Rozdział 24

495 33 224
                                    

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
Kult Vecny

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY❝Kult Vecny❞

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

༻🎸༺

Sala gimnastyczna była pełna. Niektórzy uczniowie nosili nawet transparenty wspierające Tygrysów. Szczerze mówiąc Elizabeth przyszła na apel tylko dla Robin, którą wypatrzyła pośród reszty członków orkiestry i pomachała jej energicznie, co ta nieśmiało odwzajemniła. Była zbyt speszona obecnością Vickie, stojącej obok niej.

Lizzy uniosła oba kciuki w górę i zajęła miejsce na widowni obok swojego brata.

— O co chodzi z tymi okularami przeciwsłonecznymi? — zapytała Taylora, który siedział z okularami na nosie i ze skrzyżowanymi rękami, jakby był tu za karę.

— Żeby nie widzieli, jak przesypiam gównianą przemowę, którą Jason będzie chciał wygłosić. — Taylor wzruszył ramionami.

— Matko... to on będzie coś gadał? — Dziewczyna powiedziała to tonem, dającym do zrozumienia, że pożałowała przyjścia na apel. Po chwili nachyliła się do brata i szturchnęła go łokciem w ramię, aby dodać: — Wiesz, kto nosi okulary w pomieszczeniu? Niewidomi i palanty. To drugie całkiem pasuje.

— Jeśli taka jest cena tego, żeby żaden z nauczycieli się do mnie nie przyczepił, niechaj tak będzie.

Po chwili Steve przepchał się przez tłum ludzi i zjawił się obok Elizabeth.

— A jednak znowu się spotykamy — rzekła Lizzy, poklepując wolne miejsce po jej lewej stronie.

— Przecież mówiłem, że przyjdę na mecz. No i na apel dla Robin.

— Awww, ale to słodkie, Steve.

Maskotka drużyny weszła, gdy tylko zaczęła grać szkolna muzyka, podchodząc do trybun, aby zachęcić ich do świętowania. Potem przyszedł czas na cheerleaderki, a kiedy występ się skończył i muzyka ucichła, dyrektor Higgins zawołał:

— Wielkie brawa dla Tygrysów!

Drużyna koszykarska weszła na salę gimnastyczną przy aplauzie i wiwatach płynących z trybun. Elizabeth przyłączyła się do braw, dopiero gdy zobaczyła wbiegającego Lucasa Sinclaira, najnowszego nabytku Tygrysów. Tylko jego tam lubiła.

Jason Carver, kapitan drużyny, ten pozornie idealny, grzeczny chłopak o jasnych włosach, którego prawdziwą twarz dręczyciela Lizzy znała od lat, wziął mikrofon, aby wygłosić przemówienie.

— Dzień dobry, liceum Hawkins! — zawołał, a cała sala znów ryknęła wiwatami i brawami. Jason zrobił krok do przodu, wciąż trzymając mikrofon, i kontynuował: — Przede wszystkim chcę podziękować każdemu z was. Bez waszego wsparcia nie byłoby nas tutaj. Zatem... brawa dla was!

Na sali gimnastycznej znów wybuchło. Elizabeth prychnęła pod nosem zirytowana. Po chwili, gdy chłopak zaczął przemowę i wspominał Billy'ego, szeryfa Hoppera i innych, którzy w wakacje zginęli w pożarze centrum handlowego Starcourt (a tak naprawdę stali się ofiarami Łupieżcy Umysłów, bazując na tym, co mówiła jej Robin), a którzy — według niego — nie chcieliby, aby Tygrysy przegrali dzisiejszy mecz, Lizzy zmarszczyła brwi i spojrzała na Jasona z wyrazem bezgranicznej pogardy.

The Last in Line • Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz