3.

188 18 12
                                    

Welcome in Hurricane

Moim oczom ukazał się wielki i kolorowo świecący napis, który niedawno tu postawili.

Zaczęłam pytać się w myślach co właściwie skłoniło mnie do powrotu, ale odpowiedź przyszła sama z siebie.

Zawsze lepiej płakać razem z przyjaciółmi niż samotnie.

Wysiadając z obskurnego pociągu od razu zauważyłam grupkę miejscowych reporterów. Założyłam kaptur na głowę i wbiłam wzrok w chodnik, skupiając się wyłącznie na swoich czarnych butach. Wzięłam głęboki wdech i przeszłam obok nich z nadzieją, że mnie nie zauważą, jednak myliłam się.

– O mój Boże! – wykrzyczała kobieta i podbiegła do mnie z wielkim gąbczastym mikrofonem – Ellie Watson?

– We własnej osobie – potwierdziłam z fałszywym uśmiechem i włożyłam ręcę do kieszeni w kurtce.

Było zimno, a ja nie miałam ochoty rozmawiać z tymi ludźmi. W skrócie: nic nie szło po mojej myśli.

– Chodźcie tutaj! – kobieta krzyknęła do reszty reporterów i znów wróciła do mnie spojrzeniem – Mogę zadać kilka szybkich pytań?

– Spieszę się – starałam się być miła, ale prawda była taka, że już dawno straciłam szacunek do tych ludzi.

Zawsze drążyli tematy, które nie były ich sprawą. Rozumiem ciekawość oraz to, że głównie na tym polega ich praca, ale prywatność też jest dla mnie ważna, a ja nie miałam zamiaru dzielić się swoimi przeżyciami z losowymi ludźmi.

– Jedno pytanie! – odwróciła się do innych i później znowu spojrzała na mnie – Jak czujesz się z tym, że twój były chłopak jest nadal na wolności? Że cały pogrzeb był jego podstępem?

– No tak – zaśmiałam się – Czy naprawdę wszędzie gdzie pójdę musi chodzić o niego? O tego mordercę? Wszędzie widzę zdjęcia z tamtego wieczoru, a minęło już pięć lat!

– William to ponownie temat na topie – oznajmiła inna reporterka. Wyglądała jak kopia tej obok. – Tylko ty coś o nim wiesz, dlatego nasi widzowie uważają to za interesujące.

Nie wytrzymałam. Wybuchłam.

– Okej, skoro tak bardzo chcecie wiedzieć co myśle to chętnie się wypowiem – wyprostowałam się, czując nagły przypływ wściekłości – Jeżeli William jakimś cudem to słyszysz – zwróciłam się do kamery – Nienawidzę Cię. Zniszczyłeś mnie i moje życie. Pokochałam cię i nadal nie potrafię o tobie zapomnieć. Czuje się oszukana i na samą myśl, że przez cały ten czas żyłeś, a ja ryczałam po nocach za tobą, robi mi się niedobrze.

Do oczu zaczęły nalewać mi się łzy, których przez cały czas próbowałam się pozbyć. To pierwszy raz odkąd tak się otwierałam przed wywiadem. Zawsze to wszystko tłumiłam i ignorowałam, ale teraz miałam ochotę krzyczeć, płakać i histeryzować z nieznanych mi powodów.

Byłam jednym wielkim kłębkiem mieszanych uczuć. W końcu musiałam przesadzić i to z siebie wyrzucić. Szkoda tylko, że tak żałośnie mi to wychodziło.

– Zostawiłeś mnie – kontynuowałam, nie panując nad głosem ani słowami – Nie chce cię znać i wiedz, że czuje się najgorzej na świecie! – zacięłam się na moment, gdy pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

Starłam ją tak szybko jak się pojawiła. To właśnie ta łza zaalarmowała mój mózg, że już dawno powinnam była się zamknąć.

Ale ja nie znałam umiaru. Byłam zbyt porywcza i za późno rozumiałam konsekwencje swoich czynów. Podświadomie wiedziałam, że kiedyś moja nieodpowiedzialność wprowadzi mnie w kłopoty.

LIE 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz