1. Valentina...

1.4K 19 5
                                    

Znacie to uczucie pustki? Kiedy nie czujecie nic? Ta nicość, która niszczy was od środka?

Ja właśnie się tak czułam kiedy dostałam telefon o śmierci mojej matki w wypadku samochodowym.

Moje życie się skończyło przez jeden, durny telefon. To takie niedorzeczne.

-Już jesteśmy.-powiedziała pani z opieki społecznej, budząc mnie z zamyślenia.

Bez słowa wysiadłam z auta i spojrzałam na mój nowy dom.

Właściwie to na pieprzony pałac.

Był to biały, duży dom z wielkimi oknami, o idealnie skoszonej trawie przed domem i o pięknych kwiatach.

I pomyśleć, że mieszkają tu dwie osoby.

Kobieta zaczęła mi wyjmować walizki, wraz z torbą. Wzięłam od niej rzeczy i odwróciłam się z powrotem w stronę domu.

Kiedy zauważyłam tam moją ciotkę, przewróciłam tylko oczami i ruszyłam w stronę domu.

-Valentina tak mi przykro..-powiedziała, gdy przechodziłam koło niej.

-Daj mi spokój.-powiedziałam nie mając siły kłócić się z nią o moje imię.

Mam na imię Astrid Wilson.

Tak wiem.

Rodzina od strony matki lubiła bawić się imionami. Moja matka miała na imię Riley Wilson.

Tak wiem porąbane. Ale taka jest zasada w naszej rodzinie.

Wracając do mojego imienia.

Nienawidziłam go. Dlatego każe się ludzią zwracać do mnie Emery lub Nivona. Jedyną osobą która do mnie mówiła imieniem była matka. I nich tak zostanie.

Nie rozglądając się po domu, poszłam do góry wybierając sobie pierwszy lepszy pokój. Trafiłam idealnie ponieważ był to pokój, który wysłała mi wcześniej Aria.

Aria Gaia Hazel Wilson. Córka ciotki. Tak samo porąbane imiona. Ciotka za to ma Gianna Grace Isla Wilson.

Weszłam do środka i zobaczyłam koło szafy pudła z moimi rzeczami.

Pokój był beżowo-biały. Po lewej stronie przy ścianie, stało łóżko a po jego prawej stronie, było wejście do łazienki, a za to po lewej szafka nocna. Na przeciwko łóżka była szafa na całą ścianę, co mi się podobało bo miałam cholernie dużo ubrań. Po prawej stronie od drzwi, było biurko a po lewej, komoda gdzie mogłam położyć różne rzeczy. A na przeciwko, duże okno z parapetem na którym można usiąść i patrzeć na widoki.

Westchnęłam i bez zastanowienia ruszyłam w stronę pudeł i zaczęłam wszystko rozpakowywać i układać.

***

Gdy wszystko było rozpakowane i poukładane była godzina 21:37. Nikt do mnie nie przychodził, co było dla mnie zadowalające. Nie chciałam z nikim gadać.

Zwłaszcza z nimi.

Jak na złość mój brzuch zaburczał. Zignorowałam to i nadal przeglądałam social media. Kiedy zaburczał kolejny raz, rzuciłam telefon na łóżko i warknęłam. Byłam burzliwą osobą. Łatwo jest mnie wypędzić z równowagi.

-Serio? Nawet ty przeciwko mnie?!

Nic już nie mówiąc, nie pewnie otworzyłam drzwi i zeszłam do kuchni po coś do jedzenia. Gdy byłam w kuchni zauważyłam koszyk z owocami. Zadowolona wzięłam brzoskwinie. Gdy się już obracałam żeby wyjść z kuchni, zobaczyłam ciotkę która na mnie patrzała.

Mój uśmiech automatycznie zniknął a postawa się zmieniła. Nie zwracając na nią uwagi szłam już w stronę schodów, kiedy uslyszałam jej głos.

-Valentina musimy w końcu porozmawiać..-powiedziała spokojnie.

-Nie mamy o czym.

-Owszem mamy. Nie możesz ciagle dusić w sobie swoich uczuć.

-Nagle zaczęłaś grać opiekuńczą ciotkę?-prychnęłam odwracając się w jej stronę.

-Valentina...

-Wiesz ja rozumiała bym gdybym była ci daleka. Ale do cholery jasnej jesteś moją ciotką chrzestną! Przez 16 lat nie odwiedziłaś mnie ani razu, a w moje urodziny nawet nie potrafiłaś wysłać jednego gównianego listu! Ty nie jesteś moją rodziną. W ogóle cię nie znam.

-Nie mów tak...

-A i nie mów na mnie Valentina. Masz do wyboru dwa inne imiona, mam w nosie jakiego będziesz używać. Najlepiej żebyś w ogóle się do mnie nie odzywała i dała mi spokój.-nie mówiąc ani słowa więcej, skierowałam się do swojego nowego pokoju.

Zamknęłam się w nim i podeszłam do szafy wyjmując z niej piżamę.

Skierowałam się w stronę łazienki, gdzie wszystko już było poukładane. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Kiedy poczułam na ciele lodowatą wodę, odetchnęłam z ulgą.

Umyłam się i przebrałam się w piżamę. Umyłam zęby i zmylam makijaż spoglądając w lustro.

Brunetka o jasnych piwnych oczach, prostym nosem i o dużych malinowych ustach. Moja figura też była zachwycająca. Widoczne kształty kobiece, płaski brzuch i idealne nogi.

Wzięłam telefon sprawdzając która godzina. Była 00:03.

Długo mi zajął ten prysznic. Odłożyłam telefon na komodę, podłączając telefon. Pozgaszałam wszystkie światła i wsunęłam się pod kołdrę zamykając oczy i próbując zasnąć.

Jednak kiedy po raz setny przewróciłam się na kolejny bok, westchnęłam zapalając lampkę nocną i wyciągając z komody tabletki nasenne.

Od śmierci matki miałam problemy ze snem i koszmary. W końcu nie wytrzymałam i kupiłam tabletki żeby w końcu zapaść w upragniony sen. Wyjęłam z opakowania jedną tabletkę, którą położyłam na wewnętrzna stronę części dłoni.

Chciałam ją połknąć jednak, coś mnie powstrzymywało. Wyjęłam z pod poduszki list, który był wygnieciony i splamiony.

Santa Monica, 17 czerwca 2020 rok.

Kochana Valentino.

Jeśli to czytasz to znaczy, że mnie już z tobą nie ma. Rak mnie zabił. Proszę cię tylko o to żeby żałoba nigdy tobą nie zawładnęła. Chce żebyś żyła pełni życiem. Żebyś spełniała marzenia, poznała chłopka i chociażby poszła na swoje wymarzone studia.

Kierując się słowami Mahometa; „Pozwólcie sercom od czasu do czasu odpocząć", najwidoczniej musiało tak być skoro mnie z tobą nie ma.

„Śmierć jest dobra. Wobec wszystkiego zła, które dzieje się na świecie, smierć jest człowiekiem najlepszym przyjacielem".

Tylko twoja,
Mama.

Cała zapłakana patrzę na list, który trzymam w swoich. dłoniach. Łzy kapią na niego, przez co tusz długopisu w niektórych miejscach się rozmazuje.

Odkładając list z powrotem pod poduszkę, biore tabletkę i bez popijania wody ją połykam. Gaszę lampkę i kładę się z powrotem.

Gdyby tylko wiedziała, że wygrała z rakiem a umarła w zupełnie inny sposób..

***

Hejka!!

To moje pierwsze opowiadanie jeśli chodzi o taką tematykę. Mam nadzieje, że rozdział się spodoba i wyrazicie swoje zdanie. Jeśli gdzieś jest błąd to bym prosiła o napisanie go w komentarzu.

Do następnego! xo

Only us | Jaden Walton Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz