23. Akta projektu N.A.T.H

84 4 0
                                    

*Henryk*

- Naprawdę chcesz uczynić mnie bionikiem? - spytałem, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Z nowymi bionicznymi możliwościami będę mógł bez trudu powstrzymać nie tylko Hackera, ale każdego innego złola, który tylko nam się napatoczy. Bionika w moich rękach mogłaby być naszym najlepszym atrybutem.

- Wiesz, powiedzmy, że... straciłeś swoją moc przeze mnie. - Twittler wywrócił oczami. - Więc możemy uznać roboczo, że jestem ci to winien.

- Ekstra! - zawołałem z entuzjazmem. - To kiedy zaczynamy?

- Nigdy. - wtrącił się Rey. - Nie dam ci zrobić bionika z mojego pomocnika, zapomnij.

- A to niby, czemu nie? Przecież to powinna być przede wszystkim moja decyzja. - zauważyłem, przeczuwając, że Rey znowu zaczyna swoje wydziwianie odnośnie bioniki.

- Ponieważ to nielegalne i niebezpieczne! Co, jeżeli Hacker zawładnie także i nad tobą?! Przecież nie mamy pewności, że tego nie zrobi!

- Jasne, zawsze jakaś namiastka ryzyka istnieje, ale obawiam się, że nie mamy innego wyjścia. - odparł Twittler.

- NIE, NIE DAM ZMIENIĆ HENRYKA W KOLEJNĄ Z WASZYCH ZABAWEK! NAPRAWDĘ NIE ROZUMIESZ, ŻE BIONIKI SŁUCHAJĄ WYŁĄCZNIE KOMPUTERA W SWOJEJ GŁOWIE?! - Rey przeniósł spojrzenie z naukowca na mnie.

- DAJ SPOKÓJ, OBOJE WIEMY, ŻE PENNY TAKA NIE BYŁA!

- ALE NATHANIEL TAK! - spojrzałem na Reya niezrozumiale. Nigdy nie słyszałem o żadnym Nathanielu. Nie wiem, co to mógł być za jeden. Sam brunet spojrzał po wszystkich, by utwierdzić się w przekonaniu, że każdy na niego spogląda, oczekując wyjaśnień. Nie udzielając nam ich, Rey zniknął za kołem zębatym, zapewne kierując się do swojej prywatnej siłowni. Spojrzałem pytająco na Ściosa, licząc na to, że może on powie nam coś więcej na temat dziwnego zachowania Reya, lecz ten ruchem ramion dał mi do zrozumienia, że sam nie ma pojęcia, o co chodzi.

- Zaraz wrócę. - rzuciłem w stronę reszty, po czym skierowałem się do pomieszczenia ze sprzętem do ćwiczeń, w którym jak podejrzewałem, zastałem swojego szefa.

- O czym ty, do jasnej cholery, mówisz? Co za Nathaniel? Co on ma do Penny, czy mojej bioniki? - w odpowiedzi Rey ciężko westchnął, decydując się na zwierzenia.

- Nath był bionikiem stworzonym przez mojego ojca. Moim starszym bratem.

- Ty masz brata? Nigdy mi o nim nie mówiłeś.

- Miałem. Zmarł, zanim jeszcze zostałem Kapitanem. Zabiła go jego własna bionika.

- Ale... Ale, jak to? Co się stało?

*Cztery lata przed wypadkiem z Zagęszczaczem, narracja trzecioosobowa*

Dwaj bracia spoglądali na powoli budujące się miasteczko Swellview, w ten letni dzień rozkoszując się cieniem drzewa w miejskim parku. Starszy Z NICH poprzez swojego chipa szacował, ile jeszcze może zająć im budowa miejskiej biblioteki, nieopodal której znajdował się park, tak by doprowadzić ją do stanu używalności. Młodszy z chłopaków również spoglądał na powstający budynek, lecz jego myśli nie zajmowała stricte budowa, a przyszłość jego oraz jego brata.

- Nath... - zagadał sześciolatek, piwnymi oczkami spoglądając na dziewięć lat starszego brata.

- Tak, smyku?

- Co ja będę robił, kiedy już zostaniesz superbohaterem?

- Superbohaterem to ja raczej nie zostanę. Bioniczny bohater to co innego. Superbohaterowie podlegają Lidze Herosów, my głównie naszym twórcom. To zasadnicza różnica, jeśli chodzi o działanie w terenie. - piętnastolatek o miodowych włosach uśmiechnął się do brązowowłosego chłopca.

Niebezpieczny Henryk : MatrixxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz