Dni mijały powoli a każdy z nich wyglądał dosyć podobnie. Skupiłem się przede wszystkim na pracy i wzmacnianiu naszego oddziału. Chciałem zrobić jak najwięcej, tak by mieć czas, gdy Rose się już wybudzi. Rose, która od ponad 3 tygodni była w śpiączce. Choć pragnąłem być przy niej, wiedziałem, że moja obecność tam była by bezcelowa. Zamiast tego wpatrywałem się w ekran laptopa udając, że naprawdę obchodzą mnie te wszystkie cyferki. Podniosłem wzrok gdy zadzwoniła moja komórka. Numer nieznany. Niechętnie przyłożyłem telefon do ucha.
- Vitalli – mój głos był ostry i zimny.
- Przyjeżdżaj do Madrytu, Rose się obudziła! – usłyszałem głośny głos Willa po drugiej stronie po czym nastał sygnał oznaczający, że przerwał połączenie. Od razu zrobiło mi się cieplej. Rose się kurwa obudziła. Szybko wstałem od stołu, jednak nie zdążyłem nawet odejść od biurka, gdy do mojego gabinetu wparowała Maya z dużą torbą w ręku.
- Samolot, będzie na ciebie czekał na lotnisku, tu masz rzeczy na najbliższe kilka tygodni – powiedziała, podając mi rzeczy. Nie dziwiło mnie, że już wiedziała. Nie liczyło się dla mnie teraz nic innego niż spojrzenie w piękne oczy Rose.
- Kocham Cię – wypowiedziałem tak naturalnie, składając na ustach ukochanej głęboki pocałunek.
- Ja też cię kocham. Pozdrów ode mnie Rose i daj znać kiedy będziesz wracać. Wszystkim się tu zajmę. – czy to nie jest kurwa ideał? Zastanawiałem się, schodząc do auta. Jaka inna kobieta z taką radością i zrozumieniem wysyłała by mnie do innej? Jednak Maya doskonale wiedziała jak jest dla mnie ważna. Wiedziała też co łączy mnie z Rose i w pełni to akceptowała.
Lot dłużył mi się niesamowicie. W końcu jednak wylądowałem w Madrycie, a po drodze do szpitala kupiłem jeszcze ogromny bukiet białych róż. Do budynku wbiegłem jak nienormalny i zatrzymałem się dopiero na korytarzu gdzie spotkałem Williama. Victor i Vincent zapewne wciąż byli w drodze.
- Jak się czuje? – spytałem podekscytowany.
- Lekarz mówi, że jest dobrze – odpowiedział.
- Jak to lekarz mówi? Co powiedziała Ci Rose? – William jednak nie odpowiedział, spuścił jedynie głowę i wpatrywał się w podłogę. – nie byłeś u niej, prawda? Dlaczego?
- Co mam jej powiedzieć? Skrzywdziłem ją najbardziej Luca. Sam mówiłeś, że nie zasługuje na jej wybaczenie.
- Nawet mnie nie wkurwiaj Will. Wchodzimy tam, Rose ci wybacza, a jeśli kurwa nie to padasz na kolana i błagasz ją o kolejną szasnę. Jeśli będzie trzeba, będziesz codziennie przed nią klękać, aż w końcu odpuści. Nie obchodzi mnie twoja, czy jej duma. Macie się pogodzić i żyć tak jak wcześniej. Dalej nie rozumiesz jacy jesteście słabi, gdy jesteście bez siebie? – Will pokiwał głową, jakby rozumiejąc moje słowa. Wyprostował się i niepewnie uśmiechnął. Zbliżyłem się do drzwi i delikatnie nacisnąłem za klamkę. Gdy wszedłem Rose miała zamknięte oczy, jednak gdy tylko usłyszała mój krok szybko je otworzyła. Chyba nigdy w życiu nie czułem takiej ulgi, jak teraz gdy te piękne czarne oczy się we mnie wpatrywały. Choć tylko na siebie patrzyliśmy, widziałem jak łza powoli spływa po jej policzku. Odrzuciłem swoje rzeczy na stolik i niewiele myśląc podszedłem do jej łóżka.
- Maleńka – wyszeptałem, biorąc jej włosy między palce – tak bardzo cię przepraszam – to pierwsze słowa, jakie przyszły mi do głowy. Rose jednak od razu energicznie pokiwała głową.
- Nie przepraszaj Luca, to nie twoja wina. – uśmiechnęła się szeroko a ja nie mogąc dłużej wytrzymać zbliżyłem usta do jej czoła. Na razie nie mówiliśmy nic więcej. Nie musieliśmy. Gdy jednak Will wysunął się w końcu zza drzwi, Rose szybko podniosła wzrok i szeroko się uśmiechnęła.
CZYTASZ
Zagubiony w przeszłości - "Nowe pokolenie #2"
ActionChciał być bezdusznym potworem, jednak zawsze miał przy sobie siostrę, która nie pozwalała mu upaść na dno. Potem jednak ona sama upadła, a on nie zdążył jej uratować. Po latach od tragedii, która zmieniła jego życie, Luca znów odnajduje szczęście...