~.23.~

507 32 0
                                    




Rysowałam do 3:00 w nocy. Zdecydowałam się na ręce związane łańcuchem, ich dłonie lekko rozwarte. A z nich ulatujący motyl. Był to symbol wolności od cierpienia. Tego właśnie tak bardzo pragnęłam. I prawdę mówiąc, poczułam lekką ulgę po skończeniu rysunku. Zaraz potem zasnęłam, jak małe dziecko. Obudziłam się dopiero po 11:00.

Sięgnęłam po telefon, widząc setki nowych powiadomień związanych z zaistniałą sytuacją. Nie miałam najmniejszej ochoty odpisywać obcym ludziom, więc wstałam z łóżka. Wyciągnęłam z szafy czarne leginsy oraz szary tshirt, a także bieliznę. Udałam się do łazienki w celu wykonania porannej toalety i ubrania się.

Zbiegłam na dół, by zastać tam mamę na kanapie z laptopem na kolanach. Uśmiechnęła się na mój widok.

- O, cześć. Wyspałaś się? - spytała, ściągając okulary do czytania.

- Nawet tak, ale jestem głodna - odparłam, ruszając do kuchni.

- Może zrobimy razem naleśniki? - zaproponowała rodzicielka z nadzieją w głosie.

- Pewnie - przytaknęłam, otwierając lodówkę.

Wyciągnęłam z niej wszystkie potrzebne składniki, a mama w tym czasie dołączyła do mnie. Zaczęłyśmy przygotowywanie śniadania. Najpierw zmieszałyśmy produkty w misce, a potem ja nastawiłam patelnię. Kobieta zaczęła wylewać ciasto, a ja rozłożyłam talerze na stole.

- Umiesz przewracać ciasto w powietrzu? - zapytała, a ja pokręciłam głową przecząco. - To chodź, nauczę cię. Mnie nauczyła babcia.

Rodzicielka wręczyła mi patelnię, po czym złapała za moje nadgarstki i delikatnie uniosła je w górę. Placek wylądował idealnie.

- Brawo, przy następnym spróbuj sama - poleciła, wylewając kolejne ciasto.

I tak też się stało. Następne naleśniki sukcesywnie obracałam sama, co sprawiło mi niesamowitą frajdę. A jeszcze większą jedzenie ich z mamą. Tęskniłam za wspólnymi śniadaniami. Brakowało mi jej. Szkoda tylko, że wszystko dotarło do niej dopiero po tak traumatycznej dla mnie sytuacji.

Piłam kawę, gdy usłyszałam otwieranie drzwi. Zdziwiłam się, bo sądziłam, iż Grace i tata wrócą później. Jednak, chwilę potem mój ojciec wparował do kuchni.

- Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem. - Kochanie, masz gościa.

Zza niego wyłoniła się kolejna osoba. Siwe, idealnie zaczesane włosy, zarost i granatowy sweter opinający się delikatnie na brzuchu. Tak to był mój ukochany dziadek Gerald z Manchester'u.

- Cześć, królewno - odparł, rozpierając ręce do uścisku.

Natychmiast, wpadłam w jego ramiona. Tak bardzo za nim tęskniłam. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego wody kolońskiej, której używał niezmiennie od lat. Staliśmy w uścisku dobrą chwilę, aż głos taty przykuł naszą uwagę.

- Zaniosę walizkę do pokoju - rzekł, chwytając za rączkę i udał się w kierunku pokoju gościnnego.

- Co tu robisz? - zapytałam, odsuwając się od niego.

- Przyleciałem do ciebie, szkrabie - powiedział, dotykając palcem mój nos. -  Do mojej drugiej wnusi też, gdzie Gracie?

- Grace jest w szkole, wróci o 14:00 - poinformowała mama, ściskając się ze swoim ojcem.

Dziadek Gerald to tata mojej mamy, z którym naprawdę długo się nie widzieliśmy. 4 lata wcześniej zmarła babcia Audrey. Ostatni raz widzieliśmy się na jej pogrzebie. Potem dziadek został sam w Manchestrze, za co miałam okropny żal do swoich rodziców. Prosiłam, aby ściągnąć go do Londynu. Nie miał tam nikogo, bo brat mojej mamy od lat mieszkał w Australii i nawet nie przylatywał na święta. Niestety, byli zbyt zapracowani.

My Secret PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz