1. Listy

4.4K 41 19
                                    

      "Moja droga Auroro. Dziś mija 5 lat, od kiedy Bóg postanowił mi zabrać Cię do siebie. 5 lat od kiedy muszę radzić sobie bez mojej najukochańszej siostry. Od kiedy pamiętam, każdy dzień spędzałyśmy razem. Byłaś mi najbliższa. Codziennie zastanawiam się, jak by było, gdybyś dalej była z nami. Gdybym mogła usiąść obok Ciebie i opowiedzieć Ci o każdym najmniejszym problemie a w ostatnich dniach jest ich coraz więcej. Rodzice kładą na mnie coraz większy nacisk, a Violet, jak zawsze nie pomaga. Na szczęście, Alex wspiera mnie na co dzień, zresztą on też nie ma tu łatwo. Oni nigdy nie odpuszczają. Nigdy nie mogą zrezygnować. I zawsze musi być tak, jak oni chcą. Tęsknię za tobą Auroro. I kocham Cię najmocniej na świecie. Pamiętaj o tym proszę. Mam nadzieję, że jesteś moim aniołkiem i pilnujesz mnie w tym okropnym świecie. Jeszcze się spotkamy" 

 Ostatni raz popatrzyłam na kartkę, papieru na której napisałam list. Złożyłam go w pół i schowałam do niebieskiego pudełeczka, gdzie trzymałam resztę listów do Aurory. Pamiętam dokładnie dzień, w którym zmarła, mimo, że obie byłyśmy jeszcze tak naprawdę dziećmi. Dzień ten był dniem, kiedy moje serce pokruszyło się na tysiące malutkich kawałeczków. Do tej pory czuję, że nie do końca udało mi się załatać dziury w nim. Mój brat, Alex próbowałam posklejać je przez pięć lat, zupełnie, jakby układał puzzle. Właściwie to dzięki niemu potrafię czerpać jakąkolwiek radość z życia. Choć nie nazwałabym się szczęśliwym człowiekiem, bo w jaki sposób można być szczęśliwym, kiedy jedyny, kto potrafi Cię zrozumieć to twój brat i dwójka przyjaciół? Jak można być szczęśliwym, gdy nosisz na sobie bagaż odpowiedzialności za reputację swojej rodziny? Gdybym mogła odstawiłabym ten bagaż przy pierwszym lepszym przystanku w moim życiu. Chciałabym nie wiedzieć, jak to jest, gdy każdy patrzy się na twój ruch i czeka na potknięcie. Gdzie każdy analizuje twój najmniejszy błąd. Moi rodzice zawsze głownie skupiali się na sobie, a jedyne, co interesowało ich w życiu moim, czy mojego rodzeństwa to sukcesy i to jaką drogę obierzemy. Ojciec chciał wychować nas na godnych spadkobierców firmy ale ja nie chciałam tkwić w tym ich zakłamanym świecie. 

  Świecie, w którym każdy tylko czeka, aż upadniesz. 

  Chowając niebieskie pudełeczko pod łóżko usłyszałam ciche pukanie do drzwi, podniosłam się z podłogi.

-Proszę.

  Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam moją matkę która była ubrana jak zazwyczaj elegancko. 

-Jesteś gotowa?- zapytała blondynka.

-Psychicznie czy fizycznie?- mruknęłam ironicznie. 

-Roselind- westchnęła kobieta, robiąc krok w przód-Pytam czy już jesteś gotowa i to chyba oczywiste, że chodzi mi o gotowość fizyczną.

-Dla mnie nie takie oczywiste.

-Psychikę masz wyćwiczoną dziecko. W końcu jesteś Walkerem. My jesteśmy silni- powiedziała unosząc się dumą.

  Zastanawiałam się, czy sama wierzyła w to, co mówiła. Walkerowie wcale nie są silni, w gruncie rzeczy to tylko pozory i kłamstwa. Właśnie tak od dziecka uczono mnie życia. Babcia zawsze powtarzała, że kłamstwo nie jest dobre, chyba że, chodzi o dobro rodziny. Wtedy jak najbardziej możemy nagiąć trochę prawdy.

-W takim razie, jeśli interesuje Cię gotowość fizyczna, to tak. Jestem gotowa- mruknęłam pod nosem.

-Wspaniale- na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech- Limuzyna będzie po was za 5 minut. 

-A ty nie jedziesz?- zapytałam zdziwiona. 

-Mam kilka projektów do skończenia. Ale będę trzymać kciuki. 

Change meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz