27. Mimo wszystko, rodzina

929 17 0
                                    


  Gdy podjeżdżałam pod willę Walkerów w głowie miałam tylko myśl o tym, jak ojciec wyprasza mnie z domu i karze więcej się nie pojawiać. Byłam prawie pewna tego, że właśnie tak się stanie. Ale wiedziałam, że nie dam się tak łatwo. Nie pozbędzie się mnie tak szybko jak mu się może wydawać. Pierwszy raz czuję, że jestem na tyle silna by postawić mu się aż do tego stopnia. Bo chodzi o coś więcej niż moją dumę. Chodzi o moją rodzinę i jej bezpieczeństwo. Podjechałam pod dom w którym przeżyłam prawie całe swoje życie i wysiadłam z samochodu. Zapukałam pewnie do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła mi Sally, która jednocześnie mocno się uśmiechała, ale też nie chowała zdziwienia. 

-Rose, co tu robisz słonko?

-Jest Frank?- uśmiechnęłam się ciepło do kobiety.

-Tak, wszyscy są w domu. Wejdź słonko. 

  Postawiłam swoją nogę za progiem i poczułam się dość dziwnie. Jakbym przyszła w odwiedziny do kogoś znajomego a nie jakbym właśnie wchodziła do swojego rodzinnego domu. Od razu poczułam unoszący się w powietrzu zapach zapiekanki makaronowej, czyli ulubionej potrawy mojego ojca. 

-Sally, kto to przyszedł?- usłyszałam głos mojej matki, a już po chwili ujrzałam ją jak wyłoniła się z salonu.

 Spojrzała na mnie, ale nie wyglądała na zadowoloną moim przybyciem. Bardziej wyglądała na wystraszoną i zmieszaną tym, że mnie widzi. 

-Rose? 

-We własnej osobie- uśmiechnęłam się sztucznie.- Jest twój małżonek, mamusiu?

  Kobieta westchnęła ciężko i spuściła wzrok na kilka sekund.

-Tak, w swoim biurze. 

-Dziękuję.

 Wyminęłam ją sprytnie i ruszyłam w stronę pomieszczenia gdzie mój ojciec spędzał całe dnie. Bez pukania weszłam do środka. Siedział przy biurku i akurat przeglądał jakieś papiery. Podniósł wzrok gdy tylko wparowałam do środka. 

-Czego tutaj szukasz?- parsknął złośliwie. 

-Musimy porozmawiać. 

  Mnie samą w tej chwili dziwiło jak bardzo spokojnym tonem do niego mówiłam. 

-Przyszłaś błagać o wybaczenie?- zaśmiał się. 

  Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego poważnym wzrokiem. 

-Nie, nie wrócę tu i o to nie musisz się martwić. Mogę usiąść? 

 Wskazałam ręką na fotel.

-Siadaj, Roselind. 

  Przysiadłam na fotelu znajdującym się tuż przed jego biurkiem, więc miałam doskonały widok na niego. 

-Co takiego Cię do mnie sprowadza?

  Wyciągnęłam telefon i szybko znalazłam w galerii zdjęcie, które wykonałam wczorajszego dnia. Takie, na którym było widać doskonale twarz tajemniczego Philipa. Skierowałam ekran urządzenia w stronę mojego ojca a on przyjrzał się przelotnie na zdjęcia, a potem znów na mnie.

-O co chodzi, Roselind?- dopytywał niecierpliwie. 

-Znasz tego faceta? 

 Frank zmarszczył brwi i spojrzał z powrotem na ekran telefonu. Przyglądał się tak chwile i jakby wydawało mi się, że z każdą chwilą staje się coraz bardzie blady na twarzy.

-Skąd masz to zdjęcie?

-Zrobiłam je wczoraj- wyjaśniłam. 

-Roselind do cholery, skąd ty znasz tego człowieka? 

Change meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz