Patrzę na ścianę przede mną w zupełnej ciszy. Siedzę w pokoju Jaden'a, czekając aż wróci. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić. Nigdy w nikim nie byłam zauroczona, przez co się w tym wszystkim gubię.
Gdy słyszę kroki na schodach, patrzę w stronę drzwi które się otwierają. Chłopak mnie nie zauważając wchodzi szybko do pokoju i zamyka drzwi, opierając o nie głowę, wypuszczając z świstem powietrze. Wstaje na równe nogi patrząc na niego. Walton się odwraca w moją stronę.
Zdziwiony moją obecnością, lekko podskakuje w miejscu.
-Emery? Nie wiedziałem, że tu jesteś...-mówi lekko zmieszany.
Patrzę na niego, nie wiedząc co zrobić.
Walić to.
Podchodzę do niego szybkim krokiem i wciskam mu w usta pocałunek. Chłopak lekko zdziwiony moim posunięciem, przez chwile stoi zaskoczony, jednak nie trwa to długo i oddaje pocałunek, kładąc swoje ręce na moje biodra.
Kiedy brakuje nam powietrza, delikatnie się od siebie odrywamy. Patrzymy sobie chwile w oczy aż w końcu mój wzrok ląduje na jego brew. Krzywię się.
Jak się okazuje piłka na szczęście, nie trafiła w oko tylko w brew. Jest ona rozcięta i są widoczne żółto-brązowe plamki oznaczające siniaki.
-Nie wyglada to dobrze...-mówię przenosząc rękę z jego policzka na brew.
Przejeżdżam delikatnie palcami po jego brwi, gdzie na rozcięciu jest specjalny plaster.
-Nie boli. Ratownik posmarował mi ranę jakąś maścią. Chociaż gdy dostałem tą piłką to bolało jak cholera.-mówi lekko się uśmiechając, nadal mnie trzymając w talii.
-Myślałam, że na tych trybunach zejdę ze stresu.-mówię na co Jaden się lekko śmieje.
Przejeżdżam wewnętrzną częścią dłonią po jego policzku. Walton lekko marszczy brwi i bierze jedną rękę z mojego biodra, łapiąc moją która w tej chwili jest na jego policzku. Patrzy na nią i na jego twarzy widzę coś nieodgadnionego.
-Zrobiłaś to sobie?-pyta przejeżdżając palcami po ranach na dłoni, zapewne od moich paznokci.
-Zestresowałam się. Nie powinieneś się o to martwić o moją dłoń tylko o swoją brew.-mówię przewracając oczami.
Chłopak wzdycha i patrząc na mnie, całuje wewnętrzną część dłoni, tam gdzie znajdują się rany. Uśmiecham się na ten gest. Ten widząc mój uśmiech całuje moją górną wargę.
***
Leżymy na łóżku, śmiejąc z mojego słabego żartu, który ani trochę nie jest śmieszny. My to mamy słabe poczucie humoru.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem.-mówi nagle.
Lekko wybita z rytmu jego słowami, myśle co bym mogła powiedzieć.
-Tak naprawdę mam na imię Valentina. Moja matka mnie tak nazwała, ponieważ urodziłam się właśnie w walentynki.
-Serio?!
-Serio, serio.
-Valentina..Ładne imię. Czemu wszystkim mówisz, że masz na imię Emery lub Nivona?
-Nie podoba mi się one. Jak moja mama je mówiła, to imię brzmiało to jakoś ładnie. Jednak kiedy zmarła, już nikt tak na mnie nie mówi. Czasami ciotka się pomyli.
-To od teraz będę cię tak nazywał Valentino.-powiedział, podkreślając ostatni wyraz.
Jak nikomu nie pozwalałam tak do siebie mówić, to w jego ustach brzmi to ładnie. Uśmiecham i go całuje na co on odrazu odwzajemnia pocałunek.
CZYTASZ
Only us | Jaden Walton
Dla nastolatków-Strasznie mnie przestraszyłaś.-mówi szeptem Jaden. -Przepraszam...-odpowiadam pół przytomna. -Nie przepraszaj. To w końcu twoja kuzynka.-na jego słowa, jeszcze bardziej się przytulam do jego torsu. -Dobranoc... -Dobranoc.-odpowiada całując mnie le...