Rozdział 11

444 36 18
                                    

Załatwiłem co miałem - możesz wracać bez problemu na stare śmieci.
Znalazłem poszlakę odnośnie swojej sprawy, dopadnę wiesz kogo w niedługim czasie. Nasza umowa zostaje oficjalnie rozwiązana.

Wpadnij czasem jeśli będziesz miała po drodze,
Informacja do twoich usług.

Zgniotłam list w drżącej dłoni i wrzuciłam go do zgaszonego kominka. Wieczorem go zapalę, by zniszczyć aktualnie jedyny dowód, który po tak długim czasie potwierdzał kim tak naprawdę jestem.

Zacisnęłam zęby, patrząc tępo po swoim gabinecie. Mogę wracać? Tak bez problemu? Mogę się już spakować i zniknąć ze Zwiadowców raz na zawsze?

Spojrzałam za okno, przez które wpadały poranne promienie słońca. Czułam się kompletnie rozstrojona. Miałam tak po prostu porzucić mój oddział i wrócić do starego? Owszem, ostatnimi czasy stwierdziłam, że nie chcę wracać, ale wtedy jeszcze pozostawał problem nierozwiązanych zarzutów wobec mnie. Ale teraz? Mam taką prostą drogę, by wrócić. By się zemścić.
Tylko, że już od dawna przestałam żyć dla tej zemsty. Dostałam dom, oddział i cele. Tym razem nie obawiałam się z nikim zaprzyjaźnić, mogłam wreszcie normalnie żyć. Bez wiecznego strachu, krzyków i krwi.

Ale mój brat został tam, na tych ulicach. Przecież zawsze byliśmy razem. Nie mogę go tam tak po prostu zostawić. Nie chcę też tam wracać, gdy dostałam od losu ten dom i tych ludzi. Co mam zrobić? Czy jest chociaż jedno dobre rozwiązanie w tej sytuacji?

Poczułam jak dreszcz przechodzi mi po plecach. Poczułam silny uścisk dłoni na ramieniu, od którego napięły się wszystkie moje mięśnie.

-Nora, rzucałem się dla ciebie w ogień.
-Wiem, Aiko.
-Dlaczego nie wrócisz?
-Bracie, ja po prostu nie mogę, nie chcę tam wracać.
-Zostawiasz mnie?
-To nie tak, proszę...
-CAŁE ŻYCIE PRACUJE NA NAS, A TY NAWET NIE MOŻESZ DLA MNIE RZUCIĆ JAKIŚ ZASRANYCH BARAKÓW!?
-ZOSTAW MNIE, AIKO NIGDY NIE PODNIÓSŁ NA MNIE GŁOSU!

Głos tak szybko jak się pojawił tak ucichł. Po donośnym krzyku została jedynie pustka w mojej głowie, w której wrzask ten odbijał się jeszcze czasem echem.

Wyrzuty sumienia. Oto co dostałam od losu w zamian za to, że udało mi się tamtego feralnego dnia uciec i przeżyć, chociaż nie powinnam. To było niemożliwe do wykonania, nikt nie ma prawa uciec przed hordą samych demonów, które goniły mnie po uliczkach przez dwa tygodnie. Ale jednak tego dokonałam, udało mi się nawet coś więcej niż ucieczka - zyskałam nowe życie, nowy dom i ludzi, których dopuściłam do swojego serca.

Trzęsłam się mocno, miałam łzy w oczach. Mam nadzieję , że mój wrzask nikogo nie obudził. Całe szczęście było około piątej, więc nikogo nie było na zewnątrz, bo okna od gabinetu miałam uchylone.

-Kurwa mać. - syknęłam i usiadłam ciężko na kanapie, bo nogi ledwo dawały radę utrzymać mnie w pionie. Naprawdę wezmą mnie za skończonego wariata, którym do chuja przecież jestem.

Zatopiłam się w rozmyślaniach, jakby wessał mnie jakiś wir. Co mam zrobić? Jak mogę zostawić stare życie w przeszłości, gdy wciąż czuję lodowaty powiew na swoich plecach? Nie dam rady zostawić swojego brata, on zawsze za mnie walczył, nie ważne jak wiele mogło go to kosztować. Ale co w tym wypadku z moim życiem tutaj? Przecież jak się wyda kim naprawdę jestem to będzie mój koniec.

Jestem bronią, najsilniejszym żołnierzem w murach, zimnym mordercą. Oto cała prawda o mnie, nie jestem żadną Kasumi Kankuro, nie jestem Zwiadowcą, ani nawet kimś kogo można nazwać człowiekiem.

Jak mogłabym spojrzeć swojemu oddziałowi w twarz i przyznać się co robiłam, że przez ten cały czas żyli pod jednym dachem z potworem? Nigdy nie przyjmą kogoś takiego jak ja, najgorszego wyrzutka społecznego, który już od dawna powinien umrzeć w oblodzonej uliczce.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz