Ze snu wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Ziewnęłam, po czym z jękiem przewróciłam się na łóżku, szukając na oślep komórki. Gdy w końcu wleciała w moją dłoń, uchyliłam nieznacznie powieki, spoglądając na ekran. Cyferki na wyświetlaczu wskazywały kilka minut przed ósmą. Dźwięk uderzania w drewno się powtórzył, więc zwlekłam się z kanapy. Na boso skierowałam się do przedpokoju. Przetarłam twarz dłonią, chwytając za klamkę.
- Dzień dobry śpiochu. - Zmarszczyłam zdezorientowana brwi, patrząc, jak Sophie wchodzi do środka. Oniemiała zamknęłam za nią drzwi.
- Co ty tu robisz? - Spytałam, przeczesując palcami poplątane włosy. Ruszyłam za nią do kuchni, gdzie położyła na stole zakupy.
- Powiedziałaś, że masz wolne dzisiaj, więc nie mogłam odpuścić okazji spotkania się z tobą. Poprosiłam szefa, abym dziś nie musiała przychodzić do pracy i się zgodził. - Wyjaśniła, rozpakowując siatkę. Na blacie pojawiły się dwie butelki wina. Na ten widok pokręciłam bezradnie głową.
- Cieszę się, że cię widzę, ale mogłaś przyjechać trochę później. - Stwierdziłam, podchodząc do ekspresu. Wcisnęłam przycisk, a urządzenie wydało z siebie cichy dźwięk. Sięgnęłam do szafki po kubek i spojrzałam pytająco na dziewczynę, a ona rzuciłam, że też chce. - To, co masz za plany? - Zaciekawiłam się, opierając o szafki i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Może zakupy? - Zaproponowała z wyczuwalną ekscytacją w głosie. Zmrużyłam oczy, unosząc prowokacyjnie kącik ust do góry, wiedząc, co chodzi jej po głowie. - Jakieś wyjście do klubu. - Powiedziała niepewnie, ale widziałam po minie kobiety, że próbuje mnie złamać.
- Mam iść jutro do pracy i ty też. - Zauważyłam, biorąc naczynie z kawą, a następnie dolałam mleka.
- Przecież nie będziemy tam balować do piątej rano. - Prychnęła i podeszła do mnie. Zabrała mi kubek, po czym się z niego napiła. Uniosłam zaskoczona brwi, patrząc, jak delektuje się moim napojem. - Czy ty kiedykolwiek byłaś w klubie? - Spytała, przyglądając mi się uważnie. Przewróciłam oczami.
- Zdarzyło mi się, gdzieś wyjść. - Wzruszyłam ramionami beznamiętnie, biorąc drugą kawę i upiłam łyk. Brunetka wpatrywała się we mnie nieprzekonana. - Dobrze wiesz, że nie miałam na takie rzeczy czasu. - Oburzyłam się, gdy jej wzrok przybrał na intensywności. Uderzyłam dłonią w udo.
- To teraz masz szansę. - Odparła, siadając przy stole. - Znalazłaś czas na pieprzenie się z szefem, to i zajdziesz go na imprezę ze mną. - Stwierdziła, wzruszając obojętnie barkami. Ramiona mi opady na jej porównaniu. - Nie patrz tak na mnie. Obiecałaś mamie, że zaczniesz korzystać z życia, więc to zrób. - Powiedziała z powagą. Westchnęłam ciężko, przyznając jej w myślach rację. Miałam mieć nowy początek i będę się jego trzymać. Zero starego życia.
- Dobra. - Odpuściłam, przewracając oczami. Sophie podniosła się i zaklaskała podekscytowana. Pokręciłam głową rozbawiona.
- To czas na zakupy! - Wykrzyknęła, chcąc już wyjść z pomieszczenia.
- Jadłaś śniadanie? Ja nie i jestem cholernie głodna, więc jeśli mogłabyś opuścić z tonu, byłabym wdzięczna. - Zawołałam, gdy zniknęła mi z pola widzenia. Po chwili znów ją ujrzałam w progu kuchni, a na jej twarzy malował się głupi uśmieszek.
- Zjemy na mieście. - Powiedziała to, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Wzniosłam oczy do sufitu, żałując, że wzięłam to wolne. - Nie marudź, tylko się zbieraj. - Pogoniła mnie gestem ręki.
- Boże zlituj się nade mną i daj mi chwile wytchnienia. - Ułożyłam dłonie do modlitwy. Brunetka nagle zacisnęła palce na moim nadgarstku i pociągnęła mnie w kierunku sypialni. Otworzyła szafę i zaczęła ją przeglądać. Usiadłam na łóżku, a potem jak kłoda opadłam na nie, wpatrując się w sufit.
CZYTASZ
Housekeeper [18+]
RomanceNie istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsze, co poczujemy to pożądanie od pierwszego spojrzenia. Miłość to poetyckie określenie pożądania, lecz to mroczna siła, której nie da się oponować.