-epilog

696 61 73
                                    


















W środku małego domku można było usłyszeć donośny dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach wejściowych. Brunet powoli wszedł do środka i rozejrzał się dookoła i nie słysząc ani nie widząc nikogo, zdejmując wcześniej buty poszedł dalej.

— Wróciłem!- Zawołał wchodząc do salonu, w którym też była pustka, jedynie rozwalone kredki i kartki na dywanie. Mężczyzna pokręcił głową z uśmiechem zbierając rysunki z ziemi, każdemu uważnie się przyglądając. Odłożył je na stolik słysząc po chwili odgłos biegnących stóp na drewnianych panelach. Odwrócił się i uśmiechnął szerzej widząc swoją córkę.

— Cześć tato!- Pisnęła szczęśliwa przytulając się od razu do chłopaka który podniósł ją całując w policzek. Przyjrzał się jej dokładnie i pokręcił głową widząc czarny cień na oczach sześciolatki.

— Cześć malutka, gdzie drugi tata?- Zapytał odgarniając kosmyk brązowych włosów z piegowatej twarzy dziewczynki.

— W moim pokoju, ma spa i nie może wstać dopóki mu nie pozwolę.- Powiedziała dumnie na co starszy prychnął śmiechem stawiając małą na ziemi. Powoli ruszy w stronę pokoju swojej małej księżniczki, a gdy zobaczył swojego męża z warkoczykami na głowie i plastrami ogórków na oczach wybuchł głośnym śmiechem.

— Tato nie śmiej się! To profesjonalny zabieg.- Oburzyła się dziewczyna podchodząc do swojego drugiego taty, ściągając z jego powiek warzywo. Wstał powoli dziękując po drodze swojej córce za dobrze wykonaną robotę. Rozprostował nogi i podszedł do drugiego mężczyzny składając delikatny motyli pocałunek na jego ustach.

— Cześć kochanie.- Mruknął z uśmiechem przytulając swoją ulubioną osobę na całym świecie.

— Pięknie wyglądasz w warkoczykach, Alex ci je zrobiła?- Spytał dotykając delikatnie warkoczyków.

— Tak, z małą pomocą. A jak wyglądam po zabiegu pani specjalistki? Dziesięć lat młodziej?- Zaśmiał się spoglądając na dziewczynkę która wcisnęła się pomiędzy dwa ciała do których się przytuliła.

— Zawsze wyglądasz młodo Eddie, nic się nie zmieniło od dnia naszego ślubu.

— Czy ja wiem? Minęły już trzy lata, na pewno mam jakieś zmarszczki.- Powiedział poprawiając wpadającą mu do oczu grzywkę. Dawno jej nie podcinał, a przydałoby się to zrobić już jakiś czas temu.

— Zapewniam cię, że wyglądasz idealnie, a za nim pójdziemy jeść obiad... Alex, chcesz się pobawić w fryzjera?- Brunet pogłaskał po głowię dziecko które zaczęło skakać radośnie co zdecydowanie oznaczało definitywne tak. Złapał swojego męża za rękę idąc z nim do łazienki, po czym posadził go na toalecie. Złapał za nożyczki, które podała mu dziewczynka i delikatnie z pełnym skupienie zaczął podcinać grzywkę Eddiego.

— Tylko nie utnij za dużo, błagam.- Jęknął desperacko na co pozostała dwójka zachichotała.

— Spokojnie, nic ci nie będzie. Odrosną jak już.- Mruknął cieniując ostrożnie włoski, uważając na oczy chłopaka. Gdy skończył, roztrzepał mu ją lekko uśmiechając się pod nosem.

— Teraz wyglądasz jeszcze idealniek, co ty na to Alex?

— Tata wygląda super!- Zawołała i wspięła się na kolana długowłosego przytulając do jego ciała. Drugi mężczyzna dołączył się do przytulasa składając czuły pocałunek na czole męża i córki. Siedzieli tak chwilę, aż nie usłyszeli czyichś głosów dobiegających z korytarza. Do otwartej łazienki wparował mały kundelek merdając ogonem na lewo i prawo.

— Sushi!- Zawołała Alex schodząc szybko z kolan ojca podbiegając do pieska którego mocno przytuliła. Cała trójka razem z psem wyszła z łazienki patrząc na niezapowiedzianych gości, którzy wprosili się jak gdyby nigdy nic.

— Ciocie! Wujek!- Krzyknęłą ponownie najmłodsza podbiegając do przyjaciół rodziców.

— Robin? Nancy? Dustin?- Zapytał zaskoczony Eddie, opierając się o ramię Stevea.

— Umiecie pukać albo dzwonić dzwonkiem do drzwi?- Dodał lekko zdenerwowany brunet patrząc na zadowoloną trójkę.

— Nie przesadzajcie, przyszliśmy na obiad.- Powiedział Henderson poprawiając czapkę z daszkiem na swojej głowie.

— Dziś spaghetti, nic specjalnego.- Mruknął starszy i poszedł do kuchni aby przygotować obiad dla całej rodzinki. Każdy przy stole śmiał się i opowiadał nowe historię z swojego życia. Co prawda, widzieli się co dosłownie kilka dni, jednak zawsze było fajnie usłyszeć nawet nic nie znaczącą historyjkę. Sporo się zmieniło w przeciągu tych trzech lat, od ślubu teraz już pary Harringtonów. Kupili razem, mały domek na obrzeżu Hawkins, a po kilku miesiącach zadecydowali się na adopcję dziecka. Padło na Alex, która będąc w ośrodku miała już skończone cztery lata. Gdy ją zobaczyli, od razu stwierdzili że będzie idealna córką, taką o której zawsze marzyli paląc czerwone marlboro pijąc razem wino, patrząc na gwieździste niebo. Wszystko było idealnie, nawet wujek Eddiego zdążył zobaczyć dziewczynkę, chwilę przed swoją śmiercią. Z wielkim trudem chłopak pozbierał się po tym, jednak obecnie daje radę i nie tęskni aż tak za Waynem. Reszta dzieciaków z grupy nie zmieniła się za bardzo, ani nie wydoroślała. Wciąż się wygłupiają i bawią w najlepsze ciesząc się wolnym życiem. Rolę niani przejął Jonathan i Argyle, gdy Steve zaczął poświęcać więcej uwagi Alex i Eddiemu. Opiekowanie się tą dwójką całkowicie mu wystarczało do szczęścia. Starszy zaczął pracować w sklepie muzycznym, co sprawiało mu ogromną radość, a drugi kontynuował pracę w wypożyczalni z kasetami razem z Robin. Jak na razie nie zamierzali zmieniać swoich dróg, i pozostać tak jak są. Tworzyli małą, trzyosobową rodzinkę, jako Harringtonowie.






~~







— Dobranoc słoneczko, do jutra.- Mruknął cicho Eddie całując Alex w czoło, która przysypiała ubrana w ulubioną koszulkę swojego taty z klubu ognia piekielnego. Dziewczynka wręcz się topiła w tej koszulce, jednak uwielbiała w niej spać i nigdy nie dawała za wygraną jeżeli chodzi o spanie w innym ubraniu. Przykrył młodą kołdrą po czym wstał z pufy postawionej obok łóżka i wyszedł z pokoiku gasząc wcześniej światło. Zmęczony dzisiejszym dniem poszedł do sypialni i położył się na łóżku obok męża który już przysypiał, ale widząc Eddiego, szybko przyciągnął go do siebie całując kilka razy w szyję, na co ten zamruczał zadowolony.

— Zmęczony jestem, mała zdecydowanie mnie kiedyś wykończy.- Zaśmiał się cicho wtulając głowę w klatkę piersiową drugiego mężczyzny.

— Co dziś jej czytałeś?

— Dziś sam wymyślałem historię, takie dostałem polecenie.

— I co jej wymyśliłeś?

— Że była bohaterką i wygrała walkę z okropnymi demonami ratując przy tym cały świat.

— Jak będzie miała przez ciebie koszmary to ty będziesz do niej latać w nocy.- Mruknął niezadowolony bawiąc się włosami starszego.

— Nie będzie miała koszmarów, zapewniam cię.

— Ja myślę.- Wywrócił oczami całując chłopaka w usta z lekkim uśmiechem. Oddali się tej czynności całkowicie, myśląc tylko i wyłącznie o samych sobie, ciesząc się swoim życiem.

— Kocham cię, Steve.

— Ja ciebie też, Eddie. Chce być już zawsze z tobą.

— Będziesz na zawsze ze mną, obiecuję.

— Ja też obiecuję.














koniec.












23.07.22.

to be with you || steddie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz