Diecinueve

361 21 9
                                    

Potrzebuje odpoczynku. Jej organizm został skrajnie odwodniony. Musi upłynąć trochę czasu, zanim zacznie przyswajać to, co jej podaliśmy.

Czterdzieści siedem godzin - dokładnie tyle czasu szatynka pozostawała kompletnie nieprzytomna. Silva ostrzegała nas, że proces leczenia może trochę potrwać. Mimo to okres oczekiwania i niewiedzy był ciężki i odcisnął swoje piętno na nas wszystkich. Z mocno bijącym sercem przyglądaliśmy się, jak temperatura ciała szatynki powoli się wyrównuje, a na jej policzki wpływa delikatny rumieniec. Jej oddech przestał być tak płytki, choć wciąż mógł wzbudzać niepokój.

- Poruszyła się - wyszeptał niedowierzająco Zed, nim drgnął nieznacznie. Jego zmęczony wzrok nagle się ożywił, przesuwając wzdłuż kobiecej dłoni.

Każdy w pomieszczeniu zamarł. Paige nachyliła się w stronę szpitalnego łóżka, kiedy ja oparłem swoje dłonie na krześle. Czułem się jak wtedy, kiedy kobieta budziła się ze śpiączki. Choć nie byłem przy niej obecny, towarzyszyły mi podobne emocje.

- Kochanie... - mruknął Villin, gładząc kojąco jej policzek. Dostrzegłem delikatny ruch gałek ocznych tuż pod jej powiekami. Westchnęła ciężko. Rozchyliła popękane usta, z których zaraz wydostał się cichy jęk. - Jestem tutaj - zapewnił brunet, dociskając jej drobną dłoń do swoich warg. Złożył na niej delikatny pocałunek, jakby miał on zabrać cały ból.

Chwilę później kobieta otworzyła swoje oczy. Jej bursztynowe, nieco zamglone spojrzenie w pierwszej kolejności obiło się o biały sufit. Zamrugała kilkukrotnie, nim leniwie przesunął się wzdłuż ściany.

Najprawdopodobniej dopiero dochodziły do niej wszystkie wiadomości. Wydarzenia sprzed kilku dni musiały z powrotem zająć swoje miejsce. To chwilowy, choć dosyć bolesny proces.

- Jesteś w szpitalu - wyjśnił słabo brunet, nie przestając uważnie skanować jej twarzy. Jego wnikliwy wzrok analizował jej mimikę, jakby w ten sposób mógł odczytać to, co tkwiło w jej umyśle. Ciemnowłosa również obdarzyła spojrzeniem. Zahaczyła nim o pomiętą koszulę mężczyzny i potargane włosy, aż w końcu doszła do jego oczu.

Zed sięgnął jej opadającego na skroń kosmyku włosów. Zrobił to powoli, nie chcąc jej w żaden sposób przestraszyć. Ostrożnie wsunął pasmo za jej ucho, zapewniając pod nosem:

- Już po wszystkim.

Jego znajomy głos miał ukoić zdezorientowanie dziewczyny. Nikt jednak nie spodziewał się, że zadziała na odwrót.

Źrenice kobiety rozszerzyły się do nadnaturalnych rozmiarów, jakby zamiast Villina zobaczyła przed sobą kogoś zgoła innego, po czym odtrąciła do siebie jego dłoń.

Gwałtownie odskoczyła w tył, przez co uderzyła plecami o ramę łóżka. Zed instynktownie rzucił się w jej kierunku w geście pomocy.

- Nie! - wykrzyczała ze zdartym gardłem. Jej skrzek poniósł się dźwiękiem w mojej głowie. - Błagam, zostaw mnie! - wciąż była słaba, a mimo to walczyła. Nie miała jednak wystarczająco dużo sił, by pokonać ramiona Villina. Szamotała się jak koliber, przypadkowo zrywając ze swoich dłoni wenflon. Kompletnie nie przypominała Valentiny, którą znałem. Nikt nie miał pojęcia o tym, co wydarzyło się w hangarze, jednak widząc jej reakcje, mogłem stwierdzić jedno. Doświadczyła czegoś, co doszczętnie złamało jej pełną dumy i wiary kobiecą aurę. Jak wiele krzywd widziały jej oczy? Jak wiele jęków słyszały jej uszy?

Trochę zajęło mi, zanim zmusiłem swoje obezwładnione szokiem ciało do ruchu.

- Zawołaj pielęgniarkę - poleciłem w stronę Paige, która tak, jak ja przed chwilą, wpatrywała się z niedowierzaniem w rzucającą się po pościeli przyjaciółkę.

A D D I C T I O N to love #3 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz