*Penny*
- Nadal nie chcesz ode mnie forów? - spytałam, nie ukrywając rozbawienia, podczas gdy Henryk po raz kolejny już w czasie trwania naszego treningu obolały podnosił się z materaca. Może i mogłabym być nieco bardziej delikatniejsza, ale blondyn otwarcie upierał się, bym waliła w niego z pełną mocą.
- Nie, pod żadnym pozorem niewolno ci mnie oszczędzać. Jeśli ty dasz mi taryfę ulgową, Hacker rozniesie mnie na części pierwsze już w chwili naszego pierwszego spotkania. - faktycznie, tu się z nim zgadzam. Może ja nie chciałabym zrobić mu krzywdy, ale nasz bioniczny wróg to co innego.
- Skoro tak mówisz. - rzuciłam, po czym bez ostrzeżenia zamachnęłam się na niego swym Laserem Boo. Henryk wykonał przewrót, w ten sposób unikając pierwszego uderzenia z mojej strony. W celu uniknięcia kolejnych, chłopak złapał za swój kij, który upuścił w trakcie poprzedniej rundy. Wykorzystując te kilka sekund jego nieuwagi, zaszarżowałam prosto na niego. Henryk w porę jednak wykazał się refleksem, odruchowo obracając się frontem do mnie, jednocześnie zasłaniając kijem. Zaczęliśmy się siłować, co miałam znacznie ułatwione poprzez fakt, iż chłopak klęczał przede mną na jednym kolanie. Mimo iż nie zamierzałam mu odpuścić, aktywując stopniowo swoją bioniczną siłę, chłopak opierał mi się zaskakująco dobrze. Walka między nami z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej zaciekła. Chociaż znikome były jego szanse na powodzenie, Henryk nie miał najmniejszego zamiaru dać za wygraną, co mocno mi imponowało. Oboje skupiliśmy się na starciu tak bardzo, że żadne z nas nie zwróciło uwagi na drzwi windy, które w niezarejestrowanym przez nas momencie stanęły przed nami otworem.
- Nie lękajcie się, obywatele. Wasz Kapitan B tu jest. - dopiero wyniosły ton głosu Reya dał nam znać, że ten już zdążył powrócić do nas od swojego ojca.
- Rey, nareszcie wróciłeś! - zawołałam entuzjastycznie, zaprzestawszy napierać na Henryka.
- Masz szczęście, że nam przerwał, bo właśnie miałem cię załatwić. - spojrzałam na blondyna spod łba, następnie całą swoją uwagę na powrót skupiłam na przybyłym brunecie.
- Jak tam sprawy za miastem? Udało ci się coś pozałatwiać? - spytałam najbardziej wymijająco, jak tylko potrafiłam, by nie zdradzać blondynowi prawdziwych powodów wyjazdu Reya ze Swellview.
- Lepiej, ludziska, bo nareszcie go mamy. - spojrzeliśmy z Henrykiem po sobie, ponieważ żadne z nas nie miało pojęcia, o co może chodzić uradowanemu Reyowi.
- Mógłbyś mówić bardziej precyzyjnie. - zasugerował blondyn.
- Wiem już, kto jest twórcą Hackera. Co najlepsze, obecnie znajduje się on tutaj w Swellview.
- To wspaniale! Wreszcie jakieś dobre wieści. To co ekipa, wbijamy w nasze wdzianka i idziemy spotkać się z naszym naukowcem. - klasnęłam entuzjastycznie w dłonie, nie mogąc już doczekać się spotkania z człowiekiem odpowiedzialnym za utworzenie naszego bionicznego wroga.
- Właśnie, Penny. Jeśli o to chodzi. - Rey był widocznie zmieszany, co nieco ostudziło mój wewnętrzny zapał.
- Cośś nie tak?
- Posłuchaj, zwykle sytuacja wygląda tak, że ja próbuję cię hamować, ty i tak robisz swoje i ostatecznie jakoś udaje ci się spaść na cztery łapy, ale tym razem NAPRAWDĘ nie możesz z nami iść. Ja i Henryk musimy tym razem załatwić tę sprawę sami.
- Dlaczego? - blondyna słowa Reya zdziwiły równie mocno, co mnie samą.
- Dobre pytanie, dlaczego nie mogę z wami iść? Kto tak w ogóle jest twórcą Hackera?
- Nicodemus Milley.
- Mentor Trixie Night? Największej przeciwniczki bioników w całym mieście? - dopytał Henryk, jakby przypuszczał, że kiepsko Reya usłyszał. Milczenie Kapitana dało nam niestety jednoznaczną odpowiedź.
CZYTASZ
Niebezpieczny Henryk : Matrixx
FanfictionOto nieudane pokolenie nadludzi; mieli być od nas silniejsi, szybsi, mądrzejsi. Mieli stanowić najnowocześniejszą generację ludzkiej rasy... ale zawiedli... Zapomniano o nich. Ich działalność na rzecz obrony świata stała się nielegalna, gdyż zdaniem...