- Wzywałeś mnie? – usłyszałem słodki głos Mayi, gdy ta pewnym krokiem weszła do mojego gabinetu.
- Nie mów tak, to brzmi jakbym był twoim okrutnym szefem.
- Przecież jesteś moim okrutnym szefem – drażniła się a ja wstałem i podszedłem do niej bliżej.
- Jestem też miłością twojego życia – wyszeptałem wprost do jej ucha, widząc jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Kącik ust delikatnie drgnął mi ku górze.
- Czemu chciałeś mnie widzieć? Coś się stało? – moja dziewczyna zrobiła krok do tyłu tak by mogła spojrzeć na moja twarz. I by w razie gdyby ktoś wszedł nagle do mojego gabinetu nie zorientował się, że mamy ze sobą coś wspólnego. Szanowałem jej decyzję o tym by na razie nie chwalić się naszym związkiem. Rozumiałem tę decyzję. Nie chciała być widziana jako sekretarka, która wskoczyła swojemu szefowi do łóżka. Choć niejednokrotnie mówiłem jej, że nie musi dłużej pracować, ta uparła się by wciąż wykonywać swoją pracę. Podobno to stanowisko naprawdę ją satysfakcjonowało i źle by się czuła gdyby całymi dniami miała siedzieć w moim mieszkaniu nie wiedząc co się ze mną dzieje. No tak jako moja sekretarka wiedziała o każdym spotkaniu, wyjeździe czy misji.
- Chciałbym żebyś znalazła firmę, która zajmie się remontem mojej rodzinnej rezydencji. Najlepiej, żeby zaczęli budowę jak najszybciej – mówiąc to ponownie usiadłem za biurkiem i wbiłem spojrzenie w swoją ukochaną, na której twarzy pojawiło się niemałe zaskoczenie.
- Myślałam, że nie chcesz tam nigdy wracać – stwierdziła niepewnie a ja przytaknąłem.
- Nie zamierzam – odparłem – nigdy nie mógł bym już mieszkać w tym domu. Nie po tym co tam przeżyłem, nie po tym jak znalazłem tam Lily – Maya na chwilę przymknęła oczy, jakby moje słowa sprawiały jej ból. Nigdy nie zapomnę łez, jakie pojawiły się na jej twarzy gdy opowiadałem jej o moim dzieciństwie. Gdy opisałem moment w którym znalazłem zwłoki siostry, gdy zabiłem ojczyma. I choć opowiedziałem jej o wszystkich okrucieństwach jakich się dopuściłem, ona mnie nie oceniała. Złapała wtedy moją twarz między swoje drobne dłonie i powiedziała tylko „ nikt nie zasłużył na to przez co musiałeś przechodzić Luca. To nie twoja wina, że jesteś zniszczony. To otoczenie cię zniszczyło, ty tylko dostosowałeś się do otoczenia by przeżyć. A właśnie tak robią najsilniejsi. Dostosowują się do otoczenia i codziennie walczą o przetrwanie". Te słowa na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Miała rację. Przystosowałem się do otoczenia. Przecież nie zabijał bym gdybym nie musiał prawda? Tu pojawiał się problem. Czy naprawdę by tak było? Czy nawet gdyby nie spotkały mnie te wszystkie okropieństwa to potrafił bym żyć jak normalny człowiek? Nie wiem. Jednak czy to ważne? Żyje jak żyje i na pewno nie zamierzam tego zmienić. I tak trafię do piekła więc co za różnica czy trafię na samo jego dno?
- Luca? – z zamyślenia wyrwał mnie głos kobiety – pytałam czemu chcesz ją wyremontować?
- Oh, otworzymy w nim sierociniec – powiedziałem pewnie.
- Sierociniec?
- Tak. Rose ostatnio tak się chwaliła, że otworzyła już kilka szkół dla dzieciaków. Teraz przynajmniej skończy mi wypominać, że zamiast wydawać fortunę na coś dobrego kupuje tylko jakieś pierdoły. – nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, gdyż Maya błyskawicznie do mnie podeszła i wpiła się w moje usta.
- Znajdę ekipę i otworzymy to miejsce jeszcze w tym roku – obiecała – jesteś naprawdę dobrym człowiekiem Luca. Liliana była by z ciebie dumna – rzuciła po czym z entuzjazmem opuściła mój gabinet pewnie by jak najszybciej wykonać powierzone przeze mnie zadanie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Tak. Lily była by ze mnie dumna, zawsze lubiła pomagać innym, mimo, że nikt nie pomógł jej gdy najbardziej tego potrzebowała.
![](https://img.wattpad.com/cover/318784077-288-k951670.jpg)
CZYTASZ
Zagubiony w przeszłości - "Nowe pokolenie #2"
AcciónChciał być bezdusznym potworem, jednak zawsze miał przy sobie siostrę, która nie pozwalała mu upaść na dno. Potem jednak ona sama upadła, a on nie zdążył jej uratować. Po latach od tragedii, która zmieniła jego życie, Luca znów odnajduje szczęście...