- Też masz wrażenie, że życie jest niesprawiedliwe? - zapytałam, wzdychając pod nosem. Spojrzałam na swojego piaskowego przyjaciela, ze smutkiem odkrywając, że podmuch wiatru zasypał mu lewy kącik ust. Teraz wyglądał, jakby sparaliżowało mu połowę twarzy. Skrzywiłam się, depcząc rysunek podeszwą buta. Zdecydowanie zaczynało mi odbijać. Samotność zbyt mocno uderzyła mi do głowy, jeśli zaczynałam gadać do ziarenek piasku.
Oparłam się skronią o szklaną szybę, jęcząc pod nosem. Ciemność dookoła mnie budziła najgorsze wspomnienia. To zabawne, że potwory spod łóżka, których bałam się w dzieciństwie, okazały się w pełni prawdziwe. Przybrały postać ludzkich twarzy i nawiedzały mnie nawet za dnia.
Niepokój narastał, a ja wciąż nie miałam jak się stąd wydostać. Nie byłam w stanie doszukać się, w której chwili tak bardzo uzależniłam się od Zeda, że gdy tylko go zabrakło - nie miałam już nic.
Znalazłam się w tym samym momencie życia, przed którym ostrzegali mnie dorośli, kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. Momencie, w którym spoglądając w przyszłość, widziałam jedynie niewyraźne plamy. Wszystko dookoła mnie powoli przestawało mieć znaczenie, a ja nabierałam coraz realniejszych obaw, czy kiedykolwiek w ogóle je miało.
Byłam optymistką. Zawsze starałam się wyciągać z poniesionych porażek jakieś lekcje i patrzeć na świat pozytywnie. Może właśnie to mi zaszkodziło? Zbyt długo spoglądałam przez różowe okulary, przez co teraz inne barwy straciły na mocy?
Wychodziłam z założenia, że rzeczy działy się po coś. Bóg miał swój plan i wystarczyło mu tylko zaufać, by wszystko jakoś się ułożyło. Aż do teraz...
Czy to miała być moja kara? Za popełnione grzechy? W takim razie musiałam przyznać, że była niebywale okrutna... Przyłapywałam się na tym, że zaczynałam wątpić w Bożą nieomylność. Może Bóg powierzył mój los w ręce nieodpowiedniego anioła, który lubił robić sobie żarty? Najzwyczajniej w świecie bawił się mną, klikając losowe przyciski.
Muszę cię zasmucić, Aniołku, ale twoje decyzje mają realne odniesienie i mogą zrujnować komuś życie... Więc jeśli czujesz, że to ponad twoje siły, proszę, oddaj joystick bardziej kompetentnej osobie - rzuciłam w myślach.
- Boże, jeśli mnie słyszysz... - przełknęłam ślinę, wznosząc wzrok ku górze. Gwieździste niebo pochłonęło całą moją uwagę. Któregoś dnia mama powiedziała mi, że każda, świecąca na niebie gwiazda odpowiadała małej duszyczce, która zgubiła się w drodze do nieba. Miałam nadzieję, że wszystkie, które świeciły jasno tego wieczoru, wkrótce odnajdą spokój.
Rozmowa z Bogiem była czymś, co zawsze mi pomagało. Możliwość wygadania się komuś z tego, co dręczyło mnie od środka, bywała uzdrawiająca. Czułam się naprawdę wysłuchana. Wiedziałam, że On tam był i tyle mi wystarczało.
Więc gdzie jesteś, teraz gdy tak bardzo cię potrzebuje, Boże?
- Nie jest dobrze - westchnęłam, zaciskając załzawione oczy. Moje gardło błagało o łyk wody, zdarte stopy piekły, a wyrzuty sumienia pochłaniały mnie od środka. - Jest koszmarnie i potrzebuje pomocy - potarłam zmarszczone czoło. Zaczynało robić się już zimno. Gęsia skórka przykleiła się do mojego ciała, na co potarłam ramiona. - Więc jeśli naprawdę tam jesteś, to proszę... - zacisnęłam powieki, wypuszczając przez usta drżący oddech. - Daj mi jakiś znak.
Odczekałam trzy sekundy i... nic.
Uchyliłam najpierw jedną powiekę, rozglądając się dookoła. Nadal pustka. Nic się nie zmieniło. Wszystko było takie samo jak wcze... Chwila. Jednak coś uległo zmianie!
CZYTASZ
A D D I C T I O N to love #3 [+18] ✔
RomanceUWAGA! TA TRYLOGIA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB WYSOKO WRAŻLIWYCH. ZAKOŃCZONE III część trylogii Addiction Maski opadły, a prawda wyszła na jaw. Co zrobi Valentina, gdy człowiek, którego obdarzyła tak silnym uczuciem, okazał się kimś kompletnie in...