Dziś nadszedł dzień na który długo czekaliśmy wraz z moim przyjacielem. Bal nie interesował by nas aż tak, gdyby nie fakt, że to nasz pomysł wybrano w tym roku na temat przewodni. Nasz minimalizm wygrał z wszystkimi innymi pomysłami. Chociaż wraz z Justinem podejrzewaliśmy, że wybrano nas tylko przez nasz wcześniejszy wypadek, ale nie robiło nam to równicy. Dużo czasu spędziliśmy, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik, by wszystko było idealne. Oboje znaleźliśmy sobie osoby towarzyszące na ten wieczór. Ja, zaprosiłam Dylana, a Baker jakąś dziewczynę ze szkoły, którą tak właściwie ledwo kojarzyłam. Od samego ranka szykowałam się na bal, chciałam wyglądać zjawiskowo, zwłaszcza przed Hayesem. Suknię wybrałam sobie jeszcze gdy Justin był w śpiączce, chociaż wtedy nie byłam pewna czy wybiorę się na bal, bo nie miałam zamiaru iść tam bez niego. Ale gdy tylko mój rudowłosy przyjaciel wrócił do zdrowia, bez przerwy nawijał o tym jak cudownie będziemy się bawić. I tak właśnie miało być. Wszystko posypało się w momencie gdy Dylan nie odpowiadał na moje wiadomości. Byłam ogromnie tym zmieszana, ale w głębi duszy czułam, że nie wystawiłby mnie w ostatniej chwili. Gdy dochodziło do godziny w której Hayes miał odebrać mnie z domu, czułam się okropnie. Zero odzewu. Nie odpisywał ani nie odbierał. A ja powoli czułam się najgorzej na świecie. W mojej czerwonej sukni udałam się do pokoju mojego brata, cicho zapukałam w drzwi.
-Proszę!
Weszłam do środka z przygnębioną miną.
-Wow, siostra!- wstał z łózka, mierząc mnie wzrokiem.- Cudownie wyglądasz.
Uśmiechnęłam się delikatnie słysząc komplement. Ale w głowie miałam zbyt wielki natłok myśli, bym mogła w pełni ukazać swój uśmiech.
-Miałeś może kontakt z Dylanem dzisiejszego dnia?
-Nie- pokręcił głową.- A coś się stało?
-Miał iść ze mną na bal- wymamrotałam.- Ale nie odzywa się. Nie odbiera.
-Może coś mu wypadło- wycedził.
-Może.
Westchnęłam cicho.
Moje serce chciało, bym jeszcze czekała w domu na jego przyjazd lub ewentualny odzew z jego strony. Ale rozum mówił ciągłe, że czas już udać się do szkoły na bal.
-Potrzebujesz podwózki?- zapytał niepewnie.- I tak chciałem wybrać się na chwilę do Bena.
- W zasadzie to tak- mruknęłam niepewnie.
Alex wziął w dłoń swoją kurtkę która wisiała na oparciu fotela i ruszył w moją stronę. Gdy tylko wyszliśmy z domu, poczułam się jeszcze gorzej, tracąc coraz bardziej nadzieję na to, że Dylan pojawi się na balu. Serce powoli mi się łamało, bo nie spodziewałam się tego po nim. Ale z drugiej strony, martwiło mnie to, że coś mogło się stać. Alex jednak przez całą drogę zapewniał mnie, że pewnie coś po prostu mu wypadło i nie miał czasu mnie o tym poinformować.
Gdy dojechałam pod szkołę, brat życzył mi jeszcze dobrej zabawy. Ale ja w tej chwili już wiedziałam, że nie będzie dobra. Wysiadając z samochodu poczułam wibrację w dłoni. Od razu odblokowałam telefon, mając nadzieję, że to wiadomość od Dylana. I nie myliłam się.
OD DYLAN: Przepraszam, nie dam jednak rady. Wytłumaczę Ci wszystko gdy się spotkamy.
Przełknęłam z ledwością ślinę. Nawet nie odpisałam na tą wiadomość, tylko zablokowałam ekran telefonu i schowałam go do torebki.
Z Justinem umówiłam się już w środku, więc ruszyłam samotnie w stronę wejścia. Z budynku było słychać już największe hity. Dźwięk grającej w środku muzyki przebijał się z dźwiękiem moich szpilek uderzających o chodnik. Wchodząc na salę, od razu się po niej rozejrzałam. Dekoracje które wybraliśmy z Justinem, wyglądały obłędnie. Czerń i biel idealnie ze sobą współgrała a to wszystko idealnie przełamywały błyszczące dodatki. Wzrokiem szukałam mojego przyjaciela i po chwili dostrzegłam go przy naszym stoliku. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Baker radośnie rozmawiał z brunetką z którą przyszedł, ale gdy tylko zobaczył mnie idącą samotnie, wstał z miejsca i podszedł bliżej.

CZYTASZ
Change me
RomanceKażdy, kto spojrzał kiedyś na Rose Walker, myślał, że ma idealnie życie. Że ma kochających rodziców i chłopaka, na którego zawsze może liczyć. Ale nikt nie wie, jak naprawdę jest w głowie Rose. Przekona się tylko on.