Mija dokładny tydzień od kiedy wprowadziliśmy się z Alexem do starej posiadłości naszego dziadka, życie tutaj jest coraz łatwiejsze. A z pewnością jest lepsze niż mieszkanie z naszymi rodzicami. Chciałam znaleźć sobie dorywczą pracę by pomóc bratu finansowo, ale nie zgodził się na to. Twierdzi, że powinnam skupić się na szkole a dopiero na wakacjach znaleźć jakieś źródło dochodów. Dnie umila mi zabawa z Coco, bo właśnie tak nazwałam mojego nowego psa. Mimo, że dalej jest szczeniakiem to bardzo szybko rośnie, ale na szczęście nasz ogród jest na tyle ogromny, że ma gdzie się wybiegać. Nasi przyjaciele spędzają u nas prawie każdy wieczór, z początku nie podobało mi się to do końca, ale przywykłam do tego po kilku dniach. Choć dzisiejszego dnia nie jest mi do śmiechu kiedy wszyscy siedzą na dole, głośno się śmieją, a ja siedzę na górze w swoim pokoju sama ze sobą. Chyba każdy miewa w swoim życiu gorsze dni i właśnie ja taki dziś miałam. Mimo, że moi najbliżsi bawili się dobrze piętro niżej, ja leżałam w łóżku słuchając smutnych piosenek i przytulając Coco. Każdy z nich próbował na swój sposób wyciągnąć mnie z pokoju bym spędzała z nimi miły wieczór, ale fala smutku, która mnie przybijała była zbyt silna. Nie wiem co działo się ze mną w tej chwili i chyba się nie dowiem. Dopiero gdy słyszałam, że głośne rozmowy trochę ucichły, odczekałam kilka minut i zeszłam na dół chcąc przygotować sobie coś do jedzenia. Przemknęłam się szybko do kuchni tak aby nikt mnie nie zobaczył. Zaczęłam szykować sobie tosty i herbatę, ale akurat w tej chwili do pomieszczenia wszedł Chris.
-W końcu zeszłaś na dół- uśmiechnął się delikatnie.
-Przyszłam tylko zrobić sobie kolacje i wracam na górę. Myślałam, że już pojechaliście do domu.
-Większość tak, zostałem ja, Ben i Sammie.
-Więc Dylan też pojechał do domu?
-Tak- kiwnął głową.- Potrzebujesz go? Zadzwonić żeby wrócił?
-Nie- zaśmiałam się nerwowo.- Dam sobie radę.
-Jesteś zdziwiona, że pojechał prawda?
-Zdziwiona raczej nie.
-A jaka? Zawiedziona?
Parsknęłam śmiechem.
-Wy wszyscy myślicie, że nie potrafię sobie poradzić bez niego?
Chambers spojrzał na mnie i zlustrował moje ciało kilkukrotnie. Przez jakąś chwilę panowała cisza, bo chłopak chyba nie wiedział co odpowiedzieć. Przełknął głośno ślinę i zatrzymał wzrok na mojej twarzy.
-Wiem, że poradziłabyś sobie bez niego. Ale chyba z nim jest Ci o wiele łatwiej, prawda?
-Potrafię żyć bez niego. Nie traktujcie mnie jakbym była jakaś chora a moje życie byłoby zależne od niego.
-Po prostu jesteście ważni dla siebie i to doskonale widać, nie widziałem dawno tak zgranej pary.
-Nie jesteśmy razem- sprostowałam.
-Ale powinniście. To tylko kwestia czasu.
-Tak sądzisz?- zaśmiałam się.
-Oczywiście.
-A co jeśli bardziej pasujemy do siebie jako przyjaciele a nie para?
-A masz wątpliwości co do tego, czy wasza relacja powinna wejść na wyższy poziom?
-Tego nie powiedziałam.
-Ale tak to zabrzmiało.
Przekalkulowałam w głowie dwukrotnie całą naszą rozmowę i zrozumiałam, że właśnie tak mogło to zabrzmieć.

CZYTASZ
Change me
RomanceKażdy, kto spojrzał kiedyś na Rose Walker, myślał, że ma idealnie życie. Że ma kochających rodziców i chłopaka, na którego zawsze może liczyć. Ale nikt nie wie, jak naprawdę jest w głowie Rose. Przekona się tylko on.