13. Będę przy tobie

1.2K 21 1
                                    


   Od kiedy kilka dni temu wypuścili mnie ze szpitala, czuję się jakbym nie potrafiła zrobić nic sama. Chciałabym sama wstać i zrobić sobie śniadanie, czy chociaż kubek hebarty gdy mam na to ochotę. Ale robili to za mnie moi bliscy, mówiąc, że powinnam odpoczywać. Sammie wprowadziła się do mnie i śpi ze mną w moim łóżku, chociaż mogłaby spać w pokoju gościnnym, to woli być ze mną cały czas i nie odstępować mnie nawet na chwilę. Gdy moja przyjaciółka jest w szkole, a Alex w pracy, zajmuje się mną Dylan, który przyjeżdża kiedy tylko może. Zmienia mi opatrunki, przynosi obiadki które codziennie gotuje mi Sally. Często też pomaga mi się ubrać bo sprawia mi to małe trudności. Sammie przed wyjazdem do szkoły przynosi mi do pokoju śniadanie. Jeździ do mojej szkoły codziennie po materiały z moich zajęć, które popołudniu czyta mi Dylan, tłumacząc mi dokładnie każdy z tematów.  Ta dwójka i mój brat jeździła również codziennie na zmianę do Justina sprawdzić jego stan zdrowia i mnie o nim poinformować. Mój przyjaciel leżał w śpiączce, lekarze nie są pewni jak będzie wyglądać dalszy los rudowłosego. Moi bliscy nie chcieli zostawiać mnie samej nawet na chwilę, bo nikt nie znał minuty ani godziny w której mogę wpaść w atak paniki. Działo się to niespodziewanie. Za dnia jak i nocy. 

 Dziś mija dokładnie tydzień od naszego wypadku. Jak zawsze rano zjadłam śniadanie z moją przyjaciółką, a potem leżałam w łóżku oglądając film. W między czasie Sally przyniosła mi moją ulubioną owocową herbatę i chwilę ze mną porozmawiała, nie trwało to niestety długo, ponieważ musiała wracać do pracy. Przed południem usłyszałam jak mój telefon dzwoni, więc wygięłam się po niego i odebrałam połączenie. 

-Jadę do Ciebie, chcesz coś ze sklepu?- usłyszałam radosny głos Dylana.

-Mam ochotę na kwaśne żelki- odparłam.- I.. na KFC.

-Kfc?- zaśmiał się.- Dobrze, coś jeszcze?

-Coś słodkiego.

-Rosie, musisz mówić konkretniej.

-Cokolwiek.

-Masz te dni?- zaśmiał się.

-Tak- mruknęłam.

-Dobrze, wpadnę na większe zakupy do sklepu i po jedzenie do KFC.

-Dziękuję!

-Potrzebujesz jakieś tampony czy coś w tym stylu?

-Nie, mam zapas.

-Dobrze, będę jak najszybciej tylko mogę- odparł radośnie i rozłączył się.

  Po całym wypadku zbliżyliśmy się z Dylanem jeszcze mocniej do siebie. Przychodził do mnie tylko po to bym nie czuła się samotna i się nie nudziła. Opowiadał mi wiele żartów. I był. Po prostu, był. 

 Ponad godzinę później, gdy miałam akurat włączyć kolejny film, usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę!

 Do środka wszedł Dylan z dwoma wielkimi torbami z supermarketu. 

-A gdzie KFC?- rzuciłam wzrokiem na szatyna.

 Hayes parsknął śmiechem odkładając zakupy na biurko.

-Posiłek zjemy w ogrodzie, przyda Ci się trochę świeżego powietrza. 

 Westchnęłam cicho.

-Nie chcę schodzić na dół.

 Dylan zbliżył się do mnie i usiadł blisko mojego ciała. Kątem oka widziałam jak wpatruje się w moją twarz.

-Jesteś gotowa, to tylko kilka schodów. Pomogę Ci. 

 Pokręciłam nerwowo głową.

-Zjedzmy tutaj. Błagam. 

Change meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz