Dziś pierwszy raz udałam się do szkoły od dnia wypadku. Cały dzień czułam na sobie wzrok innych uczniów, ale też nauczycieli. Kilkanaście różnych osób latało za mną i co chwile pytało mnie o to czy mogą mi pomóc, zupełnie jakbym po wypadku stała się niepełnosprawna, a ja przecież doskonale sobie radziłam. Najgorsze było to, że ten dzień musiałam przeżywać sama. Justin dalej przebywał w szpitalu, chociaż z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Ostatni piątek spędziłam u niego na nauce. Chociaż w większości skupiliśmy się na rozmowach, a nie na uczeniu się do testów. Opowiadałam Bakerowi o wszystkim co działo się, gdy był w śpiączce. Z dnia na dzień widziałam to, jak dochodzi do siebie i jak sobie radzi z tym wszystkim. Ostatnie wydarzenia były dla nas wszystkich bardzo ciężkie, ale wydaje mi się, że każdego z nas zbliżyły do siebie jeszcze bardziej. Dylan pokazał mi, że naprawdę mogę liczyć na niego w każdej sytuacji, bo komu chciałoby się siedzieć i czytać komuś notatki, tylko po to by nie zawalił szkoły? Przez pierwsze dni po wypadku również mnie karmił i czesał moje włosy, bo moje ciało jeszcze wtedy odmawiało posłuszeństwa. Zbliżyłam się nawet bardziej do Chrisa, bo przecież to on wyciągał moje ciało z samochodu. On jako jedyny wszystko pamiętał.
Po ciężkim i męczącym dniu w szkole, chowałam książki do szafki i zabierałam z niej bluzę, bo zrobiło się chłodniej. Poczułam po chwili, że ktoś staje za mną. Nie zwracałam na to uwagi, ponieważ sądziłam, że to kolejna osoba, która się nade mną lituje i będzie wypytywać o stan mojego zdrowia. Chwyciłam więc ciuch w rękę i zamknęłam szafkę. Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam przed sobą Leona, który wpatruje się we mnie.
-Rose, pogadajmy- odparł cichym i spokojnym tonem, zupełnie innym niż zawsze.
-O czym ty niby chcesz rozmawiać?- westchnęłam.
-Jak się czujesz? Pisałem, dzwoniłem...
-Wiem- przerwałam mu.- Ale nie chciałam z tobą rozmawiać. I nie udawaj teraz proszę, że obchodzi Cię moje samopoczucie.
-Rose, no co ty... przecież byłaś moją miłością.
Zaśmiałam się słysząc to. Nie chciałam nawet prowadzić dalej ten konwersacji, bo Leon zachowywał się cholernie dziwnie. Zupełnie jakby chwilę wcześniej upadł na głowę i poprzepalały mu się wszystkie styki w mózgu.
-Daj sobie spokój- zaśmiałam się.- Nie mam zresztą teraz czasu, ktoś na mnie czeka.
Nie czekając na odpowiedź, wyminęłam blondyna i ruszyła w stronę wyjścia z budynku. Leon jednak nie ustępował i podążał za mną. Gdy tylko opuściłam szkołę dostrzegłam Dylana, który opierał się o maskę samochodu i palił papierosa. Patrzył w moją stronę. A za mną dalej szedł Anderson.
-Z nim się teraz spotykasz?- burknął oburzony, łapiąc mnie za rękę.
Odwróciłam się w jego stronę.
-Nawet jeśli, to nie twoja sprawa.
-Z takim pieprzonym biedakiem? Co niby ma ten frajer czego nie mam ja?
Słysząc takie słowa o Dylanie, zamachnęłam się ręką i uderzyłam blondyna prosto w twarz. Odruchowo złapał się za polik i spojrzał na mnie ze złością. Uniósł rękę w górę, chcąc mi oddać, ale w tej chwili, obok mnie pojawił się szatyn i zablokował rękę Andersona. Złapał ją mocno i wykręcił.
-Nie radzę Ci tego robić- warknął przez zaciśnięte zęby.- Zbliż się do niej jeszcze raz, a połamie Ci re twoje krzywe ręce, śmieciu.
-Puść mnie kurwa!- syknął z bólu.

CZYTASZ
Change me
RomanceKażdy, kto spojrzał kiedyś na Rose Walker, myślał, że ma idealnie życie. Że ma kochających rodziców i chłopaka, na którego zawsze może liczyć. Ale nikt nie wie, jak naprawdę jest w głowie Rose. Przekona się tylko on.