-rozdział 9

1.2K 92 41
                                    






















Robin's pov.

– Ty sobie chyba ze mnie żartujesz!- Krzyknęłam do chłopaka którego siłą wepchnęłam do sklepu zamykając za sobą drzwi. Ten popatrzył na mnie zmieszany udając greka.

– O co ci znowu chodzi, Robin?- Zmarszczył brwi głaszcząc swój nadgarstek, na którym widniał lekki czerwony ślad.

– Nie udawaj głupiego Steve. Wiem co się stało między tobą a Eddim. Jesteś skończonym dupkiem, wiesz o tym?- Nie powstrzymałam kilku łez które wyleciały z moich oczu. Dokładnie wiedziałam co poczuł Eddie przez zachowanie Harringtona. Było mi potwornie przykro z jego powodu, i nie mogłam tego tak zostawić. Steve patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Ja wywróciłam oczami i podeszłam do niego bardzo blisko. Dosłownie bardzo blisko.

– Słuchaj kretynie, nie po to ja i Eddie marnujemy swój wolny czas na ciebie abyś ty potem tak chamsko sobie latał do Nancy, bo już wszystko w porządku. Rozumiem gdybyś ty jeszcze w ogóle komuś to powiedział, ale ty po prostu wyszedłeś! I co idioto lecisz na dwa fronty? Jedno już zranione siedzi to teraz wypadałoby drugą opcję poinformować o twoim wspaniałym zachowaniu. I nie interesuje mnie teraz w żadnym stopniu Nancy, masz do cholery jasnej iść do tej zakichanej przyczepy, i przeprosić Eddiego. Przeprosić go z dna twojego zasmarkanego serca. Nie pozwolę ci na takie traktowanie tak ciepłej i cudownej osoby jaką jest Munson.- Wyszeptałam wręcz swój monolog będąc do granic wściekła. Steve patrzył na mnie z wielkim szokiem nic nie mówiąc. Pociągnęłam nosem i dałam mu z liścia odsuwając się potym do tyłu. Usłyszałam ciche syknięcie z jego strony.

– To nawet nie jest część bólu jaką zadałeś Eddiemu. Masz szczęście że jestem przeciwna przemocy.- Fuknęłam cicho w jego stronę. Chłopak jak się spodziewałam nie raczył nawet odezwać się słowem, więc ten po prostu wyszedł gdy otworzyłam drzwi i wrócił do Nancy. Jednak ku mojemu zdziwieniu, powiedział jej coś i szybko gdzieś odbiegł, ale nie w stronę przyczep. Prychnęłam cicho i zamknęłam ponownie sklep idąc w jego głąb po papiery dla szefa.

















Eddie's pov.

Siedziałem zawinięty w koc na kanapie, oglądając bezsensowną komedię w telewizorze obżerając się kilka tygodni przeterminowanymi pewnie chipsami. Średnio mnie teraz cokolwiek obchodziło, a zwłaszcza to, co jem. Jednak moje załamanie egzystencjonalne przerwało głośne pukanie do drzwi. Wywróciłem oczami ignorując to mając nadzieję że niespodziewany gość odpuści. Ale nie przestał.

– Nikogo nie ma w domu!- Krzyknąłem z pełną buzią w stronę drzwi.

– Eddie, otwórz! Wiem że jesteś!- Usłyszałem donośny głos i wciąż zawinięty w koc podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem całą brygadę. Dustin, Mike i Max. Uniosłem brwi patrząc na nich.

– Co znowu?- Zapytałem opierając się o framugę drzwi.

– Dziś twoja kampania, zapomniałeś?- Burknął oburzony Henderson a ja zrobiłem oczy jak pięć złoty. Jezu złoty. Całkowicie o tym zapomniałem.

– Oczywiście że pamiętam, um chcecie wejść?- Szybko odpowiedziałem przesuwając się aby mogli wejść. Ci od razu weszli przyglądając mi się dziwnie.

– Przepraszam za moje nieogarnięcie dzieci, ale problemy dorosłych są czasem straszne.

– Przestań traktować nas jakbyśmy mieli 5 lat Eddie, chce ci przypomnieć, że to my jesteśmy od ciebie poważniejsi niż sam ty.- Mruknęła rudowłosa dziewczyna a ja pokazałem jej środkowy palec. Dzięki tym dzieciakom czułem, że choć trochę wracam do życia.














Dzis troche krótszy, wybaczcie ale nie mialam zbytniej weny ❤️ jutro wstawię wam dłuższy rozdzial ze względu na wolny dzien. Takze dozobaczenia kochani i jak zwykle dziekuje wam z calego serduszka za wyświetlenia głosy i komentarze. Kocham was❤️
15.06.22

to be with you || steddie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz