwiek dyskusji.
Ułożyłam instrument wygodnie na skrzyżowanych nogach w siadzie tureckim, po czym wygrałam pierwsze nutki piosenki Seleny Gomez Kill em with kindness. Cicho pod nosem nuciłam, a wzrok utkwiłam w strunach gitary. Czułam, jak mężczyzna mi się przygląda, ale milczał.
- We're running out of time, chasing our lies. Everyday a small piece of you dies. Always somebody, you're willing to fight, to be right. - Zaśpiewałam cichy głosem, odważając się spojrzeć mu w oczy. Wzrok miał zamglony, jakby odleciał gdzieś daleko myślami. Nie odrywał ode mnie spojrzenia i jak też nie potrafiłam. Umilkłam, ale palce nadal grały melodię. Nie skupiałam się na niej, więc nawet nie wiem, czy dobrze grałam. Miałam to w dupie, teraz liczyły się te czarne, nieprzeniknione tęczówki.
Nagle nastała cisza i zorientowałam się, że przestałam grać. Otrząsnęłam się z letargu i on wrócił na ziemię. Sięgnął do kieszeni czarnych spodni i wyjął z nich skórzany portfel. Wyciągnął banknot dwudziestodolarowy i położył go przede mną. Zachichotałam, odpychając pieniądz w jego stronę.
- Żartowałam. - Rzuciłam rozbawiona, odstawiając gitarę i opierając ją o szafę. Zanim zdążyłam się do niego odwrócić, poczułam na biodrach męskie dłonie i automatycznie się spięłam.
- A ja nie. - Wychrypiał, odwracając mnie twarzą do siebie, po czym przyparł mnie do drzwi szafy. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, co ma na myśli. Zanim zdążyłam, coś z siebie wydusić, przywarł do mnie ustami. Pisnęłam zaskoczona, ale jego wargi stłumiły dźwięk. Odwzajemniłam pieszczotę, nie pozwalając mu nade mną dominować, choć jego język miał inny plan.
CZYTASZ
Housekeeper [18+]
Roman d'amourNie istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsze, co poczujemy to pożądanie od pierwszego spojrzenia. Miłość to poetyckie określenie pożądania, lecz to mroczna siła, której nie da się oponować.