14. Musimy sobie coś wyjaśnić

136 4 0
                                    

*Penny* 

Zaraz po przebudzeniu do głowy powróciły mi wspomnienia z minionego wieczoru. Całując Henryka, przeżyłam istny kosmos. W tamtej chwili nie lecieliśmy w dół, skacząc ze szczytu Wielkiego Kanionu. Przeciwnie, szybowaliśmy ku górze w kierunku gwiazd świecących tuż nad naszymi głowami. Nigdy w całym swoim życiu nie doświadczyłam niczego podobnego. Jednak po tych paru cudownych momentach powrócił do mnie zdrowy rozsądek. Dałam się ponieść chwili, co każda zimna kalkulacja uznałaby za błąd. Nie powinnam była pozwalać Henrykowi na ten pocałunek, skoro ten wciąż ma do wyprostowania sprawy z Bianką. Oczywistym dla mnie było, iż ich związek niebawem dobiegnie końca i blondyn zarzekł się też, że zakończy go, gdy tylko się z nią spotka, ale oficjalnie przecież oni NADAL są razem... Mnie zaś było okropnie źle z myślą, że całowałam chłopaka innej dziewczyny. Z początku sądziłam, że Bianka nie ma podstaw kutemu, by posądzać mnie o kradzież jej chłopaka. Ten stan rzeczy uległ zmianie z minionym wieczorem. Westchnęłam cierpiętniczo, uderzając głową o kapsułę. Na całe szczęście ta jest na tyle mocna, że nie musiałam martwić się tym, iż mogę ją stłuc ze sprawą swojej bionicznej siły. Nie mogłam jednak egzystować tak całą wieczność, więc ostatecznie zdecydowałam się na wyjście z kapsuły. W bazie głównej zastałam jedynie Reya pakującego podstawowe rzeczy do plecaka. 

- Wybierasz się gdzieś? - brunet podskoczył, ewidentnie nie spodziewając się mnie w tym miejscu aż tak wcześnie. 

- Raju, Penny, ty zawsze się tak skradasz? Zawału przez ciebie dostanę. - stwierdził, chwytając się za serce. 

- A ty, co tak cichaczem zbiegasz? Masz coś na sumieniu? - posłałam Reyowi przenikliwe spojrzenie, zakładając ręce na piersi. 

- Do ojca jadę... Tak, żeby nikt się nie dowiedział. Postaram się wrócić, zanim ktokolwiek z ekipy w ogóle zajarzy, że mnie nie ma. Jednak w razie "W" miejcie z Henrykiem oko na miasto. 

- To twój tata nie mieszka w Swellview? - zmarszczyłam brwi w zdziwieniu. 

- Nie. Wyjechał stąd, kiedy oficjalnie zostałem tu lokalnym superbohaterem. Nie chciał, żeby ktokolwiek powiązał Kapitana z jego wypadkiem z Zagęszczaczem i... 

- I w rezultacie odkrył twoją prawdziwą tożsamość. Jego wyjazd stąd był dla ciebie najbezpieczniejszą opcją. - cóż, tata Reya może nie był zbyt odpowiedzialny, ale przynajmniej troszczył się o syna, jak tylko mógł, nie to co mój o mnie. Zaraz, ja może i mam powody, by ukrywać przed zespołem swoje spotkanie z ojcem, ale Rey... 

- Dlaczego nie chcesz, żeby ktoś wiedział, że jedziesz do taty? - usłyszawszy moje pytanie, brunet mocno się zmieszał. 

- Jadę wypytać go o Milley'a. Z tego, co mówiłaś, wynika, że tworzył on bioniki w tym samym czasie, co mój ojciec. Być może się znali. - nagle wszystko stało się jasne. Rozmowa z profesorem Manchesterem o bionikach, będzie ocierała się o kwestię projektu NATH. Nic więc dziwnego, że Rey nie chce rozgłosu wśród członków ekipy. Brunet ewidentnie nie lubi wspominać o tragedii, jaka przed laty dotknęła jego rodzinę.

- Wypytam ojca też o Hackera. Być może będzie w stanie nam z nim pomóc. - skinęłam jedynie głową na znak zrozumienia, tak więc Rey zarzucił plecak na prawe ramię, następnie opuścił kryjówkę poprzez tubę. Normalnie zaproponowałabym mu podwózkę w bionicznym tempie, jednak nie chciałam tym jeszcze bardziej pobudzać u niego traumy, którą wewnętrznie wciąż przeżywał. W końcu i bez tego przyjdzie mu się z nią zmierzyć. 

*Rey* 

Jadąc swym męskim vanem po dosyć ruchliwej drodze, znalazłem się w domu ojca po niecałych dwóch godzinach. Tata, jak zawsze powitał mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie ma co ukrywać, w końcu jestem jego dumą i radością, a także... jedynym synem, jaki mu pozostał.

Niebezpieczny Henryk : MatrixxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz