Eddie's pov.Z wspaniałego snu wybudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez szybę w drzwiach samochodu. Nie zadowolony tym faktem, powoli otworzyłem oczy widząc przed sobą sufit auta. Zmarszczyłem brwi czując mocne przygniecenie do drugiego ciała, którym się okazał Steve, chrapiący w najlepsze z otwartą gębą. Delikatnie spróbowałem odepchnąć jego ramie, jednak bez skutku, bo ten przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, o ile w ogóle było to możliwe.
—Steve, ja powoli nie mogę oddychać.- Mruknąłem ledwo co przekręcając się na bok w stronę chłopaka. Jedyna odpowiedź jaką uzyskałem to jego ciche mruknięcie i dalsze chrapanie. Z wielkim trudem udało mi się położyć na ciele Harringtona w końcu oddychając jak normalny człowiek.
—Stevieeee, wstawaj.- Powiedziałem głośniej smyrając go ręką po jego owłosionej klacie. Zgolę mu ją jak się nawali, przysięgam. Jakbym chciał mieć dywan to bym poszedł do sklepu, a nie.
—Jeszcze pięć minut Ed.- Wymamrotał przekręcając się na bok, zrzucając mnie z siebie na stertę poduszek.
—Steve ty chuju.
—Jak mnie nazwałeś?
—Śpiąca królewna, wstawaj no.- Jęknąłem desperacko czując okropny ból w dolnej części ciała. Gorzej niż za pierwszym razem, jezu. W końcu za moimi prośbami chłopak podniósł się nie chętnie do siadu i przetarł twarz dłońmi po czym przyciągnął mnie do siebie przez co upadłem na jego nogi.
—No i co ci to dało?
—Dominację, kleszczu.- Pstryknął mnie w nos i pochylił się aby złożyć delikatny pocałunek na moich ustach.
—Nie zesikaj się z tą swoją dominacją.- Wywróciłem oczami z lekkim uśmiechem podnosząc się przy okazji sięgając po swoje gacie.
—Nie ubieraj się no, zabierasz mi widoki!- Zawołał jednak ja nie zwróciłem na to uwagi i założyłem bokserki po czym pokazałem chłopakowi język.
—Jesteś okropny.- Mruknął i złapał mnie za talię, przyciągając do namiętnego pocałunku. Ewidentnie obsesyjny, ale mi się to podoba. Oddałem pocałunek ale specjalnie oderwałem się gdy ten planował wepchnąć swój język do moich ust.
—Starczy, Steve.- Uśmiechnąłem się głupio i odsunąłem od niego na co ten westchnął zawiedziony i sam się ubrał. Założyłem szybko koszulkę i spodnie starając się ignorować naprawdę potężny ból w dole pleców.
—Odwieźć cię do domu czy chcesz przyjść do mnie?- Zapytał przeskakując zwinnie na miejsce za kierownicą.
— Dom, muszę się umyć bo śmierdzę potem, papierosami i tobą.- Zaśmiałem się zostając na tylnych siedzeniach, nie mając siły przenieść się do przodu.
—Ha ha, zabawny jesteś.- Uśmiechnął się lekko pod nosem i ruszył jadąc w stronę mojej przyczepy. Jechaliśmy w ciszy, bo nie potrzebowaliśmy nic mówić, i to uwielbiam najbardziej w naszym związku. Nie potrzebowaliśmy niczego, oprócz naszej obecności, to nam w zupełności wystarczało. Gdy dojechaliśmy na miejsce, ledwo co wysiadłem stając na nogach.
—Co się tak krzywisz Munson?
—Trochę mnie boli po wczoraj.- Mruknąłem rumieniąc się głupio gdy ten zaczął się śmiać w niebogłosy. Świnia. Ignorując go otworzyłem drzwi do przyczepy i myśląc, że zaznam chwili ciszy, nie zorientowałem się gdy Steve wszedł za mną zamykając drzwi za mnie. Całkowicie zdezorientowany rozejrzałem się po salonie, który wyglądał zdecydowanie inaczej niż zawsze. Był czysty, plus wystrojony jakby miała się tu odbyć jakaś uroczystość. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałem na chłopaka za mną.
—Myślałeś, że to koniec niespodzianek?- Puścił mi oczko i posadził na kanapie, delikatnie aby mnie nie zabolało. Wciąż będąc w całkowitym zdezorientowaniu patrzyłem na Harringtona który wyglądał na lekko zestresowanego.
—O co chodzi?- Zapytałem cicho przyglądając mu się uważnie. Ten westchnął i złapał mnie za jedną rękę, głaszcząc ją.
—Słuchaj Eddie... od ostatniego czasu zacząłem myśleć o tym bardziej poważnie, i wiem że to całkowity absurd, bo nie jesteśmy razem jakoś bardzo długo, ani nic w tym stylu ale... Od momentu w którym całkowicie wystraszony próbowałeś poderżnąć mi gardło rozwaloną butelką, wiedziałem, że jesteś osobą którą potrzebuje do szczęścia i nie tylko. Bo do smutków czy gniewów też. Obecnie nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, i nie chcę abyśmy kiedykolwiek się rozdzielili, nawet po śmierci. Najlepiej to w ogóle jakbyśmy umarli razem w starym wieku, szczęśliwi, że spełniliśmy swoją rolę na świecie. Zachwycam się tobą pod każdym względem i jestem z każdym momentem coraz bardziej pod wrażeniem tego jaki jesteś. Uwielbiam patrzeć na twój uśmiech na twarzy, ten lekki i ten potężny gdy dzieje się coś co sprawia ci ogromną radość, a cieszą cię naprawdę małe rzeczy i gesty, co w tobie kocham. Kocham też twój śmiech i chichotanie, które wywołuję ja, czy inni lub nawet głupia romantyczna komedia. Gdy jesteś smutny, lub płaczesz zalewając się spazmatycznym płaczem, cieszę się, że mogę postarać się cię zrozumieć i wesprzeć i pocieszyć. A gdy jesteś zły, zawsze cię uspokoję i wysłucham co tak bardzo cię zdenerwowało, że aż cały buzujesz. Twój głos o poranku zawsze wywołuje u mnie szeroki uśmiech, brzmisz wtedy wspaniale, nie wiem czy ci kiedyś o tym mówiłem. Jaranie z tobą cholernego zioła to najlepsza rzecz jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła, uwielbiam to, że nic wtedy nie pamiętasz i mogę cię wrobić że zrobiłeś coś głupiego, czego tak właściwie nigdy nie zrobiłeś bo uwielbiam słuchać twojego stękania i narzekania. Mimo iż nie wykazuję w tym kierunku jakiegoś ogromnego zainteresowania, to zawsze słucham twoich wywodów na temat twoich kampanii i ogólnie D&D. Kocham a wręcz ubóstwiam jak grasz mi na gitarze i nie tylko dla mnie, ale też dla siebie i innych. Kocham twoje blizny na ciele, których masz sporo przez tych gnoi, ale to nie ważne, kocham cię takiego jakim jesteś. Twoje podejście do dzieci utwierdza mnie w tym, że kiedyś zaadoptujemy małego brzdąca, abyśmy mogli go razem wychować w naszym małym domku bądź kamperze, zobaczymy co postawi nam los. Ale... chciałbym żebyś był dla mnie kimś więcej niż tylko chłopakiem, co i tak jest już dla mnie ogromnym zaszczytem, że pozwoliłeś mi wejść do swojego życia i serca, otwierając się przede mną coraz bardziej każdego dnia. Dlatego..- Steve uklęknął przede mną, gdy ja zalewałem się łzami słuchając jego przemowy. Wyciągnął z kieszeni spodni małe czarne pudełeczko i ustawił je przede mną.
—Edwardzie Munsonie, mój ulubiony dziwaku na tym świecie, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem tej planety i całego układu słonecznego, zostając moim mężem?- Zapytał otwierając pudełeczko z srebrnym pierścionkiem w środku. Ja wciąż analizowałem każde słowo które mi powiedział, całkowicie niedowierzając. Zasłoniłem usta dłonią i wybuchłem płaczem nie mogąc z siebie wydusić ani słowa. Choć bardzo dobrze znałem odpowiedź na jego pytanie.
—J-ja... tak Steve. Tak!- Powiedziałem w końcu ledwo wytrzymując całą presję. Chłopak uśmiechając się szeroko założył pierścionek na mój palec u prawej ręki po czym podniósł przytulając mnie do siebie. Szlochając z uśmiechem na twarzy pocałowałem go w usta, jednak szybko się oderwałem spoglądając w stronę hałasu dobiegającego z mojego pokoju, z którego wyszła cała gromada osób. Dokładniej mówiąc, Nancy, Robin, Max, Lucas, Mike, Will, Eleven, Dustin, Argyle, Jonathan i mój wujek. Otarłem szybko łzy szczęścia przyglądając się im wszystkim uważnie.
—Gratulację, przyszły panie Harrington!- Zawołała Robin a wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać. Popatrzyłem z powrotem na swojego teraz już narzeczonego który też się wzruszył podczas całego zamieszania.
—Zaczynamy nowe życie, Eddie.- Zdążył mi powiedzieć po czym zostałem odciągnięty przez Nancy do reszty. Każdy po kolei mnie wytulił i pogratulował a na sam koniec podszedł wujek.
—Jestem z ciebie dumny, młody.- Powiedział ze łzami w oczach, co sprawiło jeszcze większe wzruszenie u mnie. Przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Wtuliłem się w jego ciało od razu pociągając nosem z wielkim uśmiechem na twarzy.
—A my chcemy coś jeszcze ogłosić!- Zawołała Wheeler stając na środku pokoju razem z Robin. Wciąż tuląc się do boku wujka, spojrzałem w ich stronę lekko zdezorientowany.
—W pewnej przyszłości, możliwe że odbędą się następne zaręczyny.- Zaśmiała się niezręcznie Robin przytulając do boku Nancy. Przysięgam, dawno tak nie płakałem jak dzisiejszego dnia. Popatrzyłem na Stevea, który patrzył dumnie w stronę Buckley podobnie jak reszta z nas która zaczęła teraz gratulować dziewczynom. Ja w tym czasie podszedłem do Harringtona i przytuliłem się do niego.—Skoczę wziąć prysznic, bo jebie ode mnie.- Mruknąłem śmiejąc się cicho tak samo jak Steve, który pocałował mnie w czoło.
—Wracaj tylko zaraz.
—Jasne, kochanie.i o to mamy przed ostatni rozdzial przed epilogiem. ciezko mi bedzie sie pozegnac z tym ff... przywiazalam sie do niego szczerze mowiac. a ten rozdzial pisalam z lzami w oczach, zwlaszcza przy wywodzie Stevea, niezly ze mnie romantyk, wiem kochani. chce wam rowniez oswiadczyc iz planuje ff z eddim malym nietoperzem bc zyje dla tej teorii. to moja ulubiona ze wszystkich. dziekuje jal zawsze za wszystkie glosy wyswietlenia i komenatze, kocham was!!! dozobaczenia w jutrzejszym ostatnim rozdziale, nie wiem jak ja to przezyje!
22. 07. 22
CZYTASZ
to be with you || steddie
Hayran Kurguim the one who wants to be with you<3 po wygranej z Vecną, Hawkins stara się wrócić do normalności, zacząć żyć tak jak wcześniej. Steve Harrington z powrotem związał się z Nancy Wheeler, jednak po pewnym czasie coś mu przestało pasować. Jego uwagę p...