~.3.~

1K 61 3
                                    

Londyn, Wielka Brytania

*Rose *          


Cały weekend spędziłam w cieplutkiej pościeli swojego łóżka. Nie miałam najmniejszej ochoty go opuszczać. Dostawałam tony wiadomości od przyjaciół, jak i dalszych znajomych o moje rozstanie z Dylan'em. Nie odpowiedziałam na żadną. Sam chłopak nie odezwał się, co było mi na rękę. Nie byłam gotowa na konfrontację. Musiałam przemyśleć wszystko w zacisznym kącie własnego domu. Nie widziałam szans na powrót do siebie, ale on pewnie nawet nie był tym zainteresowany. 

Żałowałam jedynie zmarnowanego czasu, który mu poświęciłam. Mogłam go wykorzystać na kogoś, kto szanowałby mnie i kochał, a nie patrzył na związek przez pryzmat seksu. Nie zdążyłam się w nim zakochać, było to raczej silne zauroczenie. Dylan miał wiele wad, którymi mnie odpychał, gdy się zbliżałam. Nie miał szacunku do ludzi, uważał się za lepszego. Lubił brać narkotyki, a imprezy były nieodjemną częścią jego życia. Dopiero po rozłące uświadomiłam sobie, że to nie był materiał na partnera. I choć czułam się okropnie, to nie wylewałam gorzkich żalów po nim.

Przez te dwa dni moi rodzice nie byli zbytnio obecni. Sprzyjał mi ten fakt, bo nikt nie wymagał ode mnie niczego, ani nie zatruwał dnia wiecznymi pretensjami. Nawet Grace zaszyła się w swoim pokoju na długie godziny.

Niestety, nastał poniedziałek, a to oznaczało powrót do szkoły. Nie wyrażałam na to chęci, ale byłam zmuszona, więc wstałam punktualnie. Ubrałam się w jasne, obcisłe jeansy z dziurami oraz szarą bluzę z kapturem. Włosy spięłam w niedbałego koka, a na twarzy wykonałam lekki makijaż. Dorzuciłam kilka bransoletek oraz pierścionków. 

Z sypialni wzięłam torebkę, po czym zbiegłam na dół. Valeria przygotowała dla mnie herbatę oraz jajecznicę, które skosztowałam ze smakiem, a także śniadanie do szkoły. Gdyby nie ta kobieta, ja i Grace byśmy wykitowały z głodu.

Rodziców już nie było, Grace także nie widniała na linii. Pożegnałam się z gosposią, udając się na stację metra. Niestety, nie zdążyłam opuścić nawet swojej ulicy, a moim oczom ukazał się samochód Louis'a - chłopaka Annie. Westchnęłam, zatrzymując się. Wiedziałam, co to zwiastowało. 

- Wsiadaj - usłyszałam stanowczy nakaz Annie, która uprzednio otworzyła szybę. 

Jak za karę, wsiadłam do pojazdu. Rzuciłam torebkę na siedzenie obok, krzyżując ręce na piersi.

- Ciebie też miło widzieć - prychnęła Annie, gdy Louis ruszył. - Jak się czujesz?

- Dobrze - burknęłam, zakładając kaptur bluzy na głowę.

- Rose...

- Ugh, no co chcesz wiedzieć? Zdradził mnie nieraz. Teraz możesz powiedzieć to słynne "a nie mówiłam?" - wymamrotałam rozgoryczona, przewróciwszy oczami.

- Przecież wiesz, że nie o to chodzi - westchnęła, odwracając głowę w moją stronę. - Dylan nie jest wart tak pięknej i inteligentnej dziewczyny, jak ty. Niech spada, a ty nie potrzebujesz go do szczęścia.

- Wiem o tym. 


*Zayn*

W tym samym czasie...

Dźwięk budzika wyciągnął mnie ze snu, co było nowością. Zawsze wstawałem z pomocą Ratisha.  Przeciągnąłem się, przeglądając media społecznościowe. Nie znalazłem nic na temat swojej ucieczki, co uradowało mnie niezmiernie. Wygramoliłem się z łóżka, wkładając stopy w klapki. Pokój, który stał się moją własnością był w stanie delikatnie surowym, gdyż wcześniej służył za poddasze. Dziadkowie zdążyli jedynie pomalować sufit na biało, a ściany na ciemny odcień szarego oraz wstawić duże łóżko z jasnego drewna, dwie szafki nocne i szafę na ubrania. Panele były położone wcześniej, a babcia zakupiła dywan. 

My Secret PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz