6. Pierwsze zadanie

60 15 39
                                    

Weszliśmy ponownie do gildii i zeszliśmy po schodach.

— Robert mówił, że z boku jest tablica z wywieszonymi zadaniami — powiedziała Oliwia, po czym podeszliśmy do tablicy z boku piętra.

Na tablicy wisiały kartki.

— Wybiorę na razie jedno — rzekła Oliwia.

Popatrzyłem na kartki, były na nich wypisane różne prośby.

Na jednej była podobizna jakiegoś wilka. Rozpoznałem go po dłuższym spojrzeniu, był to wilk, który zaatakował Edwarda.

„Nawet nie próbuj go złapać" — odrzekł Liszard — „nie masz z nim szans, nie umiesz walczyć jak na standardy tego świata. Jeśli postanowisz się tego podjąć, to będę walczył, by cię od tego odciągnąć"

„Dobrze" — odpowiedziałem mu — „ale nie gwarantuje, że będę stał bezczynnie jak go przypadkiem znajdę i zobaczę, że kogoś atakuje"

— Weźmy te — rzekła Oliwia i wskazała łapą na prośbę o pomoc w odnalezieniu zagubionego dziecka.

Następnie Oliwia ściągnęła kartkę z tablicy i schowała ją do torby.

— Widzę, że już się zdecydowaliście zająć jednym z zadań — odrzekł Aquarius, widząc nas.

— Ogólnie Aquarius mógłbyś ubrać mi apaszkę, którą kupiłam? — zapytała Oliwia i wyjęła z torby jej apaszkę.

— Tak, oczywiście — rzekł Aquarius i wziął apaszkę, a następnie ubrał ją Oliwii.

— Bardzo dziękuję. W torbie są jeszcze nasze odznaki — powiedziała Oliwia — Mógłbyś je nam jeszcze przypiąć jeśli to nie problem.

— Oczywiście, to nie problem — odrzekł Aquarius i wyjął odznaki, a następnie przypiął ją nam na apaszki.

Na mojej odznace była podobizna lisa, a na Oliwi była podobizna wilka.

— Teraz już możemy iść, je odnaleźć — rzekła Oliwia, po czym poszła do drabiny.

Poszedłem za nią i wyszliśmy z gildii.

Następnie skierowaliśmy się do obrzeży miasteczka.

Znajdowała się tam mapa i drogowskaz.

— Jesteśmy tutaj — rzekła Oliwia i pokazała na mapie miasteczko wysunięte na południe — cel naszej podróży znajduje się kilometr stąd.

— Używają tutaj kilometrów? — zapytałem.

— Nie, ale z moją wiedzą policzyłam, że dla mnie to około kilometr — odpowiedziała Oliwia — Tak, trochę chodziłam po okolicy przez te parę dni.

— Ale moje łapy są mniejsze o połowę — rzekłem — będzie to dla mnie podwójna ilość kroków w porównaniu do ciebie.

— Chcesz się przejechać na moim grzbiecie? — zapytała Oliwia.

— Nie, dzięki — odpowiedziałem — tymczasem się przejdę na własnych łapach. Ale w przyszłości zobaczę.

— Właściwie skąd wiesz, co jest napisane na kartce? — zapytałem — Przecież chyba inny język w piśmie mają niż u nasz.

— Nie wiem — odrzekła Oliwia — ale w jakiś sposób jego rozumiem. Tak samo zresztą jak mowę. Ty na pewno też umiesz.

— Prawda — rzekłem — chociaż myślałem, że to przypadek, że akurat tekst, który zobaczyłem byłem w stanie odczytać.

— Język, którym się tutaj posługują, jest trochę podobny do waszego — powiedział Liszard.

— Liszard mam do ciebie pytanie — odrzekłem — jak bardzo są dla nas niebezpieczne dzikie zwierzęta?

Ta historia w której odrodziłem się jako LisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz