Nie mam pojęcia skąd miałem tyle siły aby utrzymać się na nogach. Całe moje ciało opanował nieuzasadniony lęk, przed czymś czego nawet nie potrafiłem nazwać. Starałem się oddychać tak wolno, głęboko i delikatnie jak tylko potrafiłem. Nogi się pode mną uginały ale nie mogłem tak po prostu upaść. Ji-eun mnie potrzebowała. Czułem się tak bezradny i jednocześnie przerażony gdy widziałem jak ta nieprzytomna i prawdopodobnie czymś naćpana dziewczyna leży bezwładnie na białym prześcieradle. Sama się stąd nie wydostanie.
Gdzieś mam że wielokrotnie kazała mi się od niej odwalić. Nie mam wyboru i musi to uszanować. Stawiam kroki powoli, łapiąc się wszystkiego co popadnie aby nie upaść. Trzymam się o ramę łóżka i wydycham powietrze. Koło mojej prawej nogi leżą brązowe buty i rozerwane, czarne rajstopy, którymi próbowała zakryć siniaki na nogach. Powoli zbliżam się do dziewczyny. Dłonią dotykam jej zimnego policzka. Wygląda jak trup, ale oddycha. Próbuję sam siebie do tego przekonać, ale w mojej głowie kłębi się więcej i coraz to gorszych myśli. Naprawdę potrzebuję całej siły swojej woli, aby tu nie zwariować. Jej liliowa sukienka jest cała pognieciona i mocno odstaje od jej ciała. Z tyłu okazuje się rozerwana a zamek uszkodzony. Ten pieprzony kretyn najpewniej rozwalił go kiedy się do niej dobierał. Próbuję go zapiąć ale tylko pogarszam sprawę, więc przestaję. Rozpinam swoją bluzę i zakładam ją dziewczynie. Nie zapominam o butach i rajstopach, jednak one nie nadają się już do użytku. Wciskam je do kieszeni bluzy i ostrożnie biorę chudzinę na ręce.
Nie rozglądając się wychodzę na korytarz. Nikogo tu nie ma, ale dalej można usłyszeć głośną muzykę. Większość na pewno jest skupiona w salonie i kuchni. Pewnie kilka osób znajduje się również na werandzie mimo iż jest już dość ciemno i zimno. Prawdopodobieństwo że wyjdę stąd nie zauważony wynosi zero, ale muszę spróbować. O ile znajdę jakieś wyjście. Próbuję sobie przypomnieć jak wygląda ten dom z zewnątrz. Jednocześnie rozważam wybicie jakiejś szyby, ale byłoby to zbyt głupie. Gdy kończy się korytarz skręcam w lewo po drodze mijając jakąś parę, na szczęście zajętą wymienianiem się śliną. Przeklinam za to jak duży jest ten dom, ale nieco się uspakajam gdy widzę drzwi które przypominają mi wyjście na ganek.
Wreszcie gdy znajdujemy się na zewnątrz mogę odetchnąć. Dalej jestem bliski paniki, ale nie mogę biec. Zimne powietrze wbija się w me ramiona i mam ochotę odebrać dziewczynie bluzę. Jej też na pewno jest zimno. Jest tak lekka i chuda, że nie ma się czym ogrzać. Płakać mi się chce jak bardzo lekka jest. Jak mogłaś się doprowadzić do takiego stanu? Ciemność nie była taka straszna, dzięki licznemu oświetleniu. Przeszedłem na drugą stronę ulicy. Chciałem jak najdalej uciec od tego przeklętego domu. Szedłem z dziewczyną na rękach nie zatrzymując się ani na moment. Iść dalej. Nieważne dokąd. Byle nie zostawać tutaj. Przestrzeń wydawała mi się ciemniejsza a ulica całkiem zamilkła. Nie przestawałem wyobrażać sobie, jak Taeyang dobiera się do Ji-eun i mówi że to z mojego powodu. Nic złego nie zrobiłem. N I G D Y nie chciałem aby moje decyzje komuś zaszkodziły. To nie była moja wina...
Upadam na środku chodnika i nie mogę powstrzymać łez cisnących się do oczu. Mocno przytulam do siebie dziewczynę. Przerażają mnie jej wystające kości i wypadające garściami włosy.
- Jak mogłaś się doprowadzić do takiego stanu?! Dlaczego do cholery?! - Wydzieram się na cały głos, przez co niektórzy odwracają się w moją stronę. Nikt jednak nie podchodzi aby przynajmniej zapytać co się stało, już nie mówiąc o pomocy.
Pomocy...
Wyciągam telefon z kieszeni moich spodni i natychmiast wybieram numer. Modlę się aby odebrał. Jest jedyną osobą która może mi teraz pomóc.
- Hej, jak impreza? - Słyszę jego ciepły, lekko zaspany głos.
- Beomgyu...
- Czemu płaczesz? Wszytko okej? - Pyta przejęty.
CZYTASZ
Try To Love Me 2 | Bang Chan |
Fanfic❗Kontynuacja "Try To Love Me |Lee Jong Suk|"❗ "Jest chłopakiem który nigdy, nie zdejmie maski i nie wyjawi prawdy, kim tak naprawdę jest" Lee Woo-hyun (Bang Chan), cieszy się złą sławą, jako syn kryminalisty. Rozprowadza wokół siebie chłodną aurę pr...