5. Pożądanie i pokusa.

7.5K 308 22
                                    

Weszłam do kawiarni, wyjmując słuchawki z uszu. Mój wzrok od razu poleciał na szatynkę, która stała za ladą, wpatrując się w coś, co leżało na blacie. Dzwoneczek przy drzwiach zasygnalizował, że weszłam, więc dziewczyna od razu na mnie spojrzała. Widząc mnie, uśmiechnęła się szeroko. Podeszłam do niej i się przywitałam.

– Twój kolor włosów jest taki unikatowy, że rozpoznałabym cię z kilometra. – Powiedziała żartobliwie, na co zachichotałam. – Dla ciebie to, co zawsze? – Zapytała, biorąc kubek i zapisując na nim moje imię. Przytaknęłam, opierając się bokiem o blat. – Już robię. – Rzuciła, odwracając się do ekspresu. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i zaczęłam przeglądać Instagrama, czekając na swoje zamówienie.

Po chwili odsunęłam się, widząc, że ktoś podchodzi. Chloe od razu podeszła do lady, spoglądając na klienta.

– Co dla pana? – Spytała z tym swoim serdecznym uśmiechem.

– Mocha. – Automatycznie przeszedł mnie dreszcz na ten poważny ton głosu. Bez problemu mogłam rozpoznać, do kogo należy. Czułam na sobie wzrok, więc uniosłam głowę. Napotkałam niemal czarne tęczówki, które się wpatrywały we mnie beznamiętnie. Przez chwile zastanawiałam się, czy naprawdę tu stoi i czy nie mam zwidów. Jednak po kilku mrugnięciach, nadal tutaj był.

– Juliet. – Usłyszałam głos szatynki. Spojrzałam na nią dalej zszokowana. Przyglądała mi się pytająco, wyciągając w moim kierunku kawę. Otrząsnęłam się z letargu, wyciągając z tylnej kieszeni spodni portfel.

– Ile płacę? – Spytałam, grzebiąc w portfelu.

– Pięć dolarów. – Odpowiedziała niespokojnym głosem. Wyjęłam banknot. Gdy położyłam odpowiednią kwotę na blacie, napotkałam jej zmartwione spojrzenie. Nic nie zareagowałam, wzięłam tylko kubek i ruszyłam do wyjścia. Gdy poranne powietrze zderzyło się z moimi rozgrzanymi policzkami, wypuściłam głośno powietrze z płuc.

– Hej. – Doszedł do mnie głos gdzieś za mną. Spojrzałam przez ramie na kamienny wyraz szatyna, który podszedł do mnie, popijając kofeinę.

– Hej. – Przywitałam się niepewnie, spoglądając na niego wnikliwie. – Coś się stało? – Spytałam spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Pokręcił przecząco głową.

– Musiałoby się coś stać, abym mógł się z tobą przywitać? – Zadał pytanie z rozbawieniem, nie spuszczając ze mnie ciemnych tęczówek. Wzruszyłam obojętnie ramionami.

– Z tobą nigdy nic nie wiadomo. – Odparłam z cichym śmiechem i na chwile też się uśmiechnął, ale szybko przybrał beznamiętną minę.

– Racja. - Wyszeptał pod nosem. – Podwieźć cię? – Zaproponował. Otworzyłam w szoku usta. Widziałam, że sam nie wierzył, że to powiedział, ale starał się to ukryć pod maską obojętności.

– Jeśli w ten sposób chcesz mnie przeprosić za ostatnią sytuację...

– Nie mam zamiaru cię przepraszać za tamto. – Odparł pewnie, na co wytrzeszczyłam oczy. – Jeśli mam być szczery, nie cofnąłbym tego. – Wzruszył ramionami niewzruszony. Patrzyłam na niego zaskoczona. Czy mówił na poważnie? Nie, na pewno się przesłyszałam. Dlaczego miałby mi coś takiego powiedzieć?

– Co? – To słowo samo wypadło z moich ust. Zaśmiał się cicho, na moją reakcję.

– To, co słyszałaś. Jedziesz ze mną do pracy? – Ponowił pytanie. Oblizałam nerwowo wargi, zastanawiając się, czy to dobry pomysł. Miałabym jechać z szefem do hotelu? To jest trochę niedorzeczne i nie na miejscu. Zwłaszcza po ostatniej sytuacji. – Jaka decyzja? – Dopytywał. Co mi tak właściwie szkodzi? Raczej nie jest seryjnym mordercą. Oby... Ponaglał mnie głos z głowy.

Housekeeper [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz