25. Kto tu jest prawdziwym bohaterem?

88 3 1
                                    

*Penny*

Hacker uśmiechnął się cynicznie, po czym zdjął swój kaptur, cyber maska zaś zniknęła w sposób automatyczny. Ten jeden gest potwierdził mą chłodną analizę, w sercu jednak wciąż pozostawił ogromne niedowierzanie. Mężczyzna na pierwszy rzut oka do pomylenia podobny do Reya różnił się głównie znacznie jaśniejszym kolorem włosów. Mimo różnicy lat i życia spędzonego osobno, nie dało się nie zauważyć, iż ci dwaj to rodzeni bracia.

- Co prawda, to prawda. W poprzednim życiu znano mnie, jako projekt N.A.T.H, ale w tym... - miodowowłosy z pomocą telekinezy zamknął z trzaskiem drzwi, po czym doprowadził do zawalenia się przed nimi półek z książkami. - Zwę się Hacker.

- Rey myśli, że nie żyjesz. - bioniczny złoczyńca swym pokazem umiejętności chciał mi zasugerować, że nie zdołam stąd tak łatwo uciec. Tyle że ja wcale nie zamierzałam. Prawdę mówiąc, sama nie do końca wiedziałam, co zamierzałam osiągnąć. Wszak moje stosunki z najbliższą rodziną także nie należały do godnych naśladowania. Chciałam usprawiedliwić jakoś Reya w oczach jego brata? Pogodzić ich jakoś? Być może. Bracia kłócili się o tytuł obrońcy Swellview, z tym że młodszy z nich nawet nie wie, że konkuruje o niego z tym, którego przez całą swoją bohaterską karierę traktował, jak wzór do naśladowania.

- Wiem o tym. Kolejne lekkomyślne widzimisię naszego ojca.

- Waszego ojca? Naprawdę sądzisz, że zastąpił cię Reyem? Nawet jeśli tak, powiedz mi, jakie miał wyjście? Swellview potrzebowało bohatera, a ty... - zmarszczyłam brwi, natrafiając na niepasujący element całej tej układanki.

- Zaraz, jak to jest możliwe, że ty wciąż jesteś bioniczny, skoro naukowcy z zespołu twojego ojca usunęli ci chipa?

- Poprawka. PRÓBOWALI go usunąć. Wiedzieli jednak, że to najpewniej mnie zabije, więc przerwali operację. - wyjaśnił, jak gdyby nigdy nic.

- Uratowali mnie, jednak ci idioci nie pozwolili mi wyjść z sali operacyjnej bez szwanku. Uszkodzony chip emanuje w moim mózgu energię atakującą płat czołowy. Mam mały problem ze swoimi emocjami, ale nie ma tego złego. To tylko udoskonala postać Hackera. - Nath uśmiechnął się chytrze.

- Gdzieś ty się podziewał przez te wszystkie lata? Z uszkodzonym chipem i układem nerwowym wciąż byłeś bratem dla Reya. Naprawdę trudno ci się było do niego odezwać?! - spytałam z pretensją. Nath obwinia brata za zastąpienie go w roli obrońcy Swellview, a przecież to on go porzucił... Zupełnie, jak ojciec mnie.

- Naprawdę sądzisz, że nie chciałem się z nim widywać? Oczywiście, że chciałem, ale mój ojciec uniemożliwił mi to, zamykając za murami zakładu psychiatrycznego. Gdy w końcu się stamtąd wyrwałem, było już za późno. Rey został Kapitanem, do reszty skazując mnie na zapomnienie. Nie pozostało mi nic. Nic poza palącym pragnieniem zemsty i rządzą odzyskania z rąk zdradzieckiego braciszka tego, co mi się należało. Mojego miasta.

- A może wcale nie było tak, jak ci się wydaje? Żywisz nienawiść do brata, w ogóle nie znając jego wersji wydarzeń. Może twoja domniemana śmierć była najgorszym, co go w życiu spotkało? Być może wszystko, co w twoim mniemaniu zrobił złego, zrobił dla ciebie. Skąd wiesz, że nie dałby w tej chwili wszystkiego, by chociaż ten jeden raz móc cię zobaczyć? - moja próba przemówienia mu nie do rozsądku, a do duszy zakończyła się jego wyśmianiem. Nie zaskoczyła mnie jego reakcja. Zaskoczyły mnie jego późniejsze słowa.

- Tyle, że ja nie jestem tobą, Rey to nie Twittler, a mój ojciec nie jest, jak twoja matka. Jak masz coś do powiedzenia rodzince, to idź do niej.

- Chwila, to ty wiedziałeś, że...?

Niebezpieczny Henryk : MatrixxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz