*Henryk*
W pierwszych momentach spoglądałem na mężczyznę, jak na ducha. W głowie wirowało mi tysiące myśli zlepiających się w najczarniejsze scenariusze. Znałem Twittlera na tyle, by wiedzieć, do czego jest zdolny. Nie podobało mi się więc to, że siedział rozwalony na mojej kanapie, gdy wokół nie było zupełnie nikogo.
- Twittler, co ty tu robisz? Gdzie są rodzice i Piper? - spytałem równie wściekły, co przerażony.
- Bez obaw. - odparł, jak gdyby nigdy nic. - Twoja siostra prowadzi spotkanie w pałacu młodzieży dla waszych fanów, twój ojciec pracuje na drugą zmianę, a matka flirtuje z instruktorem tenisa podczas prywatnych lekcji. Żadne z nich nawet nie wie, że tutaj jestem.
- Dlaczego miałbym ci wierzyć? - warknąłem ani trochę nieprzekonany jego słowami.
- Zadzwoń do siostry i się przekonaj. - patrzyłem na Twittlera dłuższą chwilę we wrogi sposób, ostatecznie jednak złapałem za telefon i wybrałem numer do siostry. Piper odebrała po dwóch sygnałach.
- Henryk, nie dzwoń do mnie teraz. Jestem w trakcie prowadzenia zebrania. - po raz pierwszy w życiu jej zirytowany ton głosu był, niczym miód kojący moje zaniepokojone serce. Czyli jednak Twittler mnie nie okłamał.
- Prowadzisz spotkanie w pałacu młodzieży?
- No przecież. Umawialiśmy się chyba, że oboje nie chcemy, by któreś z be-fanów natrafiło na sam wiesz co. - od razu domyśliłem się, że Piper chodziło o moje gumy do przemiany, czy też gadżety Ściosa poukrywane u nas w domu.
- Zostań tam, dopóki do ciebie nie zadzwonię. - poleciłem stanowczo.
- Czemu? Co się dzieje? - wiedziałem, że zaniepokoiłem siostrę swymi słowami, ale nie mogłem pozwolić, by wróciła ona do domu, póki jest tu Twittler, czegokolwiek by ode mnie nie chciał.
- Sprawa do ogarnięcia dla Niebezpiecznego. Wyjaśnię ci później. Na razie z rodzicami tu nie wracajcie. - po mych śmiertelnie poważnych słowach przerwałem połączenie.
- Gadaj, czego chcesz. - warknąłem, zakładając ręce na piersi.
- Porozmawiać, jak już mówiłem.
- Nie mamy, o czym. - odparłem, nie zmieniając swej wrogiej postawy.
- Posłuchaj, rozumiem, że jesteś na mnie zły. - stwierdził jak gdyby nigdy nic, wstając z kanapy. - Zagroziłem twemu miastu. Chciałem zniszczyć internet. Groziłem twojej rodzinie. Pozbawiłem cię mocy, pewnie jeszcze parę rzeczy by się znalazło, ale ty też dałeś mi powód do gniewu. Całowałeś moją córkę. - Twittler stanął centralnie przede mną, zaś cyniczny uśmiech ani na moment nie schodził mu z twarzy. - Na oczach. Całego. Swellview.
- Twoją córkę? - zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu. Nigdy nawet bym nie przypuszczał, że Twittler ma dzieci, a co dopiero, bym któreś znał, a już na pewno wchodził z takim w bliższe relacje.
- No Penny. - oznajmił, jakby było to coś niebywale oczywistego. Ale dla mnie to takie nie było. Że niby Penny... Moja Penny była córką... Nie, to nie mogła być prawda.
- Penny jest twoją córką? - spytałem, nawet nie próbując ukryć ogarniającego mnie szoku.
- Nie wiedziałeś. - Twittlera ewidentnie rozbawiła moja reakcja. Nagle ni stąd ni zowąd w salonie chwilowo zawiało, czego sprawczynią była Matrixx, a raczej jej bioniczny pend. Dziewczyna stanęła, jak wryta ujrzawszy mnie z Twittlerem, podobnie zresztą, jak ja na widok jej samej.
- Penny, co ty tutaj robisz?
- No... Piper do mnie dzwoniła. Podobno masz kłopoty. - wzrok brunetki parę sekund później spoczął na Twittlerze, zaś jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
CZYTASZ
Niebezpieczny Henryk : Matrixx
FanfictionOto nieudane pokolenie nadludzi; mieli być od nas silniejsi, szybsi, mądrzejsi. Mieli stanowić najnowocześniejszą generację ludzkiej rasy... ale zawiedli... Zapomniano o nich. Ich działalność na rzecz obrony świata stała się nielegalna, gdyż zdaniem...