26. Powstały zza grobu

107 2 1
                                    

*Penny* 

Pierwsze, co ujrzałam po przywróceniu świadomości, to zatroskany wyraz twarzy mojego chłopaka. Nie wiedziałam, co się stało, ani jak udało mi się dotrzeć do kryjówki Kapitana, ale odczułam wielką ulgę, iż nie jestem już niewolnikiem Hackera. 

- Henryk... - wymruczałam, na co ten od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku. 

- Penny, tak cholernie się o ciebie bałem. Byłaś pod wpływem Hackera, a ja... Naprawdę nie wiem, co bym zrobił, gdybym cię stracił. 

- Już w porządku, Henryk. Jestem z powrotem. - zapewniłam nie tylko jego, ale i siebie samą. 

- Wolę nie pytać, czy się już pogodziliście. - po odklejeniu się od blondyna spojrzałam na rodziców, mój wzrok natomiast stał się znacznie chłodniejszy. 

- Nic nie poradzę, że dogadanie się z twoją matką graniczy z cudem. - tata skrzyżował ręce na piersi. Zarówno ten gest, jak i jego słowa wzburzyły moją rodzicielką. 

- ZE MNĄ NIE DA SIĘ DOGADAĆ?! PRZYPOMINAM CI, ŻE TO TY... 

- DOŚĆ! - wrzasnęłam, ucinając kłótnię rodziców, nim ta dobrze się zaczęła. Miałam już dosyć ich wzajemnych oskarżeń. Oboje bili się o mnie, jak dwie niunie o ostatnią parę butów z wyprzedaży. Miałam tego po dziurki w nosie. 

- NIE MUSICIE SIĘ UWIELBIAĆ, DO SIEBIE WRACAĆ, ANI NAWET SOBIE WYBACZAĆ, ALE JEŻELI RZECZYWIŚCIE ZALEŻY WAM NA MNIE TAK BARDZO, JAK MÓWICIE, OPANUJCIE SIĘ CHOCIAŻ NA CHWILĘ I NIE SKAKAJCIE SOBIE DO GARDEŁ CHOCIAŻ PRZEZ PIĘĆ MINUT! - wykrzyczałam, po czym nie czekając na reakcję rodziców, zniknęłam za kołem zębatym. Dopiero wróciłam. Dopiero mnie odzyskali, a oni zamiast cieszyć się, że znów jesteśmy wszyscy razem, wolą nadal się ze sobą wykłócać. Ich wieczna walka zarówno o moją osobę, jak i mą bionikę zaczęła przerastać granicę mojej psychiki. Dlaczego oni po prostu nie mogą zachować się, jak cywilizowani ludzie i normalnie ze sobą porozmawiać? Otarłam samotną łzę, gdy do mojego pokoju wszedł Henryk. 

- Nie przejmuj się. - zaczął, przysiadając się do mnie. - Może nie zawsze są ze sobą zgodni, ale oboje bardzo cię kochają. 

- Wiem o tym, ale wolałabym, żeby okazywali to w inny sposób, niż skakanie sobie do gardeł. - pociągnęłam nosem.

- Tak, wiem. Niestety nie każdej rodzinie najlepiej razem.

- Ta. - mruknęłam, na myśl jednak nie przyszli mi moi rodzice, a bracia Manchester. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że w kryjówce dojrzałam wszystkich z reguły tam obecnych z wyjątkiem samego Kapitana.

- Henryk, a gdzie jest Rey? - spytałam przejęta jego nieobecnością. Przecież brunet nadal nic nie wie o Hackerze. O swoim bracie.

- Nie zdołał uciec Hejter, ale nie martw się. Jest niezniszczalny, da sobie radę, ty natomiast powinnaś odpocząć. Nie wiemy, czy Hacker nie uszkodził jakiegoś programu w twoim chipie. Ścios i twoi rodzice planują to sprawdzić.

- Nie, Henryk, my musimy po niego wrócić już teraz. - oznajmiłam, dobitnie wstając z miejsca siedzącego. Henryk nieco mniej pewnie poszedł w moje ślady. Nawet na chwilę nie spuścił ze mnie pytającego spojrzenia.

- Jest coś, o czym nie wiecie. - przeszłam zatem do wyjaśnień. - Chodzi o Hackera. A konkretnie to o jego drugą tożsamość.

*Henryk*

Penny spuściła wzrok, dając mi do zrozumienia, iż temat ten jest znacznie cięższy, niż wydawał nam się z początku. Wiedziałem, że brunetka zna już tożsamość naszego bionicznego wroga, nie rozumiałem jednak, dlaczego na krótko po odkryciu przez nią prawdy, kontakt nam się urwał. Czemu... czemu jej rodzice i Ścios uparcie twierdzą, że za jej sprawą?

Niebezpieczny Henryk : MatrixxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz