Kilka minut po osiemnastej Hania z Michałem zjawili się u Zuzi.
- Spakowana już jesteś? - zapytała Hania
- Tak. Tutaj leży mój plecak. Jestem już gotowa.
- To świetnie. W takim razie idziemy.
- pomóc Ci wstać? - zapytał Michał
- nie, sama sobie poradzę - powiedziała Zuzia i bez większych problemów podniosła się.
- to wezmę ten plecak - zaproponował Michał
- okej - zgodziła się i po chwili razem z rodzicami znalazła się przy aucie.
- W końcu mogę opuścić ten budynek. W ostatnie dni nie szło już wytrzymać. Ale będę tęsknić za tymi dobrymi obiadami.
- Jak będziemy mieli dyżury to po szkole będziesz przychodziła tutaj na obiad i potem będziesz wracać do domu.
- Ooo to fajnie! - ucieszyła się Zuzia - a w sobotę i w niedzielę?
- A w sobotę i w niedzielę ja będę wam gotować. Nauczę się. - powiedział Michał. Zuzia z Hanią cicho się zaśmiały.
- No dobra, to może zły pomysł - stwierdził po zobaczeniu min dziewczyn. - To gdzie jedziemy - spytał chwilę później.
- Trzeba jechać po rzeczy Zuzi do jej starego domu. Ubrania, książki szkolne, jakieś zabawki...
- Nie bawię się zabawkami. - szybko wtrąciła się Zuzia
- No dobrze, tak czy inaczej po twoje rzeczy musimy jechać. Uprzedziła wcześniej mamę.
- Jaki adres - zapytał Michał
- Jana Pawła 23 - powiedziała Zuzia
- No to jedziemy, a potem prosto do naszego domu.
- Mam nadzieję, że nie muszę się z nią widzieć.
- Jak nie chcesz to nie musisz z nią rozmawiać, ale przywitać się by wypadało - powiedziała Hania.
- Jesteśmy. - krzyknął Michał i wyjął kluczyk ze stacyjki.
Hania zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła mama Zuzi.
- Dzień Dobry, my przyszliśmy po rzeczy Zuzi. - powiedziała Hania
- Dzień dobry, proszę wchodzić - odpowiedziała kobieta - Zaprowadzę państwa do jej pokoju.
- Możesz sobie usiąść. Sama z nimi pójdę. - powiedziała Zuzia ze złością na mamę i poszła do swojego pokoju z Hanią i Michałem.
- Przepraszam za nią - szepnęła cicho Hania po czym poszła do góry. Zrobiło jej się głupio.
- Zuzia, może zaczniemy od ubrań. - zaproponowała Hania
- Dobrze - zgodziła się i otworzyła szafę.
- jeju, masz bardzo dużo ubrań. - Hania była pod wrażeniem tak dużej ilości ubrań.
- Większość wyszła z mody więc ich nie noszę.
- No dobra, to tutaj daj te co chcesz wziąć, a tu te co zostawiasz.
- okej - odpowiedziała i wzięła się za przeszukiwanie szafy.
- Michał idź po duże worki na śmieci. Spakujemy tam rzeczy, które bierzemy. - powiedziała Hania. Michał posłusznie zszedł na dół, aby poprosić mamę Zuzi o worki. W salonie jej nie było. Przeszedł się po domu w poszukiwaniu kobiety. Znalazł ją leżącą na podłodze w kuchni. Szybko sprawdził czy oddycha. Straciła przytomność. Obok leżało puste opakowanie leków.
Michał zadzwonił po karetkę. Prawdopodobnie przedawkowała.- Hania, proszę chodź tutaj. - zawołał Michał z dołu.
- Dobrze Zuzia, ja zaraz przyjdę - powiedziała Hania i zeszła do Michała - o co chodzi?
- Ona chyba wzięła za dużo narkotyków...
- O boże, karetkę trzeba wezwać.
- Już jedzie do nas. Oddycha, ale straciła przytomność.
- Idę Zuzi powiedzieć. - powiedziała Hania i poszła do niej.
- skończyłaś już?
- Tak. Tylko potrzebuję tych worków, aby to spakować.
- Muszę ci coś powiedzieć...
- coś się stało?
- Twoja mama straciła przytomność... Karetka już po nią jedzie.
- Myślałam że naprawdę coś się stało. Niech sobie pośpi.
- Zuzia nie możesz tak mówić. Ja rozumiem, że nie była dobrą mamą, ale jednak to jest dalej twoja mama. Kiedyś może będziesz chciała znów mieć z nią dobre relacje, ale jak nie będzie z kim to nie będzie miało to sensu.
- dobra, przepraszam. Chodźmy do niej - powiedziała Zuzia i poszła. Dziewczyny zeszły do kuchni. Tam byli już ratownicy medyczni.
- Zabieramy ją do Leśnej góry. Ma jakąś rodzinę?
- Prawnie to straciła prawa rodzicielskie i nie ma, ale można wpisać ją. Zuzię Kamińską.
- Dobrze, do widzenia. - powiedział ratownik i wyszedł. Za nim dwóch kolejnych razem z pacjentką.
- Chcesz do niej jechać? - spytał Michał Zuzi
- Nie. Możemy wracać do pakowania moich rzeczy.
Po wzięciu wszystkich rzeczy do auta wyruszyli w drogę do domu. Klucz do domu mamy Zuzi wzięli ze sobą. Nie mogli zostawić pustego domu.
- To jest twój nowy dom - powiedział Michał gdy dojechali. Zapamiętaj ten adres. Kwiatowa 12.
- To wchodzimy - powiedziała Hania i zaczęła otwierać drzwi do domu.
- Ale piękny ogródek. I ile kwiatów. Jak tu pięknie. Nie mogę się doczekać aż wejdziemy do środka.
- Otwarte - powiedziała Hania i otworzyła drzwi na oścież.
- Wow! Jaki duży. Jaki piękny. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Dziękuję wam, że mnie zaadoptowaliście. - Zuzia przytuliła się do Hani i Michała i rozpłakała się. Hania po chwili zrobiła to samo.
- Co się patrzycie? Coś mi do oka wpadło - powiedział Michał. Hania z Zuzią zaśmiały się.
- No dobrze, oprowadzimy cię po domu. - powiedziała Hania
- Tu jest kuchnia i jadalnia.
- Jest tu zmywarka?
- Tak
- Uff, to dobrze, bo wcześniej musiałam zmywać ręcznie. - zaśmiała się Zuzia.
- Tu jest salon i szklane drzwi wychodzące na ogródek. Tam z przodu domu są tylko kwiaty, żeby ładnie wyglądał z przodu, a tutaj mamy bardzo dużo miejsca, żeby w jakąś piłkę pograć czy grilla zrobić.
- A za tymi drzwiami co jest?
- Tu jest łazienka, ale nie ma tu wanny ani prysznica. Większa łazienka jest u góry. Chodźmy tam.
- Gdzie mój pokój?
- Za tymi drzwiami, a obok nasza sypialnia. Naprzeciwko jest łazienka.
- Trochę tu pusto - powiedziała Zuzia patrząc na swój pokój.
- Na razie nie ma tu żadnych mebli, ale jutro pochodzimy po sklepach i będziemy kupować. Tutaj obok jest jeszcze jeden pokój. Też jest pusty. Może kiedyś go wykorzystamy.
- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. Mamo i Tato.
CZYTASZ
ndinz
ActionMa 14 lat. Trafia do szpitala. Ma problemy rodzinne. Chce od nich uciec. Zajmują się nią dwójka lekarzy z Leśnej Góry, którzy odgrywają bardzo ważną rolę w tej powieści. Jaką? Zapraszam do przeczytania.