6. Czarne owce

1.6K 27 7
                                    

     Wpatrywałam się w puste miejsce przy stole które w tej chwili powinien zajmować Alex. Nie rozumiałam dlaczego nie ma go tutaj. Dlaczego znów powoduje, że ojciec będzie miał powód do upokorzenia go. Jeden jedyny dzień w tygodniu gdzie mógłby chociaż raz pokazać się z tej dobrej strony którą mógłby sobie wykreować. A jego tu nie ma. W oczach ojca widzę gniew który jest nie do opisania. Nie wiem jaki jest powód tego, że ojciec tak bardzo ceni sobie rodzinne niedzielne obiady. Nie wnikałam w to nigdy. Nigdy nawet się nad tym głębiej nie zastanawiałam. Po prostu robiłam to co musiałam. Wszyscy to robiliśmy. A on dziś zawalił sprawę i spóźnia się. Mimo tego, że wie jakie może mieć to konsekwencje. 

 Po dłuższej chwili usłyszałam otwieranie się drzwi, a potem kroki zbliżające się w naszą stronę. W kuchni stanął Alex wpatrując się w naszą rodzinę. Wyglądał na niezbyt szczęśliwego. 

-Przepraszam za spóźnienie- powiedział podłamującym się głosem. 

 Ani ojciec ani matka nie odpowiedzieli na jego słowa. Kobieta tylko przewracając oczami wskazała chłopakowi miejsce na którym ma usiąść.

 Gdy mój brat zbliżał się do stołu miałam coraz lepszy widok na jego twarz. Twarz która wskazywała na to, że z moim bratem nie jest dobrze. Jego oczy były podkrążone i zaczerwienione a w dodatku, pełne smutku. Po twarzy mogłam wyczytać również zmęczenie. 

  Alex przysiadł na krześle tuż naprzeciw mnie. Spojrzał prosto w moją stronę ukazując mi swój ból. 

-Wiecie co?- zaczął spokojnym tonem ojciec.- Dziś mogę bez problemu stwierdzić, że w naszej rodzinie jest czarna owca- zaśmiał się kpiąco.  

 Poczułam jak coś kłuje mnie w serce. Wzrok ojca zszedł na mojego brata. 

 To była jedna z rzeczy, których najbardziej się obawiałam. 

-Frank, nie zaczynaj. Nie teraz- szepnęła matka.

-Nie zwracaj mi uwagi Alice- warknął w jej stronę.- To ty ich tak rozpuściłaś. Spójrz na Violet jaka jest poukładana. Mimo, że jej matka jest sprzątaczką. Rozumiecie?- śmiał się.- Córka sprzątaczki ma więcej klasy niż syn projektantki mody!- w jego głosie doskonale było słychać jak bardzo kpi sobie z całej sytuacji. 

 W oczach mojej siostry zaczęły zbierać się łzy a jaj dłoń zacisnęła się mocno na widelcu. Violet kochała swoją matkę mimo wszystko. Mimo, że jak to ojciec twierdził, Mabel Evans była niższej rangi bo nie była bogatą i ważną w naszym mieście osobą. Nie znałam tej kobiety zbyt dobrze ale przez te kilka razy gdy miałam okazję z nią rozmawiać, zauważyłam, że jest naprawdę miłą i dobrą osobą. Dbała o Violet w inny sposób niż nasz ojciec. Nie pieniędzmi tylko wsparciem i miłością. 

-Alex, można wiedzieć gdzie byłeś?- zapytał ojciec parskając. 

-Nie ważne. Jestem dorosły i mogę decydować o sobie. 

 W dużej jadalni unosił się odgłos głośnego śmiechu mojego rodziciela. 

-Puki jesteś pod moim dachem, chcę wiedzieć wszystko rozumiesz? Jesteś Walkerem!- uderzył pięścią w stół.- Jeśli dowiem się, że zrobiłeś coś, co może zaszkodzić naszej rodzinie, nie ręczę za siebie Alexander!

 Spojrzałam w stronę brata który właśnie zdenerwowany wstawał od stołu. Bez żadnego słowa odszedł w stronę wielkich drzwi.

-Jasne, uciekaj jak tchórz!- krzyknął za nim ale Alex już zniknął za drzwiami. 

 Bez zawahania podniosłam się z krzesła, ale poczułam nagle na sobie surowy wzrok ojca.

-Gdzie się wybierasz?

Change meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz