11.

379 13 10
                                    

Dzisiejszy dzień zapowiadał się nie ciekawie. Tak naprawdę nie ucieszyła mnie myśl, że dzisiaj skończyłam zajęcia po czterech godzinach. Na moje szczęście lub i nie nie miałam dzisiaj lekcji z Jungkook'iem. W ostatniej chwili kiedy wychodziłam z szkoły ten wysiadał z swojego auta spoglądając na moją osobę. Czułam jego wzrok na sobie, lecz udałam się przed siebie nawet na niego nie patrząc. Idąc do domu czułam jak krew mi się gotuje na myśl, że zobacze tam Alice. Oczywiście ciocia mi nie przeszkadzała, lecz ta dziewucha owszem. Kiedy rozmyślam nad tym jak opanować emocje przed spotkaniem postanowiłam skręcić w bok i pójść do sklepu. Kupiłam picie, czekoladę oraz banany. Gdy moje zakupy były już w torbie udałam się do parku. Dzisiejsza pogoda mi sprzyjała, więc czemu mam się kisić w mieszkaniu i to jeszcze z tą zołzą. Kiedy byłam już w parku usiadłam na pobliskiej ławce biorąc butelke cieczy, spoglądając przed siebie odpłynęłam przypominając sobie sytuację z przed kilku lat.

- Jak myślisz tort będzie czekoladowy czy śmietankowy?- spytał Maks
- A bo ja wiem- odprałam biorąc ręce do góry- ważne aby miał kolorową posypkę- zaśmiałam się
- Wiesz- podrapał się po głowie- mam coś dla ciebie- uśmiechnął się delikatnie- ale dopiero ci dam kiedy będziemy w twoim domu, dobrze?- spojrzał na mnie poważnie
- Tak- uśmiechnęłam się promiennie

Po paru sekundach staliśmy przed moim mieszkaniem. Z racji tego, że dzisiaj były moje urodziny czułam się szczęśliwa. Moi rodzice jak co roku przygotowują imprezę urodzinową w gronie najbliższych. Mimo, że ta impreza nie jest taka hiper ekskluzywna doceniam fakt, że rodzice troszczą się o mnie jak i o moje szczęście. Gdybym chciała wolałabym spędzić tylko czas z nimi jedząc pizzę na mieście. Kiedy otworzyłam drzwi wejściowe moim oczom ukazała się ciocia Veronica.

- O już jesteś mała- zbliżyła się do mnie- wszystkiego najlepszego szkrabie- pocałowała mnie w czoło
- Dziękuje ciociu- uśmiechnęłam się promienie- gdzie rodzice?- spytałam rozglądając się wokół
- Szkrabie- zaśmiała się nerwowo- może pójdziesz z Maksem jeszcze na relaksujący spacer hm?- ukucła przede mną
- Ale dopiero co byliśmy- mruknął niezadowolony chłopak- nogi mnie bolą i jest w głodny- złapał się za brzuch
- Ciociu- spojrzałam na swoje buty- co się dzieje?
- Nic szkrabie- dotknęła mój policzek- wszystko jest w porządku
- W takim razie idę do ogródka- podskoczyłam wesoło
- Szkrabie poczekaj- powiedziała kiedy zbliżałam się do wymierzonego celu

Kiedy otworzyłam drzwi od balkonu zastałam nieprzyjemny widok. Na moim miejscu przy torcie siedziała Alice razem z swoimi przyjaciółkami z klasy. Nawet w dmuchanym domku byli jej znajomi. Poczułam małe ukłucie w sercu. Podeszłam bliżej szukając rodziców, lecz nigdzie ich nie mogłam znaleźć. Po krótkiej wędrówce usiadłam na trawie oglądając jak Alice bawi się świetnie i moje święto. Kiedy pojedyncze łzy spływały po moich bladych policzkach poczułam jak ktoś siada obok mnie. Widziałam, że to Maks dlatego się do niego przytuliłam. Po dwóch minutach usłyszałam jak podbiega ktoś do nas głupkowato się śmiejąc.

- Jak impreza?- zachichotała dziewczyna
- Spadaj- warknął chłopak- nie wiesz, że dzisiaj Belli urodziny, a nie twoje?
- Kto pierwszy ten lepszy- wystawiła mu język
- Nie przejmuj się nią Bello- kucnął obok mnie- wszystkiego najlepszego- powiedział wyjmując pięknie zapakowaną paczuszkę
- Dziękuje- otarłam moje słone łzy

Kiedy chciałam odebrać zasłużony prezent Alice wyrwała go z rąk Maksa.

- To dla mnie? Dziękuje Maks- powiedziała całując chłopaka w policzek

Kiedy go pocałowała czułam jak moje pięści lgną do niej policzka. Wstałam z miejsca wystawiając ręce przed siebie.

- To mój prezent, oddaj mi go
- Pchy jeszcze czego- zaczęła otwierać paczke- a co my tu mamy- wyjęła z opakowania zawartość- zdjęcia? W ramce? Co to za gówniany prezent- spojrzała krzywo na chłopaka- bez sensu- opuściła go na trawę- jak cię nie stać na prawdziwe to lepiej się tutaj nie pokazuj- zdeptała podarunek
- Co ty robisz?!- krzyknął wściekły chłopak
- O nie!- złapałam się za głowę mając kolejne łzy
- Proszę bardzo- uśmiechnęła się perfidnie i udała się w swoją stronę

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos oraz szturchanie.

- Hm?- spojrzałam na prawą stronę- Jungkook? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się
- Bella dlaczego mnie unikasz?- spojrzał na mnie jakby miał mnie ostatni raz widzieć- dlaczego musisz mnie tym tak ranić?
- Jungkook idź sobie, bo może jeszcze nas ktoś zobaczyć- wstałam z miejsca
- Nie obchodzi mnie już to- również wstał- dlaczego z dnia na dzień chcesz urwać kontakt co?
- To dla nas najlepsza opcja- odwróciłam się
- Wcale, że nie- podszedł do mnie łapiąc mnie za nadgarstek- to ty tak sobie to ubzdurałaś
- Przestań- wyrwałam się z jego uchwytu
- Bella proszę powiedz mi o co chodzi
- Mówiłam ci już to w klasie
- Powiedziałaś zwykle kłamstwo na czekaniu- zaśmiał się- a ja oczekuje prawdy
- Jungkook zapomnij o mnie raz i to ja dobre- ponownie się odwróciłam i szybkim krokiem udałam się do domu

Nawet nie zauważyłam, że czas tak szybko popłynął mi kiedy byłam w parku. Dochodziła godzina osiemnasta. Kiedy przekroczyłam próg domu usłyszałam głos dobiegający z salonu.

- O jest już nasza gwiazda- uśmiechnęła się do mnie ciocia
- Cześć ciociu- wysłałam jej delikatny uśmiech
- Co tak późno wróciłaś?- spytała mama
- Byłam na zajęciach dodatkowych, przepraszam ale będę szła do siebie jestem strasznie zmęczona
- A kolacja?- spojrzał na mnie tata
- Nie jestem głodna- rzekłam i poszłam w stronę pokoju

Kiedy byłam już na miejscu odłożyłam torbę na bok i zaczęłam szukać ciuchów na przebranie. Po szybkim prysznicu ubrałam się we wcześniejsze przygotowane ubrania, czyli bluzka na ramiączka oraz spodenki. Kiedy byłam już w pokoju usłyszałam głos.

- Widzę, że chłopak daje o sobie wyznaki- zobaczyłam tą irytującą osobę siedzącą na moim łóżku, dopiero kiedy powiedziała o malinkach zakryłam się bluzą
- Wyjdz z mojego pokoju- powiedziałam twardo
- Jak tam Maks?- wstała z miejsca- nadal nie stać go na porządny prezent- wyjrzała przez okno
- Głucha jesteś?- warknęłam na nią
- Cóż- spojrzała na mnie- czy ten chłopak, który zrobił ci malinki to ten z parku?

Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Czułam jak mój gniew momentalnie spotka się z światem realnym.

- To nie on- uśmiechnęłam się sztucznie- a teraz wyjdz póki jestem miła
- Dobrze- udała się w stronę wyjścia- skoro on nie jest twoim chłopakiem- spojrzała na mnie- to będzie moim- zniknęła za drzwiami mojego pokoju

I co ja mam teraz zrobić? To wszystko moja wina. Mógłam nie iść do tego cholernego parku tylko od razu do domu.

𝔖𝔴𝔢𝔢𝔱 ℌ𝔬𝔭𝔢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz