Rozdział czternasty

85 2 0
                                        

- Parker – czułem jak ktoś mocno szarpie mnie za ramię – Parker wstawaj – usłyszałem tak znajomy głos Vincenta.

- Co? – wychrypiałem, zdenerwowany tym, że ktoś budzi mnie w momencie gdy po raz pierwszy od kilku dni udało mi się porządnie zasnąć. Szybko się jednak otrząsnąłem, może chodzi o Rose?

- Musisz coś zobaczyć – usłyszałem i w końcu otworzyłem oczy. Niechętnie zebrałem się z łóżka i podszedłem do okna, przy którym stała już pozostała trójka.

- Kojarzysz to auto? Tego czarnego jeepa? – spytał Victor, delikatnie odsuwając zasłonę. Wychyliłem się i wytężyłem wzrok, by znaleźć samochód o którym mówił. Faktycznie tam stał. Duży czarny jeep, którego kierowca był niewidoczny.

- Co z nim?

- Podjeżdża tu już 4 wieczór z rzędu. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że codziennie staje tuż pod naszym oknem, kierowca nigdy nie wysiada i zawsze jest tu w tych samych godzinach.

- Śledzą nas?

- Wtedy łazili by za nami po mieście a nie stali nocami pod naszym blokiem – wtrącił się Vince.

- Chwila, czy on wysiada? - powiedział nagle głośno Victor, który cały czas obserwował co działo się za oknem. Mieliśmy w dupie czy będzie nas widać czy nie. Szybko odsłoniliśmy zasłonę i przyglądaliśmy się poczynaniom mężczyzny, który faktycznie wysiadł z samochodu a z bagażnika wyciągnął duży worek, jakby z ciałem? Kierowca szybko się rozejrzał, jednak okolica była całkowicie pusta. Podniósł więc worek i skierował się z nim na pomost, który był naprzeciwko mieszkania Willa, z którego doskonale widać był morze. Po co on idzie z workiem w stronę morza? Po chwili słyszeć się dało jedynie spory plusk a kierowca wracał do samochodu, zanim jednak do niego wsiadł, spojrzał prosto na nas i uśmiechnął się do nas salutując. Co jest kurwa? Spojrzałem po swoich przyjaciołach, którzy byli równie zdezorientowani co ja. Chwila, czemu ten worek był taki wielki?

- Łapcie go! – wrzasnąłem i pędem ruszyłem do wyjścia. Nie odwracałem się, jednak słyszałem, że wszyscy podążają za mną. Kiedy wybiegliśmy na ulicę, samochodu już nie było, więc od razu ruszyłem w stronę wody. Worek powoli zanurzał się coraz głębiej i dalej. Kurwa. Bez zastanowienia wskoczyłem do lodowatej wody i podpłynąłem najszybciej jak było to możliwe. Na szczęście udało mi się go złapać zanim zanurzył się zbyt głęboko. Teraz miałem pewność. W worku był człowiek. Z pomocą Vincenta, który najszybciej znalazł się obok mnie, wyciągnąłem ciało na zimny piasek. Victor od razu podał mi nóż, który widocznie zawsze musiał mieć przy sobie, a ja rozciąłem materiał. Serce zabiło mi szybciej. W środku bowiem, ujrzałem Charliego, który miał związane ręce i nogi. Jego usta były zakneblowane a oczy zasłonięte. W moich oczach od razu pojawiły się łzy. Szybko rozcinałem sznury i chusty, tak, że już po chwili mój braciszek był wolny. Chłopiec powoli otworzył oczy i rozejrzał się niepewnie. Kiedy jednak odnalazł moją twarz, szeroko się uśmiechnął.

- Luca – wyszeptał i bez zastanowienia rzucił się w moje ramiona.

- Już jesteś bezpieczny. Tak bardzo cię przepraszam – szeptałem na przemian, delikatnie głaszcząc plecy brata. Czułem ogarniająca mnie euforię.

- Chodźmy do środka – zaproponował Will a wszyscy mu przytaknęli. Wciąż trzymając Charliego za rękę, jakbym bał się, że mi ucieknie, wróciliśmy do mieszkania, gdzie wszyscy się przebraliśmy, wysuszyliśmy a Will zbadał mojego brata, stwierdzając, że poza odwodnieniem i skręconym nadgarstkiem nic poważnego mu się nie stało. W końcu zasiedliśmy wszyscy na kanapie.

- Dlaczego Cię wypuścili? – zapytał od razu Vincent.

- Razem ze mną porwali jakąś kobietę, to dzięki niej – powiedział chłopak – miała czarne włosy i była naprawdę śliczna. Poza tym nie widziałem nigdy tak odważnej kobiety – przyznał, nie wiedząc o kim mówi.

Zagubiony w przeszłości  - "Nowe pokolenie #2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz