~.29.~

413 35 1
                                    


Po upojnym zbliżeniu z Zayn'em wzięliśmy razem kąpiel w wannie z pianą, po czym ułożyliśmy się wygodnie na łóżku. Malik w pozycji półsiedzącej opierał się o poduszkę, a ja wtulona w jego tors. Miałam na sobie tylko jego koszulkę, która tak pięknie pachniała. 

Rozmawialiśmy naprawdę długo. Malik opowiadał mi o swoim dzieciństwie, prywatnym szkolnictwie, czy niesamowitych podróżach. Poznawałam go na nowo, dowiadywałam się mnóstwo ciekawych rzeczy, które kształtowały jego osobowość. Aż przyszedł czas na ciężki temat. 

- Dziadek Walter nadawał temu sens. Zawsze, gdy przyjeżdżali z babcią to on dawał mi tę normalność. Powtarzał mi, żebym kierował się sercem. Potrafił wpłynąć na tatę, żeby puścił trochę te sznurki - opowiadał, oddychając ciężko. - Gdy rodzice wpajali mi, że mam być poważny, ułożony i odpowiedzialny, to dziadek kupował mi zabawki i zabierał na plażę się wyszaleć. 

- Byliście bardzo blisko - szepnęłam, głaszcząc go po policzku. 

- Był mi najbliższą osobą. To jemu się zwierzałem ze wszystkiego - przyznał, oplatając mnie rękoma. - Zmarł 4 lata temu. Miał nowotwór. Ratowali go najlepsi lekarze z całego świata, ale i tak odszedł. Po prostu zasnął i rano już się nie obudził. Był królem, a zmarł tak zwyczajnie. Tego chciał. 

- Bardzo mi przykro. 

- Dziadek zabierał mnie często na plażę obok pałacu. Nikt tam nie chodzi, więc jest bardzo cicho.  Pójdziemy tam jutro? 

- Chętnie - przytaknęłam, uśmiechając się do niego. 


Niestety, noc spędziłam sama. Wróciłam do swojego pokoju, ale za to spałam w koszulce Zayn'a.  Dodało mi to trochę otuchy i czułam, jakby leżał obok. 

Zbudziła mnie służąca, która oznajmiła, że za 30 minut czeka na mnie śniadanie. Podziękowałam je, przeciągając się. Przetarłam oczy, wstając z łóżka. 

Udałam się do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę i delikatny makijaż. Zaraz potem ubrałam białą koszulę na cienkich ramiączkach, zwiewną spódniczkę oraz sandałki. Dobrałam do tego złotą biżuterię, by następnie wraz z jednym ze służących udać się w kierunku śniadania. 

O dziwo, nie zaprowadził mnie on na taras jadalny, a w kierunku ogrodów. Słońce przygrzewało, ale delikatny wiaterek owiewał moją twarz. Słychać było szum wody i śpiew ptaków. Miałam wrażenie, że jestem w bajce. Dookoła mnie było mnóstwo przeróżnych kompozycji kwiatowych, klimatyczne ławeczki, rzeźby i fontanny. 

A na środku ścieżka, którą stąpałam. Dotarłam do skrętu, a tuż za nim ujrzałam duże drzewo. Pod nim spory koc, poduszki i taca z przeróżnym jedzeniem. Był tam też mój Zayn ubrany w krótkie spodenki oraz luźny tshirt, co było nowością w pałacu. Wyglądał tak, jak w Londynie. Jak zwykły chłopak, tyle że sceneria się różniła. 

- Dzień dobry, piękna - odparł, gdy zbliżałam się do niego.

- Witaj, ukochany - powiedziałam radośnie, witając się z nim buziakiem. 

- Zapraszam na śniadanie - rzekł, wskazując dłonią na tacę, z której unosiły się wyśmienite zapachy. 

Stała na niej miska przeróżnych owoców, lemoniada, kawa mrożona, tosty francuskie i croissanty. Od razu zrobiłam się jeszcze bardziej głodna. Usiedliśmy wygodnie, zabierając się za jedzenie. Kosztowaliśmy wszystkiego po trochu.

- Muszę przyznać, że za jedzeniem z pałacu tęskniłem - zachichotał Zayn po ugryzieniu tosta. 

- Faktycznie jest niesamowite - przyznałam, biorąc łyka napoju. 

My Secret PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz