32

99 4 2
                                    

Kilka minut po osiemnastej Hania z Michałem zjawili się u Zuzi.

- Spakowana już jesteś? - zapytała Hania

- Tak. Tutaj leży mój plecak. Jestem już gotowa.

- To świetnie. W takim razie idziemy.

- pomóc Ci wstać? - zapytał Michał

- nie, sama sobie poradzę - powiedziała Zuzia i bez większych problemów podniosła się.

- to wezmę ten plecak - zaproponował Michał

- okej  - zgodziła się i po chwili razem z rodzicami znalazła się przy aucie.

- W końcu mogę opuścić ten budynek. W ostatnie dni nie szło już wytrzymać. Ale będę tęsknić za tymi dobrymi obiadami.

- Jak będziemy mieli dyżury to po szkole będziesz przychodziła tutaj na obiad i potem będziesz wracać do domu.

- Ooo to fajnie! - ucieszyła się Zuzia - a w sobotę i w niedzielę?

- A w sobotę i w niedzielę ja będę wam gotować. Nauczę się. - powiedział Michał. Zuzia z Hanią cicho się zaśmiały.

- No dobra, to może zły pomysł - stwierdził po zobaczeniu min dziewczyn. - To gdzie jedziemy - spytał chwilę później.

- Trzeba jechać po rzeczy Zuzi do jej starego domu. Ubrania, książki szkolne, jakieś zabawki...

- Nie bawię się zabawkami. - szybko wtrąciła się Zuzia

- No dobrze, tak czy inaczej po twoje rzeczy musimy jechać. Uprzedziła wcześniej mamę.

- Jaki adres - zapytał Michał

- Jana Pawła 23 - powiedziała Zuzia

- No to jedziemy, a potem prosto do naszego domu.

- Mam nadzieję, że nie muszę się z nią widzieć.

- Jak nie chcesz to nie musisz z nią rozmawiać, ale przywitać się by wypadało - powiedziała Hania.

- Jesteśmy. - krzyknął Michał i wyjął kluczyk ze stacyjki.

Hania zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła mama Zuzi.

- Dzień Dobry, my przyszliśmy po rzeczy Zuzi. - powiedziała Hania

- Dzień dobry, proszę wchodzić - odpowiedziała kobieta - Zaprowadzę państwa do jej pokoju.

- Możesz sobie usiąść. Sama z nimi pójdę. - powiedziała Zuzia ze złością na mamę i poszła do swojego pokoju z Hanią i Michałem.

- Przepraszam za nią - szepnęła cicho Hania po czym poszła do góry. Zrobiło jej się głupio.

- Zuzia, może zaczniemy od ubrań. - zaproponowała Hania

- Dobrze - zgodziła się i otworzyła szafę.

- jeju, masz bardzo dużo ubrań. - Hania była pod wrażeniem tak dużej ilości ubrań.

- Większość wyszła z mody więc ich nie noszę.

- No dobra, to tutaj daj te co chcesz wziąć, a tu te co zostawiasz.

- okej - odpowiedziała i wzięła się za przeszukiwanie szafy.

- Michał idź po duże worki na śmieci. Spakujemy tam rzeczy, które bierzemy. - powiedziała Hania. Michał posłusznie zszedł na dół, aby poprosić mamę Zuzi o worki. W salonie jej nie było. Przeszedł się po domu w poszukiwaniu kobiety. Znalazł ją leżącą na podłodze w kuchni. Szybko sprawdził czy oddycha. Straciła przytomność. Obok leżało puste opakowanie leków.
Michał zadzwonił po karetkę. Prawdopodobnie przedawkowała.

- Hania, proszę chodź tutaj. - zawołał Michał z dołu.

- Dobrze Zuzia, ja zaraz przyjdę - powiedziała Hania i zeszła do Michała - o co chodzi?

- Ona chyba wzięła za dużo narkotyków...

- O boże, karetkę trzeba wezwać.

- Już jedzie do nas. Oddycha, ale straciła przytomność.

- Idę Zuzi powiedzieć. - powiedziała Hania i poszła do niej.

- skończyłaś już?

- Tak. Tylko potrzebuję tych worków, aby to spakować.

- Muszę ci coś powiedzieć...

- coś się stało?

- Twoja mama straciła przytomność... Karetka już po nią jedzie.

- Myślałam że naprawdę coś się stało. Niech sobie pośpi.

- Zuzia nie możesz tak mówić. Ja rozumiem, że nie była dobrą mamą, ale jednak to jest dalej twoja mama. Kiedyś może będziesz chciała znów mieć z nią dobre relacje, ale jak nie będzie z kim to nie będzie miało to sensu.

- dobra, przepraszam. Chodźmy do niej - powiedziała Zuzia i poszła. Dziewczyny zeszły do kuchni. Tam byli już ratownicy medyczni.

- Zabieramy ją do Leśnej góry. Ma jakąś rodzinę?

- Prawnie to straciła prawa rodzicielskie i nie ma, ale można wpisać ją. Zuzię Kamińską.

- Dobrze, do widzenia. - powiedział ratownik i wyszedł. Za nim dwóch kolejnych razem z pacjentką.

- Chcesz do niej jechać? - spytał Michał Zuzi

- Nie. Możemy wracać do pakowania moich rzeczy.

Po wzięciu wszystkich rzeczy do auta wyruszyli w drogę do domu. Klucz do domu mamy Zuzi wzięli ze sobą. Nie mogli zostawić pustego domu.

- To jest twój nowy dom - powiedział Michał gdy dojechali. Zapamiętaj ten adres. Kwiatowa 12.

- To wchodzimy  - powiedziała Hania i zaczęła otwierać drzwi do domu.

- Ale piękny ogródek. I ile kwiatów. Jak tu pięknie. Nie mogę się doczekać aż wejdziemy do środka.

- Otwarte - powiedziała Hania i otworzyła drzwi na oścież.

- Wow! Jaki duży. Jaki piękny. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Dziękuję wam, że mnie zaadoptowaliście. - Zuzia przytuliła się do Hani i Michała i rozpłakała się. Hania po chwili zrobiła to samo.

- Co się patrzycie? Coś mi do oka wpadło - powiedział Michał. Hania z Zuzią zaśmiały się.

- No dobrze, oprowadzimy cię po domu. - powiedziała Hania

- Tu jest kuchnia i jadalnia.

- Jest tu zmywarka?

- Tak

- Uff, to dobrze, bo wcześniej musiałam zmywać ręcznie. - zaśmiała się Zuzia.

- Tu jest salon i szklane drzwi wychodzące na ogródek. Tam z przodu domu są tylko kwiaty, żeby ładnie wyglądał z przodu, a tutaj mamy bardzo dużo miejsca, żeby w jakąś piłkę pograć czy grilla zrobić.

- A za tymi drzwiami co jest?

- Tu jest łazienka, ale nie ma tu wanny ani prysznica. Większa łazienka jest u góry. Chodźmy tam.

- Gdzie mój pokój?

- Za tymi drzwiami, a obok nasza sypialnia. Naprzeciwko jest łazienka.

- Trochę tu pusto - powiedziała Zuzia patrząc na swój pokój.

- Na razie nie ma tu żadnych mebli, ale jutro pochodzimy po sklepach i będziemy kupować. Tutaj obok jest jeszcze jeden pokój. Też jest pusty. Może kiedyś go wykorzystamy.

- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. Mamo i Tato.

ndinzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz